Są już nawet plany, że główną rolę miałaby zagrać Julia Roberts. Jednak, zanim udamy się do kina, warto sięgnąć po książkę „Dziki kwiat”. Uprzedzam jednak - rozpoczynając lekturę „Dzikiego kwitu”, nie nastawiajcie się na silne wzruszenia od pierwszych stron. Dość niepozorna z początku historia z czasem nabiera nie tylko tempa, ale i emocjonalnego przekazu
O Joan Root nie rozpisywały się polskie gazety, nie śledzono jej poczynań w telewizji, zapewne niewiele osób skojarzyło jej nazwisko. Mam nadzieję, że dzięki książce „Dziki kwiat” to się zmieni. Mark Seal, autor książki, stworzył powieść, która jest prawdziwa. I nie mam tu na myśli jedynie tego, że opowiada ona o życiu Joan Root, ale przede wszystkim to, że nie ma w sobie zakłamania, wyolbrzymień czy patosu. To (tylko z pozoru) zwykła historia kobiety, która swoje życie poświęciła na ratowanie afrykańskiej przyrody.
Wszystko zaczęło się od krótkiej notatki, na którą natknął się Mark Seal. Notatki o śmierci badaczki Joan Root. Zebrał potrzebne informacje i na tej podstawie napisał o niej artykuł do Vanity Fair. Wkrótce jednak okazało się, że artykuł to za mało. Mąż Joan sam zgłosił się do Marka z prośbą o napisanie książki o tej godnej podziwu kobiecie. I tak oto rozpoczęła się podróż Marka, nie tylko do Afryki, aby porozmawiać z tymi, którzy znali i pracowali razem z Joan, ale także podróż w przeszłość (między innymi na podstawie listów, które przekazał mu Alan Root) i wgłąb ludzkiej natury.
Biografię Joan Root można podzielić na dwie części – pierwsza opisuje jej życie u boku Alana Roota, ich wspólne podróże, marzenia, pracę. Druga część odnosi się do „ekologicznego” etapu w jej życiu, który rozpoczął się po rozwodzie. Uprzedzając podejrzenia – to nie jest książka przeznaczona dla ekologów – aktywistów, fanatyków czy obrońców przyrody. Mark Seal utrzymał w swojej powieści równowagę, dzięki której „Dziki kwiat” jest interesującą lekturą, której główną bohaterką pozostaje kobieta niezłomna, badaczka i doskonała organizatorka – Joan Root.
Obok książki Marka Seala nie można przejść obojętnie. To historia o robieniu tego, co się naprawdę kocha. O potrzebie dzielenia się z innymi, o niezłomności charakteru i samotnej walce z niemal całym światem. Joan Root nie omijały tragedie, nieobce jej było wielkie uczucie, z zamkniętej, nieco wycofanej kobiety, stała się w pełni świadomą swoich możliwości bojowniczką.
„Dziki kwiat” pełen jest anegdot, dygresji i epizodów, dzięki którym ta książka żyje. Jednak nie dla tych ozdobników, nie dla znanych nazwisk, które przewijają się przez książkę, należy ją przeczytać. Warto to zrobić dla Joan Root i dla siebie.
Agata Podgajska
(agata.podgajska@dlalejdis.pl)
Mark Seal, „Dziki kwiat”, Smak Słowa