Jedna książka, trzy autorki. Jak wyglądał proces tworzenia książki „Gangsterzy. Zrodzeni z mroku”?

Wywiad z Agnieszką Siepielską, Anną Wolf i Moniką Nerc, autorkami książki „Gangsterzy. Zrodzeni z mroku”.
Trzy kobiety, trzy pisarki, różne charaktery, odmienne wizje. Wspólna książka była prawdziwym wyzwaniem. Czy podczas prac iskrzyło i jaki jest efekt finalny?

Skąd pojawił się pomysł, aby napisać „wspólną” książkę?

Agnieszka Siepelska: Na pomysł „wspólnej” książki wpadła Ania Wolf. Zaproponowała współpracę mnie i Monice. Oczywiście bez wahania się zgodziłyśmy!

Anna Wolf: Pomyślałam, że super byłoby napisać co wspólnego, bo każda z nas ma w swoim dorobku solowe powieści. Napisanie pełnowymiarowej historii zajmuje zdecydowanie więcej czasu, a taka książka z krótszymi wersjami, mogłaby być strzałem w dziesiątkę.  Znam się z dziewczynami, zapytałam, czy chciałby wziąć udział w projekcie. Zgodziły się. I tak powstała wspólna książka, z której jestem dumna.

Czy pisząc książkę konsultowały Panie ze sobą motywy powieści, bohaterów lub samą treść?

Monika Nerc: Od samego początku wiedziałyśmy, że projekt będzie krążyć wokół motywu gangsterskiego oraz zdecydowałyśmy, że chcemy nawiązać w jakiś sposób do naszych poprzednich dzieł – właśnie dlatego u mnie pojawił się bohater znany z serii „Dziedzic podziemia”. Omówiłyśmy wspólnie pewien detal, lecz oprócz tego pozwoliłyśmy sobie na całkowitą swobodę w tworzeniu swoich opowiadań.

AW: Detalem tym był bohater wydanych już powieści: mafijnych bądź motocyklowych. Reszta była już dowolna. Niczego więcej nie konsultowałyśmy

AS: Na szczęście każda z nas pisze powieści o podobnej tematyce, więc nie było problemu z koordynacją.

Czy fakt, że napisały Panie książkę we 3 pobudzał kreatywność i wyobraźnię?

AW: W moim przypadku nie zmieniło to niczego w sposobie podejścia do pisania mojej części. Nie ograniczało, a kreatywność jest zawsze wskazana. Jak wspominałyśmy naszym wspólnym mianownikiem są pierwszo lub drugoplanowi bohaterowie z poprzednich naszych solowych powieściach.  A czy historie są w jakikolwiek sposób spójne, najlepiej przekonać się samemu, sięgając po książkę

AS:. Każda z nas miała już też historie, które chciałaby w jakiś sposób zakończyć, lub rozpocząć, więc dalej płynęłyśmy z prądem :) Bardzo fajny pomysł podsunęła nam nasza redaktorka, z którą często współpracujemy i którą chyba wszystkie uwielbiamy. Wpadła na pomysł takim małym smaczkiem, aby w każdej z historii umieścić motyw kradzieży pojazdu. Bardzo trafiony pomysł.

MN: Ja nie czułam żadnego rodzaju ograniczenia, a bardziej pozytywną presję, żeby napisać jak najlepszą historię.

Skąd czerpią Panie inspiracje przy tworzeniu swoich historii?

AS: W moim przypadku to chyba po prostu słynna, ukochana wena. Żebym mogła napisać jakąkolwiek książkę, scenę w niej muszę ją widzieć oczami wyobraźni, czuć to co czują bohaterowie, ale wiele pomysłów bierze się z rozmów z rodziną, znajomymi, wtedy pojawiają się też nowe pomysły.

AW: W moim przypadku inspiracje czerpię z życia, filmów, z głowy, z rozmów z ludźmi.

MN: Główną inspiracją jest zawsze muzyka - jest taką niewidzialną siłą, która pcha mnie w odpowiednią stronę podczas tworzenia. Dzięki niej buduje szczelny mur, pozwalający mi zapomnieć o rzeczywistości i zamykam się w świecie wyobraźni. Czasami również czerpię inspiracje z wydarzeń bądź osób z mojego życia, więc trzeba przy mnie uważać, co się mówi, bo mogę jakąś część wykorzystać w swoich książkach.

A czy czytelniczki mają wpływ na dalsze losy ich ulubionych bohaterów, czy z góry wiedzą Panie jakie będą ich dalsze losy?

AS. W większości przypadków los bohaterów jest już przesądzony, ale bywa, że czytelniczki podsuwają pomysły, pytają czy para drugoplanowych bohaterów doczeka się swojej własnej historii, wtedy również tworzą się kolejne pomysły.

AW: Moje czytelniczki oczekują, że każda powieść będzie miała happy end, ale czasem nim do niego dojdzie, trzeba dać bohaterom trochę przeszkód. Wtedy jest ciekawiej i nie wszystko jest takie oczywiste. Osobiście nigdy nie wiem, jak się książka skończy prócz tego happy endu. Czasem mam jedynie zarys fabuły, a każda kolejna strona żyje swoim życiem. Bywa, że efekt końcowy się różni do jakiegoś mojego założenia, ale to dobrze. Po prostu nie trzymam się sztywno ram.

MN: Ja z kolei jestem maniakiem kontroli, dlatego moje historie są pisane według szczegółowego planu, a los bohaterów jest przesądzony na samym początku. Już wiem, co czeka w przyszłości wszystkie postacie, które stworzyłam, nawet jeśli były uważane za mało znaczących bohaterów drugoplanowych, ale… muszę przyznać, że uwielbiam, jak moje czytelniczki starają się przewidzieć moje plany.

Kiedy pojawiła się z Paniach potrzeba, aby przelewać swoje historie na papier?

AS: W moim przypadku z pasji do czytania i z Wattpada. Przeczytałam tam kilka historii i ot tak stwierdziłam, że spróbuję stworzyć własną historię. To miało być chwilowe oderwanie od rzeczywistości, potem przerodziło się w moje małe hobby.

MN: W moim przypadku miłość do słowa pisanego towarzyszyła mi od… zawsze. Pisanie jest dla mnie odskocznią od rzeczywistości. Lekarstwem, które wywołuje uśmiech na moich ustach. Już w gimnazjum tworzyłam wiersze o nieszczęśliwej miłości, niespełnionych marzeniach, później nastąpiła drastyczna zmiana i zaczęłam pisać opowiadania fantastyczne. Niestety wszystkie dzieła z tamtego okresu wylądowały w śmietniku, a ja skupiłam się na romansach mafijnych.

AW: Piszę od około chyba siedmiu lat. Pomyślałam sobie: „Dlaczego by nie spróbować?”.

No właśnie, dlaczego zdecydowały się Panie na lit. Obyczajową i romans?

AS: Ponieważ sama bardzo te gatunki lubiłam, obok kryminału, dlatego często też często między wątki miłosne często rzucam bohaterom kłody pod nogi.

AW: Ten gatunek jest bliski mojemu sercu, gdyż czytam głównie właśnie taki, co nie znaczy, że stronię od innego typu literatury.

MN: Ponieważ miłość jest nieprzewidywalną siłą, która jest w stanie wszystko zmienić. Czasami jest delikatnym dotykiem, który pomaga człowiekowi powstać, albo sztyletem, rozdzierającym skórę i doszczętnie niszczącą wszystko na swojej drodze. Poza tym… życie nie miałoby bez niej sensu.

Czyli również prywatnie są Panie czytelniczkami literatury obyczajowej?

AS: Oczywiście!

AW: Mogę się pod tym podpisać obiema rękami.

MN: Z kolei moja biblioteczka jest głównie przepełniona fantastyką (w szczególności tymi pozycjami, w których wpleciono dodatkowo wątek miłosny), ale znajdują się w niej również książki z literatury obyczajowej oraz kilka z literatury faktu.

Literatura obyczajowa i romanse z roku na rok zdają się zyskiwać na popularności, czy czują Panie ten trend np. podczas spotkań autorskich?

AW: Ciężko ocenić, ponieważ takich spotkań miałam naprawdę mało, ale na tych, na których byłam, frekwencja dopisywała. Więc śmiało mogę stwierdzić, że jest to popularna literatura.

AS: Myślę, że pojawia się też coraz więcej historii w tej tematyce i ogromny wpływ na to mają social media. Wydaje mi się jednak, że ogromny wpływ na to mają czytelniczki, które polecają znajomym i rodzinie dany gatunek czy konkretną książkę.

MN: Dla mnie ta cała sytuacja jest czymś nowym, ponieważ w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że moje książki zostaną wydane, a już nie wspomnę o tym, że zdobędę grono wiernych czytelniczek. Mimo iż na targach w Warszawie nie miałam własnego stanowiska, to wiele osób odnalazło mnie w tłumie, poprosiło o podpisanie książki albo chociaż o zdjęcie, więc jak najbardziej literatura obyczajowa cieszy się popularnością, która nie słabnie, lecz zyskuje coraz większą popularność. Widać to również wyraźnie w mediach społecznościowych.

Motyw gangsterski lub tzw. „bad boya” często pojawia się w literaturze obyczajowej i romansach, jak Panie sądzą, co przyciąga czytelniczki do tego typu bohatera?

MN: To tak jakbym zapytała, dlaczego zakazany owoc smakuje najlepiej… Zła strona zawsze wydaje się ciekawsza – niebezpieczeństwo, intrygi, szemrane interesy, tajemnice, porachunki mafijne, a w samym środku rodzi się gwałtowne uczucie, rozpalające zmysły, jak i wyobraźnię.

AW: Myślę, że to, czego nie ma się w życiu codziennym przyciąga. Ta inszość sprawia, że jest ona atrakcyjna. Działa tutaj nasza wyobraźnia, a ja zostawiam jej jeszcze szerokie pole do popisu.

AS: Wszystkie kochamy „bad boyów” :) Osobiście nie potrafię chyba tworzyć grzecznych bohaterów. Uwielbiam kreować aroganckich, nieraz złych do szpiku kości bohaterów, którym czasami nawet sama życzę, żeby karma miała szpilki kiedy przyjdzie ich kopnąć, a z drugiej strony każdego z nich kocham. Oni sami zaś też w końcu rekompensują bohaterkom i nam swoje wcześniejsze postępki, bo przecież „ łobuz kocha najbardziej” :) Kilkukrotnie przeczytałam już w internecie opinię, że tacy faceci w książkach są najlepsi, ale nie wszystkie czytelniczki chciałyby spotkać ich w prawdziwym życiu i o to chodzi. Otwieramy książkę, żeby spotkać tam coś innego. Coś, co doprowadza nas momentami do szału, żeby za chwilę rozśmieszyć lub doprowadzić do łez. W momencie, gdy zamykamy książkę wracamy do własnej, ułożonej rzeczywistości.

MS: Dokładnie. Przed czytelniczkami otwierają się drzwi do nieznanego im świata pogrążonego w mroku, który przeważnie mogą poznać wyłącznie w książkach.

Czego możemy się spodziewać w nadchodzących miesiąca i czego życzyć?

AS. Kolejnych „sercołamaczy” :) Niedługo pojawi się kolejna część Synów Zemsty i bardzo wyczekiwana przez czytelniczki druga część „Pętli kłamstw”. Potem czytelniczki będą mogły poznać bohaterów nowej serii. To będą bardzo źli chłopcy. Czego życzyć? Weny i żeby czas tak nie pędził podczas tworzenia kolejnych historii. Przede wszystkim jednak usatysfakcjonowanych czytelniczek, bo to one są najważniejsze, ich zadowolenie to taki motor napędowy do dalszego tworzenia.

AW: Nadchodzi kilka premier, bo tak się złożyło, zresztą pierwszy raz, że wyjdą co miesiąc. Mam nadzieję, że czytelnicy będą usatysfakcjonowani zwartością umieszczoną w książkach. A czego życzyć? Myślę, że zdrowia – chociaż brzmi tak banalnie – i chyba niekończącej się weny.

MN: Nieskończonej weny twórczej – na takie życzenia nie miałabym jak ponarzekać.  A co do planów wydawniczych, to one zmieniają się tak szybko, że wolę utrzymywać je w tajemnicy, dopóki jestem pewna, że nic ich nie zdoła zniszczyć.

Fot. Materiały prasowe




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat