Czy znasz najlepsze polskie filmy z ostatnich lat?

Najlepsze polskie filmy z ostatnich lat.
Kilka ostatnich lat to dla rodzimej kinematografii czas urodzaju. Nowe polskie filmy prezentują się odkrywczo, twórcy coraz odważniej podejmują nowe tematy, przełamują konwencje gatunkowe i sięgają po nowe środki wyrazu. I chociaż szczelina między kinem mainstreamowym a produkcjami niezależnymi i niszowymi jest coraz większa, da się w niej znaleźć wiele ciekawych obrazów. Wiele z nich obejrzycie w CANAL+ online.

Zimna wojna

Film Pawła Pawlikowskiego nagrodzony Złotą Palmą w Cannes i nominowany do Oscara w aż trzech kategoriach. “Zimna wojna” to zdecydowanie jeden z tych polskich filmów, o których w ostatnich latach mówiło się najwięcej. Swoją wyjątkowość dzieło zawdzięcza m.in. minimalistycznym, intymnym kadrom, muzyce będącej nie tylko ozdobą, ale elementem narracji oraz wielopłaszczyznowej fabule.

Dla jednych jest to głównie film historyczny, pokazujący życie w komunistycznej Polsce oraz Europie otrzepującej się z kurzu wojny. Dla innych, melodramat opowiadający o wiośnie i jesieni miłości pomiędzy kompozytorem Wiktorem i jego muzą Zulą. Można określić go też mianem dramatu psychologicznego, studium wpływu sytuacji geopolitycznej na osobowość jednostki. Jakby nie oglądać “Zimnej wojny”, trzeba przyznać, że to niezwykły film, gdzie w skromnej formie ukryto przejmującą treść.

Żeby nie było śladów

Film w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego jest ekranizacją reportażu Cezarego Łazarewicza pod tym samym tytułem. Przedstawiona została w nim sprawa Grzegorza Przemyka, dziewiętnastolatka zatrzymanego przez milicję i śmiertelnie pobitego na komisariacie. Poznajemy go na chwilę przed tragicznymi wydarzeniami, gdy świętuje zdaną maturę. Ta znajomość nie potrwa długo. Dwa dni po zatrzymaniu chłopak umiera. Jego śmierć rusza lawinę - ze strony władzy kłamstw, matactw, zacierania śladów, a po stronie społeczeństwa sprzeciwu wobec brutalności milicji i antykomunistycznych manifestacji.

“Żeby nie było śladów” nie jest typowym filmem historycznym czy biograficznym. Matuszyński wycina fragmenty reportażu Łazarewicza, robi skróty, w tempie sprintera biegnie przez opowieść, do której przyczynkiem jest historia warszawskiego maturzysty, ale faktycznymi bohaterami są bezduszny system i jego ofiary.

Córki dancingu

Polski musical filmowy to szczególny gatunek, o którym każdy słyszał, ale mało kto widział. Wydawać by się mogło nawet, że jest wymarły, bo najznamienitsze przykłady jak “Zakazane piosenki” Buczkowskiego czy “Upał” Kutza to dzieła sprzed kilkudziesięciu lat. Aż nagle pojawia się Agnieszka Smoczyńska i jej “Córki dancingu”. Film szturmem wkracza nie tylko na polskie ekrany kinowe, ale też zagraniczne. W recenzji "The New York Times’a” jest porównywany z dziełami Davida Lyncha, na festiwalu Sundance otrzymuje nagrodę specjalną.

Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalna i zabawna - na parkiety warszawskich dancingów lat 80. wkraczają dwie syreny. Ale pod kolorową, błyszczącą od cekinów i przerysowaną, jak makijaże w tamtych czasach, warstwą wierzchnią jest poważne kino opowiadające o kobiecości, dorastaniu, metamorfozach i poświęceniach, których wymaga życie pośród ludzi. “Córki dancingu” to bez wątpienia jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat, którego nie da się porównać z żadnym innym obrazem.

Boże Ciało

Daniel (Bartosz Bielenia) zostaje zwolniony z poprawczaka i ma rozpocząć pracę w stolarni. Ale ucieka z niej i na skutek zbiegu okoliczności zaczyna udawać księdza w prowincjonalnej parafii. Jak na totalnego naturszczyka, idzie mu całkiem nieźle. Jest co prawda dość ekscentryczny, a jego metody krzewienia wiary są zaskakujące, jednak większość parafian wierzy mu. Kłamstwo jest jednak szyte zbyt grubymi nićmi, aby nie wyszło na jaw.

Jan Komasa w “Bożym Ciele” porusza powracający od czasu do czasu w polskiej kinematografii temat Kościoła katolickiego, kleru i wartości chrześcijańskich. Ale podobnie jak we wcześniejszym “Mieście 44” (także do zobaczenia w CANAL+ online) nie kopiuje klisz, ale mówi własnym językiem artystycznym. Film z zabarwienia komediowego przechodzi w obyczajowo-dramatyczne bez zbędnego moralizatorstwa, często towarzyszącego produkcjom o takiej tematyce.

Ostatnia rodzina

“Ostatnia rodzina” to historia Beksińskich - malarza Zdzisława (Andrzej Seweryn), jego żony Zofii (Aleksandra Konieczna) oraz syna Tomasza (Dawid Ogrodnik). Opowieść toczy się na PRL-owskim, warszawskim blokowisku, w dusznych mieszkaniach z wielkiej płyty. Zdzisław tworzy w nich swoje surrealistyczno-ekspresjonistyczne obrazy i eksperymentuje ze sztuką wideo, a Tomasz ucieka z nich poprzez muzykę. Obaj są indywidualistami, artystycznymi duszami, których życie dalekie jest od zwyczajności. A jednak reżyserowi Janowi P. Matuszyńskiemu udaje się uchwycić także szarą codzienność, która ich dosięga. Swoich bohaterów portretuje z dystansu, zadając pytanie o koszt bycia artystą, o wpływ choroby na życie i twórczość, ale też o fatum, które zdaje się krążyć nad rodziną Beksińskich.

Artykuł sponsorowany




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat