Koniec ciężkich wozów na trasie do Morskiego Oka

Koniec ciężkich wozów na trasie do Morskiego Oka. Górale czują się zdradzeni
Zmiany w przewozach konnych do Morskiego Oka wywołały burzę na Podhalu. Choć Ministerstwo Klimatu przedstawia porozumienie jako sukces, wielu mieszkańców regionu odbiera je jako porażkę. Do 2026 roku ciężkie wozy zastąpią lekkie bryczki, które będą mogły kursować tylko na pierwszych 2,5 km trasy. Na dalszym odcinku turyści będą musieli przesiąść się do elektrycznych autobusów.

Podhalańscy samorządowcy podpisali porozumienie, ale nie ukrywają, że zrobili to pod presją. Obawiali się całkowitej likwidacji transportu konnego, co mogłoby uderzyć w miejscowe rodziny utrzymujące się z tej działalności. Wielu mieszkańców czuje się zdradzonych, a część oskarża o to prezydenta Andrzeja Dudę. Są także głosy, że gdyby rządziło PiS, interesy górali byłyby lepiej chronione.

Porozumienie nie satysfakcjonuje również obrońców zwierząt, którzy od lat walczyli o całkowitą rezygnację z transportu konnego. Anna Plaszczyk z fundacji „Viva!” podkreśla, że rządzący obiecywali dialog ze stroną społeczną, a ostateczne ustalenia wprowadzono bez konsultacji.

Mimo że konie nie znikną całkowicie z trasy, zmiany oznaczają koniec tradycyjnych przewozów w dotychczasowej formie. Górale obawiają się, że to dopiero początek większych ograniczeń.

Ilona Podsiadła
(ilona.podsiadla@dlalejdis.pl)

Fot. freepik.com




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat