Miejsce: Zawoja u stóp Babiej Góry. Czas: niedawno. Główni bohaterowie: szef Witek oraz jego żona Kasia. Drugoplanowi bohaterowie vel czarne charaktery: Zofia pseud. „Szalona Zośka” i kelner pseud. „Wredny Kelner”.
Scena pierwsza: malownicza, atrakcyjna turystycznie kraina i postawiony w jej centrum „Styrnol”. Karczma została wybudowana dokładnie dwanaście lat wcześniej, na dodatek rękoma szefa Witka, za pieniądze unijne. Od trzech lat przynosi straty, a od... czasu bliżej nieokreślonego zbiera w internecie niepochlebne opinie, głównie przez czarny charakter numer dwa – Wrednego Kelnera, co wyżej tralala niż coś tam ma. Dania są w teorii regionalne, w praktyce zaś po prostu niesmaczne. Za ich przygotowanie odpowiada czarny charakter numer jeden – Szalona Zośka. Kobieta przy okazji przejęła władzę w kuchni, myśliwego Witka osadzając w roli upolowanej i lekko nadgniłej już zwierzyny.
Scena druga: spokój i nudę wynikające z braku klientów zaburza pojawienie się Magdy Gessler – bohaterki posiłkowej (w każdym tego słowa znaczeniu). Ma na sobie przyjazne oku wdzianko, za to jej nastawienie jest mniej przyjazne. Gani każdą z potraw i traktuje Szaloną Zośkę niczym czajnik, rozgrzewając jej trzewia do białości i doprowadzając do wrzenia. Bezlitośnie wytyka restauratorom błędy i idzie w pierony.
Scena trzecia: Złotoloka wraca, tym razem w stroju Yeti. Siada przy sfatygowanym drewnianym stole i przegląda internety, a działaniu temu towarzyszy jednostajnie przyspieszony wzrost wewnętrznego nerwa. Wkrótce i zewnętrznego. Siarczyście opieprza kelnera, co on olewa strumieniem środkowym. Szef i jego żona rozkładają ręce, dokładanie do biznesu ewidentnie stało się ich hobby i rozpaczliwie próbują zapobiec rewolucji. Sabotują działania Gessler, namawiając Szaloną Zośkę do strojenia fochów, na co ona z radością – i szaleństwem w oku, w końcu pseudonim zobowiązuje – przystaje.
Scena czwarta: Rewolucja dobiega końca, niestety wszystko poszło po myśli prowadzącej. Jedzenie staje się lepsze, a wnętrza biało-czerwone. Na ścianie wiszą skóry Yeti, Gessler oddycha z ulgą, że podczas polowania nikt nie pomylił się i nie wbił harpuna w jej udo. A nawet jeśli wbił, to dobrze się trzyma i wcale nie kuleje, może pod ubraniem chowa drewnianą nogę – nigdy nie wiadomo, ile w rzeczywistości trwa kręcenie odcinka. Ponieważ wszystko jest spoko-loko, widzowie zostają poproszeni o oderwanie zadków sprzed telewizorów i laptopów, a następnie udanie się do Zawoji, do odnowionej „Dzikiej Chaty”.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Fot. TVN