W ostatnich dniach lipca w polskich kinach pojawił się film ukazujący zabawną i ciepłą historię pewnego francuskiego urzędnika szczerze kochającego swoją pracę. Kiedy na tapet wzięto hasło „redukcja etatów”, Vincent był przekonany, że jego problem nie dotyczy. W końcu wiele osób można zwolnić, ale na pewno nie tak oddaną, przykładną i wzorowo – oraz stereotypowo, co widać w wielu scenach – wykonującą powierzone obowiązki.
A jednak. Historia „Pracownika miesiąca” rozkręca się w chwili, w której Vincent zostaje poproszony o przyjęcie odprawy i poszukanie innej pracy. Mężczyznę oburzają zarówno zwolnienie, jak i zaproponowana suma pieniędzy. Ponieważ ma prawo odmówić i wybrać opcję numer dwa – objęcie innego stanowiska urzędniczego – decyduje się na ten odważny i wyjątkowy krok. Zresztą ma po swojej stronie przyjaciela, który wspiera go i utwierdza w decyzji w chwilach zwątpienia.
Urzędników opierających się redukcji etatów jest niewielu. Słyszymy o nich jedynie z opowieści, wszak fabuła „Pracownika miesiąca” poświęcona została w całości Vincentowi. Upór mężczyzny miota nim po całym świecie i każe zmierzyć się z różnymi wyzwaniami: raz przerażającymi, innym razem do bólu nudnymi. Niektóre są zabawne, choć ogółem nie uważam tej komedii za szczególnie śmieszną. Zawiera typ humoru, który pozostawia mnie obojętną. Zapoznałam się jednak z opiniami innych widzów i wiem, że część bawiła się na seansie lepiej niż ja.
„Pracownik miesiąca” to lekki i sympatyczny film poświęcony przemianie człowieka. W żartobliwy sposób porusza ważny temat. Nadaje się na seans w dniu, w którym nie ma się ochoty na oglądanie filmów z drugim dnem, pełnych symboliki, skomplikowanych. Tutaj przekaz jest jasny. Zresztą wydaje mi się, iż nie chodzi o sam przekaz – finał – lecz o towarzyszenie bohaterowi w podróży i zmianach.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Pracownik miesiąca [film], reż. Jérôme Commandeur, Galapagos Films, Warszawa, 2022.