I co na to ustawodawca. Rozmawiamy o tym z Anną Machnowską z portalu-katalogu ślubnego PlanujemyWesele.
Marzec, kwiecień i maj były bardzo ciężkimi miesiącami dla branży ślubnej – wszystkie imprezy odwołane, biznes stanął w miejscu. A co z narzeczonymi, którzy mieli zaplanowane śluby na ten czas? Jak oni odnaleźli się w tym trudnym czasie?
Pierwsza reakcja panien młodych, bo to one głównie wypowiadają się na temat organizacji ślubów w mediach społecznościowych i piszą do nas, była oczywiście bardzo nacechowana emocjonalnie. Nie ma się zupełnie czemu dziwić! Dziś praca nad planowaniem ślubu i wesela trwa nawet dwa lata – głównie z tego powodu, że najbardziej oblegane sale weselne mają tak odległe terminy, przynajmniej na wesela sobotnie. Podobnie jest z zespołami muzycznymi i fotografami. Na samym początku, kiedy rząd wprowadzał pierwsze obostrzenia, pary żyły jeszcze nadzieją, że ta – zaskakująca dla nas wszystkich – sytuacja szybko minie i wszystko wróci do normy. Jednak co tydzień tysiące par zawierają związki małżeńskie, nie tylko w soboty, ale i piątki oraz niedziele, a nawet inne dni tygodnia. W związku z tym, tuż po wykryciu zagrożenia rozprzestrzeniania się koronawirusa, było wiele par, które musiały zrezygnować – tymczasowo – ze swojego wielkiego dnia.
Jakie rozwiązania mieli i mają do wyboru?
Do wyboru, tak naprawdę, mieli odwołanie lub przełożenie ślubu i/lub wesela na inny termin. Tu trzeba przyznać, branża spisała się na medal, bo – nie tylko we własnym interesie – większość zarządców sal, zespołów muzycznych i fotografów – od razu proponowała rezerwację terminów na przyszły rok. Oczywiście wiązało się to z pewnymi kompromisami, bo wiele sobót jest już zajętych na 2021 rok, ale – jak można było wyraźnie zauważyć – obu stronom zależało na załatwieniu sprawy w atmosferze wzajemnego zrozumienia i zorientowania na cel, a nie ewentualne trudności.
Co na to prawo?
Co do zapisów prawa, sytuację w warunkach epidemii należało rozpatrywać w kontekście zajścia przypadku siły wyższej albo niemożliwości świadczenia. Zgodnie z art. 475 Kodeksu cywilnego, jeżeli dłużnik nie ponosi odpowiedzialności za okoliczności, w związku z którymi świadczenie stało się niemożliwe – zobowiązanie wygasa. Przyjąć zatem należy, iż żadna z umów zawartych w ramach organizacji wesela – z salą weselną, z firmą cateringową, z zespołem muzycznym, fotografem – nie mogła zostać wykonana ze względu na ograniczenia wprowadzone Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 24 marca 2020 r. Dodatkowo, sytuacja nie była zależna od którejkolwiek ze stron umowy – siła wyższa w doktrynie prawa jest uznawana za zdarzenie zewnętrzne i niemożliwe do przewidzenia, którego skutkom nie można zapobiec. Pomiędzy niewykonaniem umowy, a wystąpieniem stanu siły wyższej musi zaistnieć związek przyczynowo-skutkowy. Faktem jest, że świadczenia nie mogły zostać spełnione w związku z wprowadzonym na obszarze RP stanem epidemii i obowiązującymi z tego powodu ograniczeniami. Warto tu zaznaczyć, że niemożność świadczenia skutkująca wygaśnięciem zobowiązania dotyczy sytuacji, kiedy już po zwarciu umowy (i powstaniu zobowiązania) wystąpi stan trwałej i obiektywnej niemożności wykonania zobowiązania. Dlatego umowy z terminem realizacji przypadającym w okresie stanu epidemii, które nie mogą zostać zrealizowane – nie mogą stanowić dla stron umowy strat finansowych czy bezpodstawnego wzbogacenia, bo właśnie takim staną się uiszczone kwoty za wygasłe zobowiązania. Z powyższego wynika, iż wszelkie zaliczki, zadatki i inne uiszczone kwoty podlegają zwrotowi bądź zaliczeniu na poczet umowy z nowym terminem realizacji. Dotyczy to także aktualnej sytuacji, kiedy organizacja wesel do 150 osób, z określonym reżimie sanitarnym, jest już możliwa.
Czyli nadal, kiedy możliwa jest już organizacja wesel do 150 osób, można odwołać wesele i odzyskać kwoty uiszczone w ramach przedpłat?
Tak, stan epidemii nie został zniesiony. Kolejne etapy odmrażania gospodarki są krokami po cienkim lodzie – dzieli je określony czas, po to, aby móc na bieżąco obserwować wpływ luzowania obostrzeń na ewentualne zwiększenie liczby zachorowań.
Pary mogą chcieć odwołać lub przełożyć wesele ze względu na to, że – na przykład – wielu gości odmówiło im przybycia, z obawy przed zakażeniem. Także ci, którzy spodziewali się wielu lub bardzo ważnych dla nich gości z zagranicy, decydowali się na odłożenie daty zawarcia związku małżeńskiego i przyjęcia na – bliżej nieokreślony na razie – termin, kiedy sytuacja zostanie opanowana. Pary marcowe i kwietniowe w znacznej liczbie przekładały uroczystości na jesień tego roku, ale i nie brakowało par, które jeszcze „liczyły” na lato.
Wracając do przedpłat, tj. zadatków i zaliczek, chciałabym podkreślić, że w przypadku niemożności zrealizowania przez salę uroczystości nie występuje odpowiedzialność odszkodowawcza. Zgodnie z art. 471 kc, w sytuacji niewykonania zobowiązania powstaje obowiązek naprawienia szkody. Nie dotyczy to jednak sytuacji, gdy niewykonanie zobowiązania stanowi następstwo okoliczności, za które strona umowy odpowiedzialności nie ponosi. A tak jest w czasie epidemii.
A jeśli para rezerwuje termin na przyszły rok, to czy ceny muszą zostać utrzymane na tym samym poziomie?
Nie. Strony umowy mogą zmienić termin realizacji przyjęcia i usług związanych z obsługą wesela, w ramach aneksu do uprzednio zawartej umowy. Wówczas wpłacone już kwoty zostają zaliczone na poczet należności za świadczenie usług w późniejszym terminie, ale zgodnie z nowymi ustaleniami stron. Wielu usługodawców powiększa ostateczną kwotę o wskaźnik inflacji, ale to naprawdę bardzo indywidualne decyzje biznesowe.
Z jakimi reakcjami par spotykali się państwo w swojej pracy?
Jak wspomniałam, pierwsze reakcje to były głównie szok, ogromne poczucie żalu, a potem bunt. Reakcje typowe jak w przypadku… każdej straty w naszym życiu. Uważam jednak, że my, Polacy, jesteśmy wyjątkowo odpornym na takie sytuacje narodem. [śmiech] Zaledwie po kilku dniach od ogłoszenia epidemii, fora dyskusyjne narzeczonych wrzały od pomysłów na to, jak wyjść z sytuacji obronną ręką. Otrzymaliśmy, jako medium – przypominam – wiele zapytań i próśb o poradę w tonie: „Wiem, że pewnie moje pytanie jest bez sensu, ale może wiecie, jaka jest szansa na to, że moje wesele będzie mogło się odbyć” – i tu padała data. Bardzo przykro nam było rozwiewać nadzieję tych osób, staraliśmy się podpowiadać możliwe rozwiązania, ale tak naprawdę sami trwaliśmy w zawieszeniu.
Jakie zatem pomysły mieli narzeczeni na to, aby nie załamać się z powodu konieczności odwołania lub przełożenia tej, tak ważnej dla nich, uroczystości?
Część par, choć stosunkowo niewielka – przynajmniej tak wynikało z naszych obserwacji – decydowała się na wzięcie ślubu w ramach obowiązujących zasad-ograniczeń. W sieci pojawiały się zdjęcia par w maseczkach, których oczy i tak wyrażały ogromną radość! Wesela albo były wówczas przekładane – na przykład – na pierwszą rocznicę ślubu lub na bliżej nieokreślony czas.
Zdecydowanie najwięcej par szukało nowych terminów. Ci, którzy dość szybko zreflektowali się, że tych jesiennych może być mało, dokonywali rezerwacji u swoich usługodawców, z adnotacją – zresztą z obu stron – że możliwe, iż epidemia potrwa dłużej i konieczna będzie kolejna zmiana terminu lub odwołanie imprezy. Pozostali, to te pary, które odwołały śluby i wesela, oczekując końca epidemii i zostawiając sobie czas na organizację wydarzenia w dużo późniejszym terminie.
Jak, w pani opinii, rzeczywistość, która zastała narzeczonych, wpłynęła na nich pod względem stresu, ale i relacji?
Nie jestem psychologiem, ale z rozmów z parami mogę wywnioskować, że pary świetnie sobie poradziły z tą sytuacją. Naprawdę niewiele było „skarg”, że odbycie się uroczystości zostało uniemożliwione lub musi być odłożone na inny czas. Jak wspomniałam, ślub to tak bardzo emocjonalne wydarzenie dla większości par, że trudno im się dziwić, że przeżywały swoistą żałobę po niespełnionym marzeniu w czasie, na który czekały tak długo i w dużym stresie. Jednak zaradność Polek i Polaków pozwoliła na nieomal błyskawiczną weryfikację planów, a często była inspiracją do tego, aby dokonać pewnych zmian, czy nawet… zaprosić mniej gości, tłumacząc to epidemią. Nie widzę w tym nic złego – pary, często ulegając presji otoczenia, zapraszają na swoje wesele osoby, których tak naprawdę nie znają – daleką rodzinę, osoby wobec których rodzice czują się zobowiązani do zaproszenia w ramach rewizyty. To delikatny temat, ale faktycznie niektóre pary na pewno skorzystały na tej sytuacji. [śmiech]
Także styl ślubu i wesela czasem musiał i musi ulec zmianie, ze względu – chociażby – na inną porę roku, na którą zostaje przełożony ślub. Tu także uważam, że pomysłowość par nie ma granic, a wzajemne wsparcie w ramach grup ślubnych, na przykład na Facebooku, pokazuje, że ludzie naprawdę potrafią się jednoczyć. To bardzo pocieszające w czasach, w których tak bardzo nie mamy czasu na pielęgnowanie relacji i działanie w ramach wspólnot.
Co do relacji samych par, na bazie reportaży ze ślubów, które przygotowywaliśmy, ale także właśnie wypowiedzi w ramach grup w mediach społecznościowych, panny młode opowiadają o tym, że takie sytuacje zbliżają do siebie partnerów. Czasem są pierwszą „próbną” stresującą sytuacją w związku, z której – jak myślę – pary wychodzą obronną ręką. Nie sposób też nie zauważyć, że napięcie, tak bardzo często towarzyszące organizacji wesela, zostało ukierunkowane w inny sposób, a podejście do tematu zracjonalizowane. I bardzo dobrze! Wszak ślub to okazja do radości i celebrowania, a nie skupiania się na ewentualnych przeciwnościach po drodze. [śmiech]
Fot. AdobeStock
Informacja prasowa