„Zarzut” – recenzja

Recenzja książki „Zarzut”.
Czy „Zarzutowi” Mroza można postawić sporo zarzutów? Czym się książka broni?

Jako osoba śledząca losy Joanny Chyłki, po nową książkę Mroza o niej oczywiście musiałam sięgnąć, mimo że nie zachwycało mnie od dłuższego czasu, jak autor ciągnie losy bohaterki oraz jak ogólnie spada poziom jego twórczości.

W „Zarzucie” do Chyłki zgłosił się ksiądz, któremu prawniczka i jej siostra wiele zawdzięczają – to on przed laty wyciągnął do nich pomocną dłoń, kiedy najbardziej tego potrzebowały. Obecnie jednak ciążą na nim zarzuty o pedofilię – i mimo że są przekonujące, Chyłka nie jest gotowa uwierzyć w jego winę. Wraz z Kordianem podejmuje się jego obrony, choć ten ma poważne wątpliwości co do niewinności duchownego. Jak zdradza wydawca, sprawa wystawia na  próbę nie tylko ich związek, ale także umiejętności prawnicze – niekorzystne dowody się piętrzą, a w sprawę angażuje się młoda, pełna werwy oskarżycielka, zwana „Chyłką prokuratury”.

Na początku warto zaznaczyć, że po zakończeniu poprzedniej książki, czyli „Werdyktu” i pewnym odbiegnięciem od zwyczajnego pisania tom po tomie, nie mam problemu z wróceniem do typowo „chyłkowych” realiów. Nie chcę zdradzić szczegółów, o co chodzi, by nie zaspoilerować, więc krótko: to kontynuacja ze spójnym przejściem. Siedemnasty tom, podobnie jak poprzedni, wydaje się odbiciem w kierunku „dawnego Mroza”. Nie mogę napisać, by był to powrót na dobry tor, bo wciąż mam wiele zastrzeżeń, jednak książka wyszła w miarę dobrze.

Autor zmniejszył ilość przesadzonych i sztucznych, śmiesznych, nie zaś zabawnych (jakie pewnie miały być w założeniu) dialogów oraz scen, które wręcz mierzą. Owszem, trochę specyficznego humoru, opartego głównie na słownych przepychankach Joanny i Kordiana uświadczymy, jednak te na szczęście Mróz lepiej niż w paru gorszych tomach wyważył. Pewnie przełożyła się na to fabuła, nieco poważniejsza i problematyczna. Ponownie poddany próbie został związek głównych bohaterów, a nie tylko to, jak radzą sobie w prawniczym świecie. Proporcje treści dotyczącej wątku osobistego, a sprawy, którą zajmują się prawnicy, uważam za dobre. Nie miałam niedosytu w żadnej z kwestii. Do tematu pedofilii w kościele i całej rozprawy pisarz podszedł w ciekawy sposób, stawiając parę złożonych, trudnych moralnie pytań swoim bohaterom i w konsekwencji czytelnikowi.

Nie oznacza to jednak, że jest to tytuł specjalnie trudny w odbiorze czy przytłaczający. Czyta się go lekko, m.in. za sprawą dużej ilości dialogów. Samą fabułę Mróz jak zwykle urozmaicił paroma ciekawostkami. Jak zwykle użył języka pełnego odniesień do tematów bieżących, kulturowych, jak również do swojej własnej twórczości. Biorąc się za ten tom, warto więc orientować się ogólnie także w innych seriach Mroza.

Po „Zarzucie” stwierdziłam, że po gorszym okresie, autor znów odzyskuje wiatr w żagle, lecz wciąż miałam wrażenie, że książkę pisał trochę na siłę. Zawiniły zwłaszcza pewne przerysowane rozmowy, zachowania bohaterów, jednak przesady nie było na tyle dużo, by szczególnie to męczyło.

Sprawa sądowa i wątek relacji bohaterów autor zgrał umiejętnie i poprowadził w dość ciekawy sposób. Fani Chyłki mogą śmiało sięgnąć po ten tom, nie obawiając się spadku „Mrozowej” jakości, choć muszą wziąć namiar, że to poziom nieco wyższy niż w ciągu ostatnich gorszych miesięcy, nie zaś zachwycająco wysoki poziom równy początkom autora.

Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)

Remigiusz Mróz, „Zarzut”, Czwarta Strona, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat