Eksplozja gatunkowa w angielskim wydaniu

Recenzja płyty Charlie Winston „Running still”.
Rzadko się zdarza, żebym przekonała się do płyty już po jej drugim wysłuchaniu, a tak właśnie było w przypadku nowego krążka Charlie Winston’a przekornie zatytułowanego „Running still”.

Wielbiciele muzyka na pewno nie będą zawiedzeni, ponieważ śmiało mogę powiedzieć, że kompozycje na nowej płycie są równie dobre, jak na wydanym przed trzema laty albumie „Hobo”.

Dodatkowo są one bardzo różnorodne. Znajdziemy tutaj zarówno emanujące pozytywną energią, elektryzujące kawałki takie jak Rockin’ In the Suburbs, kawałki rock n’ rollowe (Wild Ones) oraz nastrojowe, chillout’owe utwory w stylu ostatniego na płycie - Lift Me Gently, w którym Winston zawarł prostotę, która paradoksalnie jest kwintesencją jego muzycznej i tekstowej twórczości.

Mogłoby się wydawać, że powstanie przez to przytłaczający misz masz – nic bardziej mylnego. Muzyk przy każdym kolejnym utworze zaskakuje, nie narażając słuchacza na nudę.

Wszystko dopełnia angielski akcent, którego jestem wielbicielką, wyraźnie dający się usłyszeć w piosence Making yourself so lonely, nadając jej element zmysłowości i tajemnicy.

Przyznaję, że będąc entuzjastą innych gatunków muzycznych, nie zamykam się na odmienne nowości wydawnicze i cieszy mnie to, ponieważ mogłabym przegapić taką perełkę, jaką jest właśnie „Running still”.

Warto sięgnąć po tę płytę, gdy będziemy szukać ambitniejszych produkcji niż te, którymi karmią nas na co dzień komercyjne radia i programy muzyczne.

Anna Bilińska
(anna.bilinska@dlalejdis.pl)

Charlie Winston, „Running still”, Warner Music 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat