Potęga miłości wobec choroby

Miłość w obliczu śmiertelnej choroby,
Wciąż planujemy. Realizujemy obecne plany i znów obmyślamy nowe.

Mamy nadzieję, że los da nam zrealizować wszystkie zamierzenia. I w gruncie rzeczy jesteśmy szczęśliwi, choć zapewne nie zdajemy sobie z tego sprawy. Bo jesteśmy zdrowi i nie musimy żyć chwilą.

Wielu ludzi, słysząc diagnozę traktuje ją jak wyrok śmierci. Zamykają się w sobie, oddalają nadzieję na wyleczenie, czekają na najgorsze. Z ich twarzy znika uśmiech i cała radość życia. Szczęśliwi jednak ci, którzy w obliczu choroby nie pozostają całkiem sami. Mając kochającą osobę o wiele łatwiej znieść ból i cierpienie. Jednak warto zadać sobie pytanie: czy miłość jest silniejsza niż choroba?

Prawdziwa miłość przetrwa wszystko, a trudne doświadczenia jedynie wzmocnią jej potęgę. Choroba wzbudza wiele skrajnych emocji: od strachu po obrzydzenie wobec samego siebie. Dotyka nie tylko chorujących, ale także ich drugie połówki. Życie pisze wiele romantycznych, ale także smutnych historii obrazujących siłę oddania wobec drugiego człowieka. Pewna śmiertelnie chora 18-latka miała tylko jedno marzenie: jeszcze przed śmiercią zdążyć poślubić swojego chłopaka. I chociaż cierpiała na zaawansowaną białaczkę, jej pragnienie udało się zrealizować. Pewna fundacja wydała jej piękne wesele, a wirując w sukni ślubnej w niczym nie przypominała chorej kobiety. Ukochany pozostał z nią, chociaż zachorowała. Nie przestraszył się i nie uciekł, nie pozostawił jej samej sobie. Postanowił wspierać dziewczynę aż do końca, trwać przy niej, opiekować się nią. Zapewne zdawał sobie sprawę, że nie nacieszą się sobą zbyt długo jako małżeństwo, mimo to się jej oświadczył.

Pewien amerykański fotograf Angelo Merendino zrealizował niezwykły projekt. Zapragnął uwiecznić walkę z chorobą swojej ukochanej, od diagnozy, aż do samego końca. Choć zdjęcia są smutne, wzruszają delikatnością i subtelnością. Mężczyzna trwał przy kobiecie upamiętniając jej osobę, tworząc świadectwo jej cierpienia, a jednocześnie towarzysząc jej nieustannie w tych trudnych chwilach. Śmiertelna choroba potrafi rozdzielić wiele par. Ludzie boją się trwać przy umierającym człowieku, zapominają o obietnicach i zobowiązaniach. Zaangażowanie się we wspólną walkę wymaga odwagi i empatii. Dobrze, że są ludzie, którzy przejawiają te cechy.

Obecność drugiej osoby potrafi działać cuda. Samotność na pewno nie pomaga wyleczyć nowotworu. Mając dla kogo walczyć, ludzie znajdują w sobie siłę, aby stawić czoła chorobie. Chcą zwyciężyć, aby móc znów cieszyć się spokojnym życiem. Miłość potrafi być więc „lekarstwem”. Co jednak, jeśli w obliczu choroby zostaniemy sami? Nie wszystkie historie kończą się happy endem. Czasami ciężar choroby sprawia, że bliscy odchodzą. Czy to oznacza, że uczucie było prawdziwe? A może to ludzie mają zbyt słabe charaktery? Wszystko zależy od sytuacji, jednak faktem jest, że miłość oraz poczucie bycia kochanym ma fundamentalne znaczenie w leczeniu nowotworów, co potwierdzają naukowcy.

Wiktoria Kuźniak
(wiktoria.kuzniak@dlalejdis.pl)

Fot. sxc.hu




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat