„Marcel” – recenzja

Recenzja książki „Marcel”.
Gdybyś była… Gdyby nie… Gdybyśmy… Alkoholik powtarza wiele pięknych zdań, które mają przekonać bliskie osoby, że to los nie pozwala mu przestać pić.

Tak jest również w przypadku Marcela – bohatera powieści Zofii Kubiec. Marcel to przerażone, katowane przez oboje rodziców dziecko. Marcel to dorastający chłopak, który musi uciekać z domu i grzebać w śmietniku, żeby napełnić żołądek. I wreszcie Marcel to dorosły mężczyzna, który nie potrafi przełamać schematu wyniesionego z domu. Podano mu kieliszek. Jeden, potem drugi. Po trzeci sięgnął już sam. Nie minęło wiele czasu, aż stał się dokładnie tym, kim gardził i kim nigdy stać się nie chciał – swoim ojcem.

Po przeczytaniu powieści liczącej niemal czterysta stron mam w sobie wiele uczuć. Przede wszystkim czuję gniew wobec zachowania bohaterów. Nie samego Marcela, on bowiem jest w szponach nałogu, z którego wyjście to rzecz niełatwa. Mam pretensję i nie rozumiem osób, które poklepywały go po plecach i nieustannie podnosiły z ziemi, gdy upadał. I gdy wcale tej pomocy nie chciał. Kierowały się miłością. Tylko czy to aby na pewno miłość? Czy to dobrze kochać tak mocno, by nie pozwalać stoczyć się na dno i tym samym przyzwalać na dalsze picie? Zresztą nie tylko picie, bo Marcel przejął po rodzicach także agresję.

Poza złością i niezrozumieniem dla bohaterów czuję smutek i żal. W powieści zostało ukazane życie Marcela od najmłodszych lat. Życie niewinnego chłopca, które zostało zmarnowane przez rodziców i ludzi, którzy powinni byli się za nim wstawić, ale nigdy tego nie zrobili. Woleli nie mieszać się w nieswoje problemy, bo tak jest łatwiej.

Przede wszystkim jednak po lekturze „Marcela” czuję ogromny szacunek do autorki – Zofii Kubiec. To jej literacki debiut. Nie dość, że napisała bardzo długą książkę, która ani przez moment nie nudzi, to jeszcze stworzyła świat pełen emocji i do bólu realistyczny (jak zaznaczyła na początku, historia jest fikcyjna). Język autorki jest prosty, łatwy do zrozumienia. Zdania są poprawne, co we współcześnie wydawanych powieściach wcale nie jest takie oczywiste (i co budzi we mnie zgrozę; jak można brać się za pisanie bez warsztatu?!). Dialogi wypadają naturalnie. Marcel ma specyficzny język, który nie wydaje się przesadzony ani zmyślony. Aż trudno uwierzyć, że powieść nie powstała na podstawie prawdziwej historii, a Marcel nie ma odpowiednika w rzeczywistości.

Jedyną rzeczą, która budzi moje wątpliwości, jest zakończenie, a nawet kilka końcowych rozdziałów. Kubiec rozpoczęła nowy wątek, wprowadziła świeżych bohaterów, ale zupełnie bez celu, bo po kilku stronach zniknęli. Gdyby ucięła powieść parę kartek wcześniej, byłoby lepiej. To jednak moje zdanie. Polecam lekturę „Marcela”, abyście wyrobili swoje.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Zofia Kubiec, „Marcel”, Gdynia, Novae Res, 2019 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat