Kruca fuks. Alfabet góralski – recenzja

Recenzja książki - Kruca fuks. Alfabet góralski.
Każdy, kto kocha Zakopane i Tatry powinien zajrzeć do książki „Kruca fuks. Alfabet góralski”.

Ta publikacja to dzieło dwóch zakochanych w Tatrach reporterów: Pawła Smoleńskiego, zdeklarowanego Podhalanina i Bartłomieja Kurasia, górala z dziada pradziada. Przybliża ona tatrzańską kulturę oraz góralski temperament.

Książka „Kruca fuks. Alfabet góralski” składa się z kilkudziesięciu, subiektywnie wybranych, ale charakterystycznych haseł, np. gwara, Blumenfeld, grule, Pęksowy Brzyzek, Dolina Chochołowska, copka z gniozdkiem, TOPR, oscypek czy Morskie Oko. Przez smak Śliwowicy, surowe piękno Giewontu i małą szarotkę, przez osiągnięcia sportowe Bachledy czy Fortuny, muzykę Bartusia Obrochty, a także halny – autorzy przybliżają kulturę Tatr. Ukazują góralski smutek, powagę, wzruszenie i śmiech oraz radość z obcowania z melodią gwary.

Osobiście w Zakopanem byłam raz w życiu. Dokładnie, tylko raz. I może zaraz ktoś postawi mi zarzut pt. „Jak można być tylko raz w Zakopanem? Przecież to zimowa stolica Polski!” Odpowiem posługując się odrobiną czeskiego: ano można. Pojechałam, aby się przekonać jak tam jest. Było to 3 lata temu, w lipcu. I ten urlop wspominam jako jeden z najgorszych. Przez cały tydzień pobytu w Zakopanem padał deszcz. Dzień i noc. Noc i dzień. Nieustannie. Pogodę mogłabym jeszcze przeżyć, ale te wszystkie śmieszne busy, którymi trzeba wszędzie dojeżdżać, bo okolica jest rozciągnięta jak naleśnik na patelni. Te zatłoczone Krupówki, na których komercja wylewa się uszami. Te wszędobylskie podrobione serki górskie na widok, których człowiekowi aż zasycha w gardle. Gdzie to piękno natury? Gdzie prawdziwe oscypki? Gdzie pejzaże, potoki górskie i góry? Oczywiście, niewiele ich uświadczyłam mając codzienne mgły na niebie i zero widoczności. Po górach w takiej pogodzie strach chodzić, więc człowiek wybrał się w doliny. W dolinach jak to w porze deszczowej błoto i plucha. No niestety, miałam wówczas dużego pecha. Nie zakochałam się w Zakopanem od pierwszego wejrzenia, a kolejnego po tych traumatycznych przeżyciach raczej nie będzie. Jedynie Morskie Oko puściło do mnie oczko i w nim zakochałam się bez pamięci. Ale tylko w nim.

Musicie mi wybaczyć tą prywatę, aczkolwiek ta książka przywołuje we mnie właśnie takowe wspomnienia. Jednakże kończąc te osobiste wypowiedzi wrócę do „Kruca fuks”. Miło było mi poczytać w nim o rzeczach i miejscach, które widziałam, które posmakowałam i których doświadczyłam. To taka podróż do wspomnień, a dla osób, które nigdy nie były w Zakopanem publikacja ta może być swego rodzaju przewodnikiem. Na pewno przyda się w długiej podróży do zimowej stolicy Polski.

To, co jest zdecydowanym plusem to fakt, iż książkę czyta się łatwo i przyjemnie, jest okraszona smacznym poczuciem humoru, zawiera także wiele ciekawostek, które na pewno ją wzbogacają. Autorzy opisują prawdziwe Podhale. Nie unikają trudnych tematów, o których pod Tatrami ciągle niełatwo rozmawiać. Kulturę góralską szanują, choć patrzą na nią z przymrużeniem oka. „Kruca fuks. Alfabet góralski” to lektura obowiązkowa: zarówno dla rodzimych górali jak i ceprów (czyli wszystkich przyjezdnych do Zakopca). Język jest przejrzysty i bardzo zwięzły. Nie znajdziemy tutaj naukowych wyjaśnień, definicji czy regułek. I za to wielki ukłon w stronę autorów.

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Bartłomiej Kuraś, Paweł Smoleński, „Kruca fuks: alfabet góralski”, Warszawa, Agora SA, Warszawa 2013




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat