Natalia Thiel: Od zawsze kochałam książki i czytałam je od najmłodszych lat. Z opowiadań mamy wiem, że nieraz zanudzałam otoczenie różnymi historyjkami, które niekoniecznie miały wiele wspólnego z rzeczywistością. Pierwsze nieśmiałe pomysły na powieści pojawiły się już dawno temu, lecz wówczas wydanie książki wydawało mi się równie prawdopodobne, co podróż w kosmos. Chyba dorosłość dała mi dopiero odwagę na realizację marzeń.
N.T.: To chyba pytanie do wydawnictwa :) Sądzę, że redaktorzy dostrzegli potencjał książki i znaleźli w niej coś urzekającego. Bardzo się cieszę, że obdarzyli mnie zaufaniem i mam nadzieję, że nasza współpraca szybko się nie skończy.
N.T.: Debiut z pewnością związany był z większym stresem. Przyznam, że obawiałam się nieco tego, jaki będzie odbiór „Walca dla Izabeli” przez czytelników, a już na pewno nie spodziewałam się tylu pozytywnych, pokrzepiających opinii. Dało mi to wiele energii do działania. Premiera „Dziewczyny z portretu” także dostarczyła mi wielu emocji ale tym razem byłam już dużo spokojniejsza.
N.T.: Co prawda obie książki nawiązują do podobnych ram czasowych, dotykają jednak innych problemów, dzieją się w innych miejscach. W „Walcu dla Izabeli” żywy był obraz holocaustu, okupacji Warszawy i istnienia getta warszawskiego, natomiast w „Dziewczynie z portretu” przenosimy się na Pomorze, ziemie wcielone do III Rzeszy, gdzie mieszkańcy siłą zmuszani byli do przyjmowania niemieckiego obywatelstwa, mężczyźni zaś wcielani byli do Wehrmachtu. Tło wydarzeń jest te same, lecz wojenna rzeczywistość jest zgoła odmienna. Nie zamierzam skupiać się wyłącznie na II wojnie światowej ale z pewnością sięgać będę do historii. Wiek XVIII i XIX to także bardzo ciekawe i bogate w wydarzenia stulecia.
N.T.: Czytam wiele książek historycznych oraz publikacji naukowych. Jeśli nawiązuję już do jakichś historycznych wydarzeń nie jest to nawiązanie przypadkowe, staram się zawsze wszystko sprawdzić, choćby i były to jedynie przeciętne ceny danego produktu w wybranym okresie. W dobie Internetu, wirtualnych archiwów, dawnych materiałów prasowych przeniesionych do katalogów internetowych można znaleźć takie informacje nie wychodząc z domu.
N.T.: Jestem bardzo nieregularną autorką. Piszę, kiedy mam czas, a muszę się jeszcze do pisania porządnie przygotować – czytam więc, szukam materiałów, przeczesuję Internet, blogi tematyczne, odwiedzam czytelnie; stąd też roczny odstęp między jedną książką a drugą. Sam pomysł to za mało. Bywa niekiedy, że żeby napisać jedną stronę potrzebuję kilku dni przygotowań, by sprawdzić czy dane wydarzenie mogło mieć miejsce.
N.T.: Nie zdarzyło mi się coś podobnego. Jak już mam pomysł to od początku do końca.
N.T.: Kilka lat temu natknęłam się na internetowy artykuł o zburzeniu Białego Dworu w Gdyni Orłowie. Nie miałam niestety nigdy okazji, by zobaczyć go na własne oczy, jednak dworek zaciekawił mnie na tyle, że zaczęłam szukać informacji o nim. W ten sposób pojawił się pomysł na osadzenie fabuły w analogicznym przedwojennym luksusowym pensjonacie, który nazwałam „Biała Dama”.
N.T.: Poniekąd. Biały Dwór, czyli pierwowzór Białej Damy, zamieszkiwało małżeństwo Jan i Łucja Maciaszek (książkowi Potoccy) którzy w istocie, w latach 20’ i 30’ prowadzili w nim elegancji pensjonat, goszczący najznamienitszych gości. Po wojnie Biały Dwór zamieszkiwał polski malarz, marynista Antoni Suchanek, pierwowzór Jana Dorosza z „Dziewczyny z portretu”.
N.T.: Jak już wspominałam „Biała Dama”, a właściwie „Biały Dwór” istniał naprawdę. W książce nawiązuję także do jego oryginalnego wyglądu i stylu architektonicznego.
N.T.: Nie sądzę, by w ich cierpieniu było coś wyjątkowego. Każdy człowiek, bez względu na czasy, w jakich przyszło mu żyć, dźwiga na plecach jakiś krzyż.
N.T.: Osobiście poszukuję książek, które zostają ze mną na dłużej, przy których się wzruszam, które dostarczają mi wielu emocji. Często sięgam po prozę fabularną, która z racji swego gatunku, posiada dość elastyczne podejście do faktów i wydarzeń, lubię jednak kiedy powieść mimo wszystko trzyma się realiów danego okresu i która przemyca jakieś ciekawostki dotyczące kultury, tradycji lub całkiem odrębnych dziedzin takich jak np. medycyna.
N.T.: Z czystym sercem mogę polecić sagi polskich autorów, takie jak „Spacer Aleją Róż” Edyty Światek, „Szepty i tajemnice” Agnieszki Janiszewskiej czy „Cukiernia pod Amorem” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Ostatnio sięgałam także po zagranicznym pisarzy, obecnie jestem w trakcie „Martina Edena” Jacka Londona i „Sagi rodu Forsyte’ów” Johna Galsworthy’ego. Myślę, że obie pozycje są godne polecenia.
N.T.: Napisanie kilkutomowej sagi to moje wielkie marzenie. Mam już pewien pomysł, ale jego realizacja wymaga czasu. Jestem jednak przekonana, że prędzej czy później pierwszy tom otrzyma ostateczny szlif i będzie mógł trafić w ręce czytelników.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Fot. Materiały wydawnicze