Wbrew tytułowi, który może bardziej kojarzyć się z problemami bohaterów „Gwiezdnych Wojen”, lektura nie należy do kanonu space opery. Może rzeczywiście trochę do nich nawiązuje. Każdy z nas ma swojego Darth Vedera. Część siebie ciemną, nielubianą, czasem niepasującą do wizerunku, który chcemy stworzyć. Nazwać to możemy wadą, problemem, złą cechą. Nie jest to zresztą aż tak bardzo istotne jak to, co chcemy ukryć przed sobą i światem. Jeśli bowiem staramy się ciągle coś schować i nie pamiętać o tym, w rzeczywistości poświęcamy temu wiele własnej energii. Najlepszym przykładem według autorki, ilustrującym to zachowanie, jest w tym przypadku kawałek grejpfruta trzymany w dłoni. Im bardziej staramy się nie pokazać innym, że go tam mamy, tym więcej siły nas to kosztuje.
Debbie Ford nie nakłania nas do powtarzania afirmacji zaprzeczających konkretnym sytuacjom w naszym życiu. Radzi nam, byśmy sięgnęli głęboko w siebie i zlokalizowali źródło tego, co je powoduje. Przyznanie się przed sobą, że odczuwamy złość, gniew, nienawiść, zazdrość (lub inne negatywne dla nas emocje) to pierwszy krok ku temu, żeby uzdrowić i zmienić swoje życie. Zasługujemy na miłość jako jedyne i niepowtarzalne jednostki. „Ja”, które tworzymy jest tylko nasze i oryginalne. Zapominamy o tym, poświęcając nieraz lata na leczenie zewnętrznych objawów. Możemy uczęszczać na terapię, szkolenia, rozwijać się duchowo. Jeśli jednak nadchodzi moment, w którym zastanawiamy się nad tym, dlaczego tyle lat pracy idzie na nic, bo nadal czujemy się beznadziejnie, oznacza to, że cały czas nie sięgnęliśmy do sedna tych problemów lub cały czas liczyliśmy na to, że uda je się ukryć.
Akceptacja własnego cienia, tego, czego usiłowaliśmy się pozbyć, jest również kolejnym krokiem do własnej wolności. W tym momencie przypomina mi się inna książka autorki fantasy – Ursuli Le Guin. W cyklu powieści o Ziemiomorzu jeden z głównych bohaterów Ged, długo walczył z nieznanym przeciwnikiem. Jak się potem okazało, nosił on imię Cień. Zdobycie tej wiedzy było dużym postępem. Także dla nas nazwanie swojego Cienia, wypowiedzenie tego na głos jest pierwszym krokiem do tworzenia elementów własnej tożsamości. Właśnie o tym mówią kolejne rozdziały książki „Jak wykorzystać ciemną stronę?” Nie ma idealnych recept, nie ma idealnych ludzi. Jeśli podejmujesz się pracy nad sobą, zastanów się, co spowodowało, że znajdujesz się w miejscu, w którym właśnie jesteś. Stwórz nową wersję własnej historii; nie bój się szukać odpowiedzi w sercu. Bądź gotów na naukę i czerp z własnego wnętrza.
W posłowiu Debbie Ford pisze o tym, że zmiana i nauka są ciągłym procesem. Wszystko jest możliwe, jeśli pozbędziemy się starych, raniących nas skorup. Każdy rozdział zawiera ćwiczenia, które mają nas przybliżyć do lepszego zrozumienia siebie i skierowania własnej energii na rzeczy, które faktycznie nam służą. Na tle innych poradników tego typu, ta książka jest inna. Pokazuje nam, jak wiele tracimy, tkwiąc w stereotypach, które nieraz zbudowaliśmy lata temu. Nie zaleca czytelnikom powtarzania samych afirmacji; nie twierdzi, że świat jest cudowny, chociaż ty masz depresję. Jeśli uwierzysz i przygotujesz się na spotkanie z samym sobą, masz szansę przekonać się jak różnorodną i cudowną osobą jesteś. Jak dodaje autorka, sama jest idealna i ułomna, piękna i brzydka. Wszystko zależy od tego, jak chcemy traktować samych siebie i czy pragniemy uczestniczyć w procesie, jakim jest ciągłe poznawanie własnego wnętrza.
Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)
Debbie Ford, „Jak wykorzystać ciemną stronę?”, Studio Astropsychologii