Marketingowcy nie szczędzą czasu ani starań, aby zachęcić jak największą liczbę osób do zakupu określonych towarów. Jednym ze sposobów utwierdzania klienta w opinii co do wartości oferowanych przed daną markę produktów jest stosowanie tak zwanego leanwashingu, czyli wmawianiu robiącym zakupy, że dany produkt jest bardzo korzystny dla organizmu, jest produktem naturalnym, produktem light, czyli takim, po który koniecznie trzeba jak najszybciej sięgnąć, aby należycie dbać o siebie i rodzinę, nawet wtedy, gdy ów towar spożywczy jest przetworzony, zawiera w sobie ma ogromną ilość cukru i nie ma tak naprawdę zbytnio zdrowego składu.
Specjaliści od reklamy do perfekcji opanowali sztukę zachwalania dóbr dostępnych na rynku, uwypuklając do maksimum ich zalety, milcząc o wadach. Tracą na tym ci klienci, którzy są podatni na sztuczki marketingowców oraz ci, którzy nie czytają dokładnie etykiet produktów, które nabywają. Leanwashing promuje bowiem nagminnie sprzedaż żywności z wysoką zawartością tłuszczu, cukru, ze sporą ilością kalorii, skrobią modyfikowaną, aromatami, różnymi niezdrowymi składnikami. Półki sklepowe uginają się od jogurtów, serków i soków owocowych, w których próżno szukać przyzwoitej ilości owoców, produktów mięsnych z minimalną zawartością mięsa w składzie, produktów czekoladopodobnych itp. I nie brakuje niestety sklepów które takie produkty sprzedają.
Odbiorcami ofert reklamowych bywają często rodzice małych dzieci, którym notorycznie zachwala się liczne "zdrowe" i smaczne dziecięce przekąski. Po wczytaniu się w skład takich produktów, okazuje się jednak, że niewiele one mają wspólnego z naprawdę zdrową i korzystną dla małych organizmów żywnością. Popyt na tego rodzaju towary ma się jednak, dzięki starannie przemyślanym kampaniom reklamowym, bardzo, bardzo dobrze. I nic nie wskazuje niestety na to, aby w najbliższej przyszłości, miało się to zmienić.
Iwona Trojan
(iwona.trojan@dlalejdis.pl)
Fot. freepik.com