Co piąty Polak zmaga się z chorobą tarczycy

Eksperci alarmują: system ochrony zdrowia może nie wytrzymać
Według analizy przygotowanej przez ekspertów Radamed, już niemal 20% Polaków cierpi na schorzenia tarczycy – a liczba chorych systematycznie rośnie. Choroby te dotykają przede wszystkim kobiety i osoby w średnim oraz starszym wieku, jednak coraz częściej pojawiają się również u ludzi młodych. Tymczasem dostęp do specjalistycznej opieki endokrynologicznej pozostaje poważnym wyzwaniem.

Kobiety chorują kilkukrotnie częściej
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że już w 2019 r. problemy z tarczycą deklarowało 15,8% kobiet i 2,5% mężczyzn. Najczęściej diagnozowane są niedoczynność tarczycy (często związana z chorobą Hashimoto), nadczynność, choroba Gravesa-Basedowa, guzki, a także rak tarczycy – ten ostatni odnotowuje niepokojący, systematyczny wzrost zachorowań.

– W grupie kobiet w wieku 55–64 lata współczynnik nowych zachorowań sięga blisko 1700 na 100 tys. – to jeden z najwyższych poziomów zapadalności w całej populacji. Dolegliwości tarczycowe, które jeszcze niedawno kojarzyły się głównie z wiekiem średnim i starszym, coraz częściej diagnozowane są także u młodszych pacjentów – w tym u nastolatków i dzieci w wieku szkolnym. To sygnał alarmowy, który pokazuje, że zaburzenia hormonalne przestają być problemem jednej grupy wiekowej, a stają się wyzwaniem zdrowotnym o coraz szerszym zasięgu społecznym - mówi jeden z lekarzy pracujący w Radamed.

Wzrost zachorowalności to nie chwilowy trend
Dane Narodowego Funduszu Zdrowia i GUS wskazują, że w ciągu ostatnich pięciu lat odsetek osób z rozpoznaniem choroby tarczycy wzrósł o kilka punktów procentowych. Tylko choroba Hashimoto – najczęstsza przyczyna niedoczynności tarczycy – dotyczy dziś około 800 tys. osób w Polsce. W tym samym czasie liczba rozpoznań nowotworów tarczycy wzrosła do blisko 2 tys. rocznie, z tendencją do dalszego wzrostu. Eksperci szacują, że do 2030 roku liczba ta może przekroczyć 3 tys. przypadków rocznie, co oznacza, że rak tarczycy stanie się jednym z częściej diagnozowanych nowotworów u kobiet.

Choć dolegliwości związane z tarczycą występują we wszystkich regionach kraju, analiza wskazuje na wyraźne różnice regionalne. W województwie pomorskim już kilka lat temu notowano chorobowość przekraczającą 9500 przypadków na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w lubuskim – poniżej 6800. Na szczęście dzięki wprowadzeniu powszechnej jodacji soli kuchennej, problem wola z niedoboru jodu został w Polsce znacząco ograniczony. Obecnie powiększoną tarczycę stwierdza się jedynie u 2–4% populacji, głównie wśród osób starszych.

Dostępność endokrynologów? Niewystarczająca
W Polsce aktywnie pracuje około 1820 endokrynologów – to zaledwie 4,7 specjalisty na 100 tys. mieszkańców, czyli poniżej średniej krajów UE. Co istotne, zdecydowana większość z nich działa w dużych ośrodkach miejskich, podczas gdy pacjenci z mniejszych miejscowości często mają ograniczony lub wręcz symboliczny dostęp do specjalistycznej pomocy. Braki kadrowe mają bezpośredni wpływ na długość kolejek – w wielu przypadkach na konsultację trzeba czekać nawet pół roku.

— System nie nadąża za rosnącą liczbą pacjentów. A prognozy demograficzne są bezlitosne. Do 2030 roku aż 1/3 kobiet i ponad 1/4 mężczyzn w Polsce będzie miała 60 lat lub więcej – a to właśnie seniorzy najczęściej potrzebują pomocy endokrynologa – zauważa Maciej Mazurek, założyciel Radamed.

Według raportu Agencji Oceny Technologii Medycznych, w Polsce działa niespełna 600 poradni endokrynologicznych. W przeliczeniu na mieszkańców, najgorsza sytuacja panuje na Dolnym Śląsku i w województwach o małej gęstości zaludnienia. W wielu powiatach nie ma ani jednego miejsca, gdzie pacjent mógłby uzyskać specjalistyczną pomoc na NFZ.

Problemem są też limity szkoleniowe
Choć liczba pacjentów rośnie, dostęp do specjalistów nie poprawia się w odpowiednim tempie. Endokrynologia nadal nie jest uznana za specjalizację priorytetową, co przekłada się na ograniczoną liczbę rezydentur – wiosną 2025 roku Ministerstwo Zdrowia przyznało zaledwie 19 miejsc w skali całego kraju. To stanowczo za mało, by zaspokoić potrzeby starzejącego się społeczeństwa i wzrastającej liczby pacjentów z chorobami przewlekłymi.

Telemedycyna – ratunek dla przewlekle chorych?
Wobec rosnącego zapotrzebowania na opiekę i chronicznych braków kadrowych, telemedycyna może częściowo odciążyć przeciążony system. Szczególnie w przypadku chorób przewlekłych, takich jak niedoczynność tarczycy, które wymagają stałego przyjmowania leków i regularnych recept.

Dzięki zdalnym konsultacjom pacjenci, także ci z mniejszych miejscowości, mogą szybciej skonsultować wyniki badań, otrzymać e-receptę czy zasięgnąć porady bez konieczności wielomiesięcznego oczekiwania na wizytę stacjonarną. Szczególnie w przypadku chorób przewlekłych, takich jak niedoczynność tarczycy, które wymagają systematycznego przyjmowania leków i regularnego odnawiania recept, telemedycyna może znacząco poprawić jakość życia.

– Model hybrydowy, łączący opiekę zdalną z wizytami osobistymi w przypadkach wymagających dokładniejszej diagnostyki, to szansa na poprawę dostępności i komfortu leczenia. W codziennym pośpiechu nietrudno zapomnieć o zabraniu leków z domu czy zbyt późno zorientować się, że recepta wygasła. Szybki dostęp do specjalisty online w takich sytuacjach to często jedyna realna pomoc – podkreśla Maciej Mazurek z Radamed. Eksperci zaznaczają jednak, że aby telemedycyna mogła skutecznie wspierać leczenie chorób tarczycy, potrzebne są jasne wytyczne, szersze finansowanie i większa otwartość systemu ochrony zdrowia na nowe modele opieki.

Fot. Materiały prasowe
Informacja prasowa




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat