Nie zrażam się. Zumba jest połączeniem kroków i rytmów salsy, merenque, reggaetonu, samby. Czytam, że także cha-cha i taniec brzucha oraz rytmy afrykańskie mogą pojawić się na zajęciach. Trochę tańczę i jest mi trudno wyobrazić sobie to wszystko na raz.
Do tego wszystko w rytmach dynamicznej muzyki z fitnessowym stylem i choreografią. Można zrzucić parę kilogramów, zadbać o jędrność i ogólną kondycję.
Idę na Dzień Otwarty do Klubu Ruchu i Tańca ChiLATI. Chcę zobaczyć na własne oczy o co w tym wszystkim chodzi. Przyszedł instruktor. Włączył muzykę i zaczął tańczyć. Oczekiwałam pokrzykiwania, nazw kroków (których w fitnessie nigdy nie byłam w stanie opanować), a tu nic. Wszyscy tańczą. Przy dynamicznej muzyce opartej na merenque świetnie się bawią, śmieją, każdy w sumie tańczy co innego.
O co tu chodzi? Próbuję naśladować instruktora. Po paru minutach zrozumiałam! Zumba to zajęcia, podczas których instruktor pokazuje układ, a każdy tańczy na tyle na ile może i chce, dodaje swoją interpretację, ruchy bioder i rąk. Prosta i zabawna choreografia pozwala od razu uczestniczyć w zajęciach i to każdemu. Na sali byli i mężczyźni i kobiety (w różnym wieku). Każdy uśmiechnięty. Nikt nikogo nie poprawia, nie każe się wyprostować, podnosić wyżej kolan, wciągać brzucha. Spocona, zachwycona, uśmiechnięta i wytańczona z pewnością utrzymam postanowienie.
Tak dobrze się czułam, że zdecydowałam zostać jeszcze na następną godzinę i zobaczyć co to jest Latunga. W przerwie czytam, że to kolumbijska odmiana Zumby, że również i tu spotkam się z prostą choreografią, rytmami latynoskimi i fitnessowym tempem.
Wchodzę na zajęcia. Znów dynamiczna latynoska muzyka w moim odczuciu mniej skomercjalizowana, bardziej „uliczna”, tym razem instruktor mówi co zamierza zrobić, przy czym nie jak w fitnessie rzucając skomplikowanymi nazwami, a bardziej chcąc prowadzić nas i podtrzymywać na duchu, żebyśmy zachowały tempo. Znów radość z tańca, swoboda wyrazu i nieograniczone możliwości.
Przetestowałam na własnej skórze. Zumbę i Latungę tańczyć każdy może. Owszem zajęcia dynamiczne i męczące, ale tańczyłam po prostu tyle ile mogłam i na ile potrafiłam. Doskonała zabawa. Zakwasów, które później miałam nie nabyłam tylko od tańca. Sądzę, że te na brzuchu były po prostu od śmiechu, a jak wiadomo śmiech to zdrowie, więc na pewno popędzę do ChiLATI na Zumbę. I po zdrowie!