„Klauni” – recenzja

Recenzja książki „Klauni”.
Polskie sci-fi podszyte horrorem, czyli mroczna historia, która zaczęła się od zatrzaśnięcia w aucie z martwym klaunem.

Na rynku ukazała się nowa powieść sci-fi, która przykuła moją uwagę i zwabiła mnie kilkoma aspektami: krajem pochodzenia (rodzima produkcja!), opisem fabuły (alternatywa zwykłej i przewidywalnej przyszłości), wydawnictwem (lubię książki spod skrzydeł Novae Res), wątkiem z horroru (klauni? yes, please!) oraz wyglądem (niby książki nie ocenia się po okładce, a jednak).

Do powieści Odysa J. Korczyńskiego, debiutanta w wielkim literackim świecie, podeszłam bardzo optymistycznie co – uwaga: spoiler – podziałało na jej niekorzyść. Historia zaczęła się mrocznie, oryginalnie i tajemniczo, a wyjątkowy nastrój utrzymywał się przez kilka początkowych rozdziałów. Niestety, kiedy na scenie pojawił się wątek genów, przeszczepiania duszy pomiędzy ciałami, materializowania się oraz stopniowe wyjaśnienia skomplikowanych powiązań szefów, wynalazców i badaczy, poczułam się zagubiona, a wkrótce zmęczona.

Język „Klaunów” nie jest trudny, a wręcz bardzo przyjemny, poprawny. Powieść dzieli się na części, ponieważ przeplata wątki głównych dla historii bohaterów. O ile pierwszy zaprezentowany wątek bardzo mnie wciągnął i czytałam go z przyjemnością (scena z martwym klaunem w aucie to absolutny hit), o tyle pojawienie się kolejnego, lekko mnie skołowało. Co jednak ważne, dopuszczam myśl, że sięgnęłam po powieść w złym czasie, dlatego jej nie skreślam. Póki co odłożyłam ją na półkę, by odczekała co najmniej kilka miesięcy. Gdy będę gotowa, spotkamy się ponownie.

Powieść jest przyjemna, lecz wymaga skupienia. Niczego więcej nie mogę o niej powiedzieć. Na chwilę obecną nie przekonała mnie, ale czuję, że warto dać jej drugą szansę. Prawdopodobnie na jesieni lub zimą, gdy fantazyjny klimat zbudowany przez Korczyńskiego dopasuje się do zalegającej w powietrzu mgły, deszczu i szybciej zapadającego mroku.

A co z wami? Myślę, że jeśli jesteście fanami mieszanek sci-fi z thrillerem, a do tego chcecie zobaczyć, jak w takim wydaniu radzą sobie Polacy, po „Klaunów” sięgnąć możecie, a nawet powinniście. Ale! Upewnijcie się, że macie siły i głowę do zapamiętywania naukowych szczegółów, bo inaczej coś wam może umknąć, jak zdarzyło się to mnie.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Odys J. Korczyński, Klauni, Gdynia, Novae Res, 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat