Samobójca w Teatrze Studio

Recenzja spektaklu "Samobójca" w Teatrze Studio w Warszawie.
Groteskowa opowieść, która zalewa publiczność falą czarnego humoru.

Studenci IV roku Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie postanowili wziąć na warsztat najbardziej znany utwór Nikołaja Erdmana, owiany legendą tekst, który przez lata blokowała rosyjska cenzura. Mowa o groteskowej opowieści o Siemonie Siemonowiczu Podsiekalnikowie, który z braku perspektyw życiowych postanawia popełnić tytułowy występek. Należy powiedzieć, że jest to ostra satyra, która aż ocieka czarnym humorem. Tak naprawdę „Samobójca” to swego rodzaju komedia, komedia, która w rzeczywistości przeraża. Istna makabreska, która wywołuje w widzu różnego rodzaju uczucia. Raz zaczynamy popadać w skrajną melancholię i zadumę nad losem naszego Samobójcy, by za chwilę poczuć zdenerwowanie, niepokój, a nawet strach. Emocje przenikają nas do szpiku kości. Ci, którzy liczą w tym przedstawieniu na elementy polityczne mogą zostać zaskoczeni ich brakiem. Bowiem twórcy postanowili zredukować te akcenty do minimum. I jak dla mnie okazało się to strzałem w dziesiątkę. Absurdalność niektórych problemów i sytuacji, które dzieją się na scenie przez ponad 2 godziny momentami wyprowadzała widza w las. Przepysznym szczytem absurdu jest scena ostatniego pożegnania z naszym Samobójcą, gdy ten leży na łóżku – rzekomo martwy – wokół zbiera się rodzina, znajomi i reszta osób, która czyhała na jego śmierć. Przy łóżku wielkie wieńce pogrzebowe, a nad bohaterem odprawiane są ostatnie modlitwy, jest i kadzidło. Wszystko tak, jak na prawdziwym pogrzebie. Ale nie do końca…

Mroczny cyrk, który odbył się wcześniej przed symulowanym ostatnim pożegnaniem jest niczym majstersztyk. Do ostatecznie zdecydowanego na śmierć Podsiekalnikowa przychodzą różne osobistości, które nakłaniają go do śmierci w imię różnych postaw. A to inteligent sugeruje śmierć w imię inteligencji, kupiec za kupiectwo, pisarz za artystów, duchowny za duchowość, a dwie konkurujące ze sobą damy sugerują, aby umarł z miłości (bądź odrzucenia?) do nich. Niezwykła zabawa, która dawała efekt w postaci salw śmiechu na widowni, więc czego może chcieć więcej aktor na scenie? Widz, który reaguje żywiołowo na przedstawienie jest niczym perła. Gratulacje! Szczególnie dla Jerzego Treli, który objął tych młodych studentów Wydziału Aktorskiego opieką pedagogiczną i troską, aby powstała tak dobra sztuka. Z kolei zespół aktorski składający się z kilkunastu osób przez ponad 2 godziny uzewnętrznia się na scenie, oddają się do dyspozycji widza i widać, że czerpią z tego niesamowitą przyjemność. Serce rośnie, gdy widzi się taki kwiat aktorstwa, który aż rozkwita. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję zobaczyć tę sztukę w swoim mieście – niekoniecznie w Warszawie – idźcie! Na pewno nie będziecie rozczarowani.

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Nikołaj Erdman „Samobójca", wystawiony w Teatrze Studio w Warszawie. Spektakl dyplomowy IV roku Wydziału Aktorskiego. Reżyseria i opieka pedagogiczna prof. Jerzy Trela. Scenografia Jan Polewka. Kostiumy Dorota Morawetz. Muzyka Jan Kanty Pawluśkiewicz.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat