Czarownice – wierzyć czy nie wierzyć?

Wiara w czarownice.
W Morągu na Mazurach mieści się słynna wieża czarownic. Kim były kobiety określane tym mianem?

Czarownica to w niektórych wierzeniach ludowych kobieta zajmująca się czarną magią, kojarzona z siłami nieczystymi, często z szatanem. Męskim odpowiednikiem jest czarownik. W folklorze pojawiają się także dobre czarownice, które zajmują się białą magią. Postacie czarownic możemy spotkać m.in. w europejskiej mitologii i tradycji ludowej, jednak tam funkcjonują raczej jako wiedźmy.

Zamknięte w beczce
W Polsce procesy o czary najpierw pojawiły się na Pomorzu i w Poznańskiem, po czym ogarnęły cały kraj. Nasiliły się wraz z postępującym gospodarczym i kulturalnym upadkiem kraju. Jeśli na jakąś kobietę padło podejrzenie, że uprawia czary i władze zdecydowały się na przeprowadzenie procesu, aresztowano ją i wydawano sądom miejskim. W stosunku do obwinionych stosowano najczęściej próbę wody. Polegała ona na tym, że związane niewiasty pławiono w wodzie – stawie lub rzece. Uważano, że jeśli kobieta jest niesłusznie obwiniona, to będzie tonęła, jeśli zaś jest czarownicą, to woda nie zechce jej przyjąć i będzie pływać na jej powierzchni. Wydawałoby się, że skrępowany człowiek pójdzie od razu na dno, tymczasem najczęściej bywało odwrotnie, ponieważ białogłowy pławiono w długich, obszernych sukniach. Zanim suknie nasiąknęły wodą, skrępowane i rzucone na wznak kobiety, przez pewien czas utrzymywały się na powierzchni, a okoliczność ta wystarczała do uznania ich za służebnice szatana. Później osadzano kobiety w więzieniu w wyjątkowo przykrych warunkach – wiązano je w tzw. kozła, czyli dłonie przywiązywano im do stóp w pozycji siedzącej lub klęczącej. Potem wsadzano je do beczek, zakrywano i umieszczano na nich napis: „Jezus, Maria, Józef”. Czyniono to po to, czarownica nie miała kontaktu z ziemią, wierzono bowiem, że dzięki temu uniknie się jej fatalnego oddziaływania na otoczenie, a nabożne napisy miały odstraszyć krążących wokół niej szatanów.

Mamy dowody na czary!
Po wspomnianych wcześniej męczarniach kobiety załamywały się i chcąc uniknąć straszliwego bólu, odpowiadały twierdząco na wszystkie pytania, jakie im zadawano. Opowiadały nawet o sabatach na Łysej Górze, na które udawały się na miotłach, koniach czy w karetach. Na sabatach tych odbywały się bankiety, przygrywała piekielna muzyka, dopuszczano się bluźnierstw, profanowania hostii itp. Pytano także o wspólniczki – kobiety wskazywały na swoje sąsiadki. Jeśli kobiety odwoływały później to, co zeznały, brano je powtórnie na męki, stosowano wówczas tortury wyższego stopnia. Po uzyskaniu „dowodów”, że są czarownicami, wydawano wyrok śmierci poprzez spalenie. Natychmiast wywożono je na przygotowany stos i palono w asyście licznie przybywających na te makabryczne widowiska ludzi. Ofiarami tego zabobonu padały najczęściej kobiety biedne. Palono najczęściej żebraczki, nędzarki, komornice, prostytutki – kobiety, które nie miały żadnego poparcia społecznego. Powszechna wiara w diabły, opętanie i czarownice została podważona w dopiero czasach Oświecenia. Od tego momentu poczęto energicznie zwalczać wiarę w tej kwestii.

Ostatni proces w Polsce
Prawdopodobnie w 1775 roku w Doruchowie koło Ostrzeszowa odbył się proces 14 czarownic. Trzy z nich zmarły podczas tortur, resztę zaś spalono na stosie w obecności kilku tysięcy gapiów. Szczegółową relację rzekomego naocznego świadka tego procesu oraz tortur i egzekucji tych niewinnych kobiet (takiego określenia wobec nich używał w swojej relacji autor) wydrukowano w 1835 roku w gazecie „Przyjaciel Ludu”. Józef Siemek w książce „Śladami Klątwy” pisze, że wiadomość o tej zbrodni zmobilizowała co śmielsze i uczciwsze umysły do walki z pokutującymi tak długo upiorami średniowiecza. W wyniku tego na najbliższym sejmie w roku 1776 podjęta została uchwała, która zabraniała sądom stosować tortury i rozpatrywać sprawy o czary. Współcześni historycy niekiedy kwestionują liczbę ofiar procesu w Doruchowie, uważając, że była ona mniejsza, a Janusz Tazbir podniósł, że istnieją przesłanki by uznać całe zdarzenie za wymyślone.

Natomiast ostatni na dzisiejszych ziemiach polskich (jednocześnie ostatni w Europie) przypadek spalenia domniemanej czarownicy na stosie miał miejsce w miejscowości Reszel na Warmii 21 sierpnia 1811 roku na terenie ówczesnego Królestwa Prus. Ofiarą była Barbara Zdunk. Oskarżano ją jednak nie tylko o czary, ale przede wszystkim o podpalenie. Podstawą oskarżenia był pożar na zamku w 1807 r., którego przyczyny pozostają niejasne. Proces trwał 3 lata. Sprawa winy budziła kontrowersje, jednak sąd w Królewcu zatwierdził wyrok. Przed spaleniem skazaną uduszono. Należy pamiętać, że Barbara Zdunk nie stanęła przed sądem jako oskarżona o czary i nie można uznać tego przypadku za spalenie ostatniej w Polsce czarownicy.

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Fot. sxc.hu




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat