Książki pióra Singera znane są z ulokowania fabuły w polskich środowiskach żydowskich. W tym przypadku jest podobnie – trafiamy do warszawskiego świata literatury, w którym porusza się główny bohater, Aron, na scenie odgrywany przez Piotra Siereckiego. Wychowany w otoczeniu ortodoksyjnych Żydów odchodzi od tradycji znanej mu z dzieciństwa i przechodzi na stronę tego, co nowe. Choć uwikłany jest w romanse z różnymi kobietami, które poznajemy w trakcie przedstawienia, nie jest w stanie wyrzucić z pamięci Szoszy – swojej sąsiadki z dzieciństwa. W młodości łączyła ich bliska relacja.
Aron wychował się w Warszawie przy ulicy Krochmalnej. To właśnie tam połączyło go uczucie z Szoszą. Koleje losu odsunęły go od dziewczyny i od własnej przeszłości, do których pewnego dnia wraca spontanicznie, a może wiedziony przez przeznaczenie. Kiedy spotyka Szoszę, okazuje się, że jej życie nie było proste. Śmierć siostry, porzucenie matki przez ojca, poważne finansowe problemy – te wszystkie elementy silnie wpłynęły na kobietę. Nie urosła, przypomina właściwie nadal dziecko, również jej stan psychiczny nie pozostał obojętny na tragedie, które ją spotkały.
Dla tkwiącej w smutnej rzeczywistości Szoszy, odrzuconej przez środowisko, a nawet przez własnego ojca, spotkanie po latach z ukochanym Aronem, o którym nigdy nie zapomniała, jest wielką radością. Również dla zagubionego w swoim życiu mężczyzny staje się punktem zwrotnym. Zrobi wiele, żeby wyrwać swoją ukochaną z dzieciństwa z jej okropnej codzienności. Dodatkowo okazuje się, że uśpione uczucia, które były do tej pory raczej sentymentem, wybuchają w Aronie ze zdwojoną siłą. Jak potoczą się losy tej dwójki?
Twórcy spektaklu za pomocą dźwięków, ale również projekcji video, pozwolili widowni wyraźnie odczuć czasy, w którym przyszło żyć bohaterom spektaklu. Zbliżające się macki II wojny światowej, która żydowskiemu środowisku zgotowała zagładę, raz po raz ogarniały nie tylko scenę, ale również widownię. Z trwogą niemal widzowie wysłuchiwali archiwalnych nagrań. Nawiązano również do współczesności – ze zmienionym, dostosowanym do opowiadanej historii, tekstem ze sceny popłynęła piosenka „Testosteron”, którą oryginalnie wykonuje Kayah. Ten świeży element nadał sztuce wyjątkowości, która właściwie w całości była jedną z najbardziej oryginalnych, jakie miałam możliwość oglądać.
Na pewno nie jest to prosta historia. Bohaterowie „Szoszy” nie wymkną się nikomu z pamięci. Choć nie są to nam współczesne czasy, to losy Arona mogą być bliskie niejednej osobie, są właściwie uniwersalne. Mimo odsunięcia się na wiele lat od swojej przeszłości, tradycji, a nawet bliskich mu ludzi, mężczyzna ponownie wkroczył w świat, który kiedyś tak dobrze znał. Sytuacja ta pokazuje, jak zaskakujące może być przeznaczenie. Nigdy nie wiemy, co czeka na nas za zakrętem.
Katarzyna Kolibabska
(katarzyna.kolibabska@dlalejdis.pl)