„Pewnego razu w Wenecji” – recenzja

Recenzja książki „Pewnego razu w Wenecji”.
„Świat już zaczął go krępować. Nie chciał pracy, którą przyjął, nie chciał kończyć studiów, nie chciał być dorosły. Prawdopodobnie nie chciał też jeszcze poważnego związku.”

„Pewnego razu w Wenecji” to jedna z ostatnich powieści Magdy Knedler. Historia traktująca o losach Janka i Wioli. A może raczej należałoby napisać Janka i Anny, jego dziewczyny? Faktem jest, że każda z tych kobiet jest na swój sposób bliska głównemu bohaterowi. Dzięki pierwszej z nich czuje, że żyje; że jego pozbawiona do tej pory wyrazu egzystencja nabiera charakteru. Druga daje stabilizację życiową i poczucie przynależności do kogoś, namiastkę domu niwelującą wrażenie osamotnienia.

Którą z nich wybierze Janek? A co jeśli ta, której pragnie, nie zechce być jego?

Historia opowiedziana przez autorkę na kartach tej powieści nie jest jednoznaczna. Sprawia wrażenie opowieści wyciętej z rzeczywistości, w której nie zawsze wszystko jest tylko czarne albo białe. Tutaj znajdujemy wiele odcieni szarości, a sami bohaterowie bywają słabi i zagubieni we własnej egzystencji. Niestety, nie każdy z nas rodzi się z gotowym planem na życie. Niektórym określenie tego, co daje im satysfakcję, przychodzi z trudem. Są ludzie, którzy gubią się wśród oczekiwań innych, nie potrafią jasno postawić swoich granic. Taki też jest Janek. To mężczyzna o ogromnej wrażliwości, który zdaje się płynąć z prądem. Od samego początku robi tylko to, co należy i czego się od niego oczekuje, sporadycznie tylko decydując się na spontaniczność. Niestety konsekwencją tego jest niezadowolenie z życia i narastająca frustracja. Trudno jednoznacznie ocenić postępowanie bohatera, gdyż za jego zachowaniem stoją trudne relacje w domu rodzinnym i wysoka wrażliwość, skutkująca niską odpornością na krytykę innych. Choć zachowanie Janka można określić momentami jako złe i nieetyczne, warto mieć na uwadze względy, które za to odpowiadały.

Lektura powieści „Pewnego razu w Wenecji” zwraca naszą uwagę na cenne aspekty życia. Sugeruje, że jeśli chcemy osiągnąć prawdziwe szczęście, musimy żyć w zgodzie z własnym ja, nie decydować się na substytuty i półśrodki, gdyż nie są one w stanie zapewnić nam pełni szczęścia. Dają złudne poczucie radości, które jednak nijak się ma do prawdziwych emocji, wywołujących drżenie naszego serca. Historia opowiedziana przez autorkę ma również na celu podkreślenie jak ważne jest przy tym poszanowanie drugiego człowieka. Bywa, że nie umiemy postąpić właściwie, ale z biegiem czasu jesteśmy w stanie dostrzec nasze niedociągnięcia. Warto wtedy wyjaśnić pewne kwestie i wytłumaczyć nasz punkt widzenia, który w danym momencie przesłonił nam szerszy obraz sytuacji. Z powieści, w moim odczuciu, wyłania się trochę pesymistyczny obraz świata, gdzie nie wszystkie historie kończą się happy endem. Niestety takie jest życie, w którym czasem bardzo długo szukamy naszego przeznaczenia, błądząc i klucząc po omacku. Tu nie ma klarownych oznaczeń co jest dobre, a co złe. Droga do celu jest wyboista i pełna zdradliwych rozwidleń i tylko od nas zależy jak uda nam się ją przejść.

Katarzyna Jabłońska
(katarzyna.jablonska@dlalejdis.pl)

Magda Knedler, „Pewnego razu w Wenecji”, Mando, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat