„Samotnia” – recenzja

Recenzja książki „Samotnia”.
Znany pisarz, okaleczony po groźnym wypadku, musi rozprawić się nie tylko z własnymi demonami, ale też z otaczającymi go ludźmi, którzy zdają się skrywać więcej, niż odsłaniają.

Wyobraźcie sobie, że w wyniku groźnego wypadku tracicie wzrok. Z pewnością jesteście oszołomieni, smutni, przestraszeni. Po tym pierwszym szoku, gdy w szpitalu próbujecie przypomnieć sobie jak doszło do tego tragicznego zdarzenia, waszą pamięć zasnuwa czarna mgła. Nie potraficie odtworzyć ostatnich wydarzeń. I jakby tego wszystkiego było mało, wydaje wam się, że ktoś podszywa się pod waszą świeżo poślubioną żonę. W prawdziwym życiu byłby to przerażający scenariusz. W książkowym – zapowiada niezłą rozrywkę.

Dokładnie to przytrafiło się bowiem głównemu bohaterowi „Samotni” – Leonowi Cichemu. Jako że jest on popularnym autorem kryminałów, sytuacja w jakiej się znalazł, wydaje się być kiepskim żartem. Uszkodzony wzrok rozbudza jednak bujną wyobraźnię pisarza. Czy kobieta, która czuwała przy nim w szpitalu, a teraz opiekuje się nim w domu to jego żona, jak podpowiada logika, czy jednak obca osoba, jak krzyczy jego intuicj? A jeśli druga odpowiedź jest prawidłowa, to po pierwsze – gdzie jest jego prawdziwa żona? A po drugie – kim jest tajemnicza nieznajoma i czego może od niego chcieć?

Jeśli opis ten przywołuje wam na myśl slynną psychofankę z „Misery” S. Kinga, która więziła pewnego pisarza, to nic dziwnego. To skojarzenie nasuwa się samo, nawet bohater „Samotni” zaczyna rozważać, czy nie spotyka go przypadkiem coś takiego. Tego, czy faktycznie tak jest, oczywiście nie zdradzę, ale to nawiązanie zdecydowanie dodaje smaku całej historii.

Anna Kańtoch zastosowała w swojej książce bardzo ciekawy zabieg narracyjny – wydarzenia poznajemy z perspektywy naszego głównego bohatera. Ponieważ jest on niewidomy, my również nie otrzymujemy szczegółów i zarysu sceny, które można byłoby zobaczyć. Musimy w pełni zaufać pozostałym zmysłom Leona. Opowieść poznajemy więc w krótkich odsłonach, które są nagraniami bohatera. Jak na pisarza przystało, robi on notatki - w formie nagrań na dyktafonie  swoich codziennych doświadczeń, aby później móc wykorzystać je jako materiał do kolejnej książki.

„Samotnia” to bardzo dobrze skonstruowany, interesujący thriller. Choć nie mrozi krwi w żyłach, to z całą pewnością wciąga i uniemożliwia odłożenie książki na zbyt długo. Na początku akcja zdaje się płynąć wolniej, ale pamiętajmy, że narrację śledzimy z perspektywy pacjenta w rekonwalescencji, który musi choć trochę uporać się z nową sytuacją i swoimi ograniczeniami.

Jestem pewna, że książka bardzo spodoba się osobom, które po thrillery sięgają trochę rzadziej, bo dużo wiecej będzie można znaleźć w niej napięcia czy nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Dla bardziej doświadczonego czytelnika pewne rozwiązania fabularne mogą być łatwiejsze do rozszyfrowania, choć ciekawa jestem bardzo, czy komuś uda się poprawnie wytypować zabójcę (tak, tak, mamy też w książce morderstwo. I to właściwie niejedno, ale nie zdradzam nic więcej, żeby nie psuć zabawy z układania tych puzzli).

„Samotnia” Anny Kańtoch sprawdzi się jako ta poszukiwana lektura na plażę. Przy niej nie wiadomo kiedy mija czas.

AP
(biuro@dlalejdis.pl)

Anna Kańtoch, „Samotnia”, Marginesy, Warszawa 2023




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat