Nigdy nie byłam wielką fanką ani Godzilli, ani King Konga, by jakoś szczególnie śledzić ich losy. Podobały mi się klasyczne filmy z lat 50. i zdarzyło mi się grać w jakąś grę na PlayStation 2, więc bardzo ogólny ogląd na fabuły mam. Ten film zainteresował mnie jednak bardziej w kontekście tego, czy jest to coś, co nazywam w branży filmów i gier „odgrzewanym kotletem”, a więc wszelkie remaki i kontynuacje robione na siłę, czy faktycznie znalazł się pomysł na nową odsłonę czegoś, o wszyscy znamy i lubimy.
Jak głosi opis filmu: „monumentalna, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji walka trwa. Kong poszukuje rodziny wśród nieodkrytej warstwy Pustej Ziemi. Jednak to, co znajduje, okazuje się największym, jak dotąd, zagrożeniem dla ludzkości. Powstrzymają to tylko Kong i Godzilla, jeśli podejmą wspólną walkę”.
Fabuła jest w sumie ciekawa, acz z każdą chwilą filmu utwierdzałam się, że jednak w negatywnym kontekście. Zahaczała o absurd, ale absurdalną jeszcze nazwać jej nie mogę. Gigantyczne stwory podzieliły sobie świat, ale napotkały nowe problemy. Głównym jest nowy wróg. Ten wątek wydał mi się oklepany w kontekście „wróg mojego wroga...” i typowy dla filmów z tego gatunku.
Trochę zaskakująca była kwestia z relacjami rodzinno-stadnymi (?). Wyszła nieco tandetnie i również przewidywanie.
Wizualnie film zrobiono na mocno przeciętnym poziomie: można popatrzeć bez niechęci, ale nie ma też czego chwalić. Wszelkie efekty specjalne i sceny można krótko podsumować słowem: przeciętne. Bestie wydały mi się do bólu komputerowe, acz jeszcze takie, które mogą się podobać przyzwyczajonym do takich animacji. Mnie wręcz raziły. Cenię sobie jakość i uwielbiam, gdy wszelkie zwierzęta i potwory wyglądają realistycznie. Jednocześnie jestem przyzwyczajona do klasyki, opartej na kostiumach modelach.
Niektóre sceny wydawały mi się wręcz powtarzalne. Mimo że akcji było sporo, produkcja nie wywołała we mnie emocji wartych opisywania.
Przewidywalna fabuła i brak niuansów, które przyciągnęłyby moją uwagę na dłużej, sprawiły że film mnie nudził. Wydaje się, że twórcy postawili na odgrzewane motywy dla fanów Godzilli i King Konga. Łagodnie mówiąc: średni film, który od biedy można obejrzeć dla zabicia czasu i zaraz zapomnieć, niewart polecenia. A już na pewno niewart kupowania go na DVD.
Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)
„Godzilla i Kong. Nowe imperium”, Warner Bros., reż. Adam Wingard, 2024.