„Restauracja na końcu wszechświata" – recenzja

Recenzja książki „Restauracja na końcu wszechświata".
Sięgnąć po „Restaurację na końcu wszechświata" bez znajomości części pierwszej? Czemu nie!

Tak, przyznaję się. Nie czytałam pierwszej książki Douglasa Adamsa. Nawet nie wiedziałam o jej istnieniu, zanim w moje ręce nie wpadła jej kontynuacja. Czy planuję nadrobić tę lekturę? Zdecydowanie!

Na początku mój wzrok przykuło wydanie – twarda oprawa, rzucający się w oko tytuł i wywołująca uśmiech ilustracja. Tak opakowana książka mogła zwiastować tylko i wyłącznie dobrą zabawę. „Restauracja na końu wszechświata" to kontynuacja „Autostopem przez galaktykę", gdzie poznajemy Artura – naszego głównego bohatera. Mimo braku znajomości części pierwszej, można się podczas lektury tej książki naprawdę dobrze bawić (czego jestem najlepszym przykładem).

Artur, razem ze swoim przyjacielem, wyrusza w kosmiczną podróż, której celem jest znalezienie... tytułowej restauracji, serwującej najlepszą kuchnię świata. Jest to jednak podróż niebanalna, bo po drodze czekają ich liczne przygody; sytuacje, którym trzeba stawić czoła, a przede wszystkim intrygujące postacie (w tym mniejsze i większe potworki). Jeśli zdecydujecie się na te podróż wspólnie z bohaterami, to trzeba zostawić za sobą sceptycyzm, zdrowy rozsądek i jakąkolwiek logikę. Na kartach tej książki dzieją się bowiem rzeczy, których często nie da się wytłumaczyć, a mimo wszystko są jak najbardziej na miejscu. Klejem-fundamentem tej historii jest jezyk, w jakim została ona opisana. No i nietuzinkowe, przewrotne poczucie humoru autora. To bardzo lekka i zabawna książka, na każdej stronie bardziej pobudzająca wyobraźnię.

„Restauracja na końcu wszechświata" ma wszelkie szanse na zjednanie sobie zarówno młodszych, jak i bardziej doświadczonych życiowo czytelników. Ci po prostu pod płaszczykiem scenek w kosmosie odnajdą wiecej nawiązań do popkultury i sytuacji z życia codziennego. Bo ta książka jest naładowana metaforami. Mam wrażenie, że ilekroć się po nią sięgnie, można odnaleźć w niej coś nowego. To książka naładowana pozytywną energią. Choć czasem... może cię celnie uderzyć. O tak: „Znowu uśmiechnął się tym wywołującym chęć rzucenia cegłą uśmiechem i tym razem (...) rzucił cegłą".

W „Restauracji na końcu wszechświata" nie zawiodło mnie nic. Wydanie, treść i fantastyczne ilustracje Chrisa Riddella naprawdę robią robotę. Jeśli nie chcecie tej książki zatrzymać u siebie (co jest dość mało prawdopodobne), to właściwie macie gotowy pomysł na prezent.

AP
(biuro@dlalejdis.pl)

Douglas Adams, „Restauracja na końcu wszechświata" Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2024




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat