Szczupłe ciało = szczęście?

Czego nie gwarantuje szczupła sylwetka?
W dzisiejszych czasach wiele spraw kręci się wokół wyglądu i szczupłej sylwetki. Czy nie zdarza nam się zbyt często przypisywać szczupłemu ciału więcej zalet, niż faktycznie ono ze sobą niesie?

Ze szczupłym ciałem kojarzą nam się same pozytywy; wydaje nam się, że lecące w dół kilogramy, zmienią nie tylko nasz wygląd zewnętrzny, ale i nasze życie. Zgrabna, atrakcyjna sylwetka przywodzi nam na myśl większą pewność siebie, siłę przebicia, odwagę i urok osobisty. Wraz z mniejszym rozmiarem, wyobrażamy sobie samą siebie jako zupełnie nową osobę. Myślę, że każda z kobiet lub zdecydowana ich większość snuje ambitne plany, jakie zmiany przyniesie ze sobą nowa dieta, nie mające nic wspólnego z utratą wagi. Lista może być nieskończenie długa: zawalczę o siebie w związku, odważę się na romans, wypracuję sobie awans, oddam się nowemu hobby, zacznę się lepiej ubierać, wreszcie zmienię fryzurę, będę jeździć do pracy na rowerze i tak dalej. W naszych projekcjach widzimy się jako nowa, zgrabna „JA”. Bez bagażu dodatkowych kilogramów, kompleksów, doświadczeń. Ale zaraz, zaraz, jak to?

Owszem, szczuplejsza sylwetka i atrakcyjny wygląd może powodować wzrost pewności siebie, ale niekoniecznie tak być musi. Nagle może się okazać, że mimo zmiany ubrań na o kilka numerów mniejsze, niewiele się zmieniło. Niestety, takie rzeczy, jak chociażby kompleksy, nie ulatniają się z naszej głowy wraz z utratą mozolnie spalanego tłuszczu. Spadek wagi nie działa jak magiczna różdżka na naszą podświadomość. Wszędzie możemy przeczytać o zaletach zrzucenia kilogramów, takich jak chociażby poprawia stanu zdrowia. Rzadko kiedy jednak poruszane są tego ciemne strony, np. brak komfortu i pewności siebie. Nagle dodatkowe kilogramy nie są już granicą i musimy zmierzyć się z faktami. Odkrywamy limity naszej pewności siebie, determinacji, talentu i stawiamy czoło naszym strachom, takim jak strach przed bliskością, czy poznawaniem nowych ludzi. Okazuje się, że w środku dalej tkwi twoje stare „ja”.

O co w tym wszystkim chodzi? Otóż, twoje nowe „ja” może być mniejsze, ale to nie czyni go automatycznie lepszym. Czasem potrzeba miesięcy, by pogodzić się z nową sytuacją, wyglądem i przede wszystkim osiągnąć należyty poziom psychicznego komfortu. Dochodzimy tutaj bowiem do bardzo ważnego punktu – największy wpływ na nas ma nasz własny obraz. Jeśli więc masz wiele kompleksów i zarzutów wobec siebie, nie zaczynaj zmian od rygorystycznej diety i gubienia kilogramów. Na początku skup się na bardzo ważnej osobie, którą jesteś właśnie ty. Doceń samą siebie, polub się. Przyjrzyj się swoim wadom i zaletom. Skup się na rozwoju osobistym i pogodzeniu się z własnymi ograniczeniami. Nie zmuszaj się do rzeczy, których nie lubisz i które cię męczą. Patrz w lustro z uśmiechem. Doceń to, co masz. Zrozum, że jesteś bardziej atrakcyjna, niż widzisz samą siebie. Nie czekaj ze zmianą garderoby, nową fryzurą i wymarzonymi wakacjami, aż stracisz dziesięć kilogramów. Zacznij żyć „tu i teraz”, w zgodzie ze sobą.

Nie chodzi oczywiście o uświadomienie sobie, że droga do szczupłej sylwetki jest złym wyborem. Warto schudnąć dla samej siebie i przede wszystkim tak, by poprawić naszą kondycję i zdrowie. Odrzuć myślenie o „walce” z nadprogramowymi kilogramami. Myśl o tym jak o nowym sposobie na życie, ze sobą w bardziej zdrowej i lubiącej siebie formie. Im jesteś zdrowsza, tym szczęśliwsza i na odwrót. Bądź więc dobra dla siebie, nie tylko w formie fizycznej, ale i psychicznej. Pamiętaj, że już teraz jesteś wystarczająco dobrą wersją siebie.

Joanna Złomańczuk
(joanna.zlomanczuk@dlalejdis.pl)

Fot.freeimages.com




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat