„Historia Carrie” to opowieść o młodej kobiecie, podobnej do swoich rówieśniczek z marzeniami wcale nie zupełnie innymi od nich. Przynajmniej tak jest do pewnego momentu, potem jej świat zmienia się zupełnie i nic nie jest już takie, jak wcześniej...
Książki pozwalają przenieść się w całkiem inną rzeczywistość, dostępną jedynie dla wtajemniczonych. Dzięki lekturze wydaje się ona doskonale znana, ale czy można powiedzieć, że wie się o czymś wszystko tylko na podstawie literatury? Przed Carrie stoi okazja sprawdzenia, jak teoria ma się do praktyki. Zaczytywanie się to jedno, lecz możliwość przeżycia dokładnie tego, co bohaterowie kusi, szczególnie, gdy ma to związek z najgłębszymi pragnieniami. Warunek jest jeden - całkowita uległość, poddanie się woli kogoś innego, bez względu na wszystko i wszystkich. W każdym momencie można zakończyć ten układ, każda ze stron wie przecież na co się pisze. Powiedzieć „tak” czy wycofać się i zapomnieć o tym, co tak długo było skrywane w głębi umysłu? Bycie niewolnicą wywołuje określone skojarzenia, są one szczególne, gdy dreszcz emocji pojawia się w czasie czytania opowieści, w których przyjemność równa się z bólem.
Carrie otrzymuje propozycję poznania od podszewki roli, w jakiej nie ma miejsca na jej zdanie. Ktoś inny przejmie kontrolę nad każdą jej decyzją, krokiem, a nawet myślą, po prostu nad nią całą. Nie będzie już miejsca na samodzielność i indywidualizm. Czy wielbicielka „Historii O” może nie zgodzić się na taką ofertę? Niepowtarzalna okazja, by przeżyć dokładnie to, co wcześniej było słowami na papierze, wzbudzającymi emocje i pragnienie doświadczenia tego samego. Czy lektura może aż tak wpłynąć na czytelnika, że ten będzie chciał sprawdzić w realnym świecie jej prawdziwą wersję?
Miłość? Raczej tak. Uczucia? Na pewno. Romantyczne uniesienia? Nie! Na czym więc opiera się ten związek? Nie na tym, co zwykle. Zamiast czułości żelazna dyscyplina. Przyjemność jest równa bólowi. Jest pan oraz jego niewolnica. Carrie zna te zasady doskonale, przecież nie raz o tym czytała, teraz sama jest częścią takiego scenariusza. Każdy dzień, a nawet godzina przynoszą jej nowe doznania, dotkliwe i zapisywane w pamięci boleśnie. Zawsze istnieje możliwość wyjścia z tego świata, lecz czy młoda kobieta zmieni swoje zdanie? Przecież chciała tego, co otrzymała. Nikt jej zmuszał do podjęcia decyzji.
Książka Molly Weatherfield „Historia Carrie” nawiązuje „Historii O” i jak się szybko okazuje, nie ogranicza się jedynie do tego. Autorka czerpie inspirację do swojej opowieści od swej poprzedniczki, trudno nie mieć wrażenia, że jest to swoiste porównanie emocji targających bohaterkami obu książek. To nie jest kolejna wersja „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, chociaż temat wydaje się bardzo podobny, wręcz ten sam. Aż nazbyt realne opowiadanie i bajka, tak w skrócie można podsumować obie pozycje. W czasie czytania wciąż pojawiało się pytanie dlaczego tytułowa postać brnie w coś, co przynosi jej ból i upokorzenia? Co jest warte tego, co doświadcza bohaterka? W imię czego zgadza się na to wszystko?
„Historia Carrie” budzi różnorodne emocje - gniew, niekiedy zdumienie, często niedowierzanie. O gustach podobno się nie dyskutuje, a książka Molly Weatherfield jest z kategorii tych, o których opinię każdy powinien wyrobić sobie sam. Gdy uczucia dochodzą do głosu czasem budzą się demony...
Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)
Molly Weatherfield, „Historia Carrie”, Warszawa, Czarna Owca, 2013