Damsko-męskie inwigilacje

Inwigilacja partnera.
Bo ja Ci nie ufam.

Wszystko skupia się na zaufaniu, a raczej jego braku. Zaufanie - tak, piękne słowo, a jakie pożądane. Oklepany slogan przewijający się za każdym razem podczas rozmów na temat związków, miłości, partnerstwa, ale coś chyba jednak w tym sloganie się zawiera. Sceptyk łypnie okiem, skrzywi usta w ironicznym grymasie i powie "Jak mogę w pełni zaufać komuś innemu, skoro sam sobie do końca zaufać nie jestem w stanie?". Romantyk: "Bez zaufania do drugiej osoby, nie ma co mówić o związku. Zaufanie to fundament, bez którego nawet nie próbujmy budować czegokolwiek", i tak dalej, i tak dalej? Ręczyć za druga osobę wcale nie jest łatwo, tym bardziej dawać sobie uciąć przysłowiową rękę. Nie ma co się jednak oszukiwać - jeśli nie ufamy we względnie szczere zamiary pod naszym adresem, liczmy się z tym, że prędzej czy później, obróci się to przeciwko nam. Teoria samospełniającego się proroctwa może coś w tym temacie wyjaśnić? Dojdzie do tego, że zaczniemy bawić się w swoich prywatnych szpiegów, bacznie obserwujących najmniejszy ze swoich ruchów. A żądza poznania, rozwiązania zagadki, dotarcia do tego, co kryje prawda, bywa niejednokrotnie nieodparta.

Bo ja wiem, do czego jesteś zdolny
Często w momencie przyłapania swojego partnera na rozgrzebywaniu miłosnego życia drugiej połówki, padają słowa: "bo ty mi niczego nie mówisz", "bo już od dawna widzę, że coś jest nie tak." "Jakbyś się czuł/czuła, gdyby do mnie tak często pisał/pisała, dzwonił/dzwoniła koleżanka/kolega"? "Znamy się nie od dziś. Dobrze wiem, że sam mi niczego nie powiesz, bo nie chcesz mnie zranić. Ale ja po prostu chcę wiedzieć. Jeśli mnie nie kochasz, nie chcesz ze mną być, tylko powiedz. Nie zamierzam stać na drodze twojemu szczęściu. Myślę, że zasługuję na odrobinę uczciwości.- "Wiem, do czego jesteś zdolny/ zdolna. Zresztą, czego mogłam/mogłem się spodziewać. W końcu jesteś facetem/ w końcu jesteś kobietą"?. I tak dalej, i tak dalej. To jeszcze łagodne przykłady, będące dopiero wstępem do prawdziwych damsko-męskich burz.

Bo już raz mnie zawiodłeś
Fakt. Nic nie bierze się ot tak. Wszelkie pretensje z reguły znajdują swoje uzasadnienie. Wzajemnemu obwinianiu się i wywlekaniu słabostek nie ma końca. Z każdej strony sypie grad ostrych słów, umoralnień i gorzkich żalów. Nic tak nie kompromituje partnera, jak odkrycie jego pieczołowicie skrywanych grzeszków, wobec których stawia go ta najdroższa osoba. Ale mały szpieg, w roli którego stawia się "ofiara" też nie uniknie skompromitowania swojej poszkodowanej osoby. Dopuścił się bowiem przewinienia zasadniczego w postaci braku zaufania. Co więcej, posunął się do haniebnego aktu kontrolingu, ergo: wchodzi z butami w całe twoje życie i to bez pozwolenia. Tego, to już za wiele? I zaczyna się odwracanie kota ogonem: - Nie jestem twoją własnością! Nie jestem dzieckiem, które będziesz strofować, kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota. Jeżeli mi nie ufasz, może od razu darujmy sobie ten związek. Już mam nadopiekuńczych rodziców, systematycznie przeszukujących mi pokój, plecak, torebkę w poszukiwaniu różnej maści śladów nieposłuszeństwa, wykroczenia, kłamstwa?Nie potrzebuję kolejnej ich wersji...?

Kto to był, czego chciał?
- Kto dzwonił?
- a nikt
- Jak to nikt, przecież z kimś rozmawiałeś?
- Kolega.
- Ciekawe. Od kiedy to kolegą żegnasz się cieplutkim "papa, miłego dzionka"?
- Ojjj... jak zwykle się czepiasz. I najlepiej wszystko wiesz, daj już z tym spokój"

"A co ona się tak zalotnie do ciebie uśmiecha, skąd ją znasz"?

Tego typu scenariusze dialogowe na pewno większości z nas nie są obce. Ludzie, ich osobowość i charakter bywają rożne. Każdy też ma w sobie mniej lub bardziej rozwiniętą potrzebę posiadania czegoś na własność. Jest to naturalny odruch ludzki i jak najbardziej sprawdza się przy relacji człowiek-rzecz. Ale czy owe pragnienie powinno przekładać się na płaszczyznę człowiek-człowiek?

Bo ja Cię kocham?
Nadmierna zazdrość i zaborczość w przypadku relacji damsko-męskich byłyby właśnie dobrym przykładem traktowania partnera jako swojej własności. Paradoksalne, bowiem nawet słowo "partnerstwo" w takim wypadku nie znajdowałoby uzasadnienia. Własność posiadamy, sprawując dodatkowo nad nią kontrolę. Posiadany obiekt nie jest zatem usytuowany na równi, ale pod nami. Swą maskotkę przytulamy, kiedy nam się podoba, śpimy z nią, kiedy mamy na to ochotę, bawimy się nią, kiedy akurat nam smutno, ale przez głowę nam nie przejdzie, czy ona ma cokolwiek w tej kwestii do powiedzenia. Zresztą co nas to w ogóle obchodzi, przecież jest, bo spełnia swoją funkcję i jednocześnie nasze potrzeby, więc wszystko jest w jak najlepszym porządku? Czyżby?

Romantyczny egoizm
"MÓJ ci on", "Jesteś MÓJ i tylko MÓJ, najdroższy, cudowny, wspaniały". "Patrz tylko NA MNIE, troszcz się tylko O MNIE, myśl tylko O MNIE, tylko DLA MNIE żyj, oddychaj... jesteś MOIM powietrzem, żyć bez ciebie nie mogę"?. Taka zaborcza miłość, której opary wdychamy na każdym kroku w postaci wzorców serwowanych nam przez media, skupia się bardziej na pobudkach zagorzałego egoisty, niż na pragnieniu dobra drugiej osoby. Często, pochłonięci kreowaniem w swoich umysłach scenariuszy naszego życia przy boku "tej jedynej", "tego jedynego", słuchamy tkliwych love songów, zaczytujemy się tanimi romansami. Tak mydlimy sobie mózgi, że nie czujemy, jak mechanizm wytwarzania iluzji prawdziwej miłości prowadzi nas do utraty przysłowiowej głowy, zatracenia się kompletnie w drugiej osobie. Sęk tylko w tym, że takie uczucie przybiera postać czystego egoizmu. Zaczynają liczyć się tylko moje potrzeby i to, na ile są one spełniane przez drugą osobę. Jeśli wszystko w tej miłosnej machinie kręci się prawidłowo, tkwimy w rozkosznym błogostanie. Jeśli jednak coś szwankuje i partner zaczyna zbaczać z obranego przez nas kursu - włącza się alarm. Zakochany egoista zaczyna koncentrować się na tym, czy przypadkiem połowica nie dopuszcza się matactw, oszustw emocjonalnych, czy nie wystawia do wiatru, nie ukrywa czegoś. Tym samym uczucie oparte z założenia na dawaniu dobra drugiej osobie, zaczyna schodzić na dalszy plan. A czy o to właśnie chodzi?

Iga Zakrzewska
(redakcja@dlalejdis.pl)

Fot. Łukasz Bera



Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat