DVD „Urwis” - recenzja

Recenzja DVD „Urwis”.
Kolejne niesforne i wyszczekane czworonogi bawiące całą rodzinę?

„Urwis” (ang. „Trouble”) w reżyserii Kevina Johnsona wyszedł wreszcie na DVD. Film jest opisywany jako komedia familijna. Mimo że do takowych jestem sceptycznie nastawiona, akurat animacje o niezbyt mądrych, sprawiających kłopoty zwierzakach zawsze raczej lubiłam. Postanowiłam przekonać się, czy „Urwis” to powielenie schematu, czy też coś rzeczywiście nowego. Reżysera bowiem nie znałam, a opis brzmiał niebanalnie.

Po śmierci bogatej właścicielki pies Urwis musi nauczyć się, jak poradzić sobie w życiu wśród ulicznych Burków i Azorów, co oczywiście wcale nie jest takie łatwe. Kanapowiec początkowo wszystkich traktuje z wyższością, jednak w końcu trafia na początkującą piosenkarkę, która może nie ma wielkiego lokum, ale wielkim sercem nadrabia.

Tym, na co zwróciłam uwagę najszybciej i nie dawało mi spokoju do samego końca, była animacja. Jak na dzisiejsze czasy nie zachwyciła. Nie było w niej niczego specjalnego, a jednak niezbyt ładne, wielkogłowe i nieforemne postacie w tym przypadku mi przeszkadzały. Zostały zrobione jakby bez poczucia smaku i czułam, że coś podobnego już widziałam. Mimika czy zachowanie zostały niedopracowane, a głosy w polskiej wersji językowej kiepsko dobrane. Aktorzy wydawali się podkładać je bez serca, bez wczucia się w rolę. Płaskie dialogi im nie pomogły.

Od tychże tekstów właśnie przechodzimy do kolejnego słabego punktu, czyli fabuły. Mimo że teoretycznie pomysł na odnalezienie się rozleniwionego, rozpieszczonego psiaka w świecie przepełnionym problemami i troskami brzmi ciekawie, w praktyce daleko do tego. Dużo akcji, rozdmuchane wydarzenia i przekombinowane rozwiązania to w zasadzie wszystko, czym film uraczył widza. Brakowało mi w nim zastanowienia, refleksji. Rozumiem, że to komedia dla całej rodziny, jednak wolałabym, by treść wnosiła coś do życia widzów. Przesada i rozmach, jak również bohaterowie na siłę kreowani na zabawnych przyprawiły mnie jedynie o zmarszczenie brwi, nie wybuchy śmiechu. Komizm sytuacyjny też jakoś nie wyszedł, jednak nie mogę powiedzieć, by zupełnie go tam nie było.

Po prostu wszystko to nie miało większego sensu. Scenariusz swoją drogą, dialogi swoją, pewne sceny swoją – brakowało mi jakiegoś konkretnego centrum i większego sensu. Punktu, wokół którego to wszystko by się obracało. Wolałabym, by większy nacisk położono na spójność, treść wartościową, ambitniejszą, a wtedy i żarty czy zabawne sytuacje lepiej by się wyeksponowały. Tak mamy próbę stworzenia historii o trudnej szkole życia, ciągle burzoną scenami… po prostu dziwnymi (by za wiele nie zdradzić).

Film na pewno można obejrzeć, bo nie było w nim żenujących momentów. Niekoniecznie mądre działania bohaterów najmłodszych mogą bawić, ale starszych? Wątpię. Na pewno nie jest to animacja, która śmiechem edukuje lub daje do myślenia. Tytuł jak jeden z wielu.

Czy polecam? Niespecjalnie, aczkolwiek jest to w miarę bezpieczny film, który można obejrzeć bez żenady i rzeczywiście z całą rodziną. To jedna z tych produkcji, na których można spokojnie pójść po herbatę i nie odczuć, że coś się straciło.

Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)

DVD „Urwis”, reż. Kevin Johnson, 2019.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat