„Czarna Wdowa” – recenzja

Recenzja filmu „Czarna Wdowa”.
Ostatnimi czasy ogromną popularnością cieszą się filmowe produkcje o komiksowych superbohaterach. Najnowszym filmem goszczącym aktualnie na ekranach kin jest „Czarna Wdowa” ze Scarlett Johansson w roli tytułowej.

Prawdę mówiąc nie jestem wielbicielką komiksów Marvela oraz całej bandy Avengersów. Od zawsze byłam wierną fanką superbohaterów DC Comics z Batmanem na czele. Nie jestem też entuzjastką aktorskiego talentu Scarlett Johansson. Jednak jeśli chodzi o filmy opowiadające o silnych i niezależnych kobietach w roli głównej, to zawsze znajdę czas, by obejrzeć taką produkcję. Właśnie jedną z  takich komiksowych ekranizacji o odważnej i walecznej superbohaterce  jest „Czarna Wdowa” w reżyserii Cate Shortland.

Natasha Romanoff (Scarlett Johansson), po wydarzeniach z produkcji „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” jest ścigana przez Rossa (William Hurt). Kobieta zaszywa się gdzieś i czeka, by wyjść z podziemi i móc zacząć w miarę normalnie żyć. Mason (O-T Fagbenle), przygotowując kryjówkę w Budapeszcie dla nowych gości, zgarnia wszystkie czekające na nią przesyłki. Jedną z tych przesyłek była mała walizka pełna tajemniczych, czerwonych fiolek. Na walizce z pełną zawartością bardzo zależy Taskmasterowi, który pracuje w tajnej organizacji o nazwie „Czerwony pokój”. Jest ona odpowiedzialna za werbowanie małych dziewczynek i robienie z nich skutecznych zabójczyń zwanych Czarnymi Wdowami. Natasha, by ich powstrzymać, będzie musiała wrócić do Rosji i odszukać swoją rodzinę, której nie widziała ponad 20 lat. Konfrontacja z nimi przysporzy jej problemów oraz bolesnych wspomnień, ale będzie też zabawnie.

Produkcję kręcono w tak malowniczych miejscach jak Norwegia, Budapeszt czy Maroko, co sprawia, że „Czarną Wdowę” ogląda się zdecydowanie przyjemniej. Pod względem technicznym film jest genialny. Sceny walk, pościgów i wybuchów robią ogromne wrażenie, które wywołują efekt wow. Jeśli chodzi o kreację aktorską Scarlett Johansson to moim zdaniem wypadła słabo. Swoją rolą Natashy Romanoff wypadła niemrawo i nieco sztywno, chociaż nie można jej odmówić wdzięku i seksapilu. Rozumiem, że miało być nostalgicznie - na początku postać jest zagubiona, pełna wątpliwości, znajduje się na życiowym rozdrożu. Mimo to nie przekonała mnie do siebie. Takie samo wrażenie odniosłam, jeśli chodzi o rolę Rachel Weich, którą bardzo cenię, a która tym razem też wypadła blado i drętwo. Zdecydowanie lepiej od Johansson wypadła jej filmowa siostra, grana przez piękną i utalentowaną Florence Pugh. Myślę, że za chwilę będzie o niej bardzo głośno. Z kolei mocnym ogniwem produkcji jest David Harbour, który znakomicie  wciela się w Aleksieja/Czerwonego Strażnika, z rozrzewnieniem wspominającego czasy, kiedy był pierwszym superbohaterem Związku Radzieckiego. Jego Czerwony Strażnik to postać niemal komiczna, która bawi do łez.

„Czarna Wdowa” jest produkcją z feministycznym przesłaniem, nawiązującym do tematu handlu ludźmi oraz okrutnej wręcz przemocy wobec kobiet. Haniebne praktyki stosowane w wielu miejscach w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie, które przedstawiono w filmie polegają na nacinaniu lub usuwaniu niektórych lub wszystkich części żeńskich narządów płciowych. W "Czarnej Wdowie" odpowiedzialny za to barbarzyństwo jest Viktor Dreykov (Ray Winstone), twórca programu Red Room, który zmienia wyszkolone w niewolniczych warunkach dziewczyny w pozbawione własnej woli, sterowane chemicznie maszyny do zabijania.

Jak wspomniałam wcześniej, nie jestem fanką Avengersów, nie oglądałam też wcześniej żadnego filmu z tymi bohaterami. Nie mam więc żadnego rozeznania o co chodzi w ich historii. „Czarna Wdowa” jest kontynuacją opowieści, która została ukazana we wcześniejszych filmach. Dla takiego laika jak ja, który po raz pierwszy miał styczność z postaciami Marvela, wszystko może być nieco zagmatwane. Początkowo trudno połapać się o co chodzi, ale później poznajemy smutną i okrutną historię Natashy Romanoff vel. Black Widow oraz jej nieco skomplikowaną relację z rodziną. Okazuje się, że z rodzina najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Mnie „Czarna Wdowa” nie zachęciła do obejrzenia całej sagi jej kolegów, ale nie mówię, że produkcja mi się nie podobała. Czegoś mi w niej zabrakło, chociaż nie do końca wiem czego. Nie mniej jednak jeśli ktoś jest fanem produkcji Marvela i uwielbia drużynę Avengersów, zdecydowanie „Czarna Wdowa” przypadnie im do gustu.

Klaudia Kwiatkowska
(klaudia.kwiatkowska@dlalejdis.pl)

Czarna Wdowa, reż. Cate Shortland, Cinema City, 2021




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat