Często, jako recenzentka książek (a także ich fanka i kolekcjonerka), spotykam się z różnymi pytaniami, którymi raczą mnie goście odwiedzający mój dom i moją bibliotekę. Najczęstszym pytaniem, z którym się spotykam jest: „A o czym ona [książka] jest?”. Zazwyczaj staram się odpowiadać jednym zdaniem, aby zachęcić rozmówcę do przeczytania chociażby opisu na okładce lub – co z pewnością jest większym sukcesem – do sięgnięcia po całość lektury. Po przeczytaniu powieści Kate Morton pomyślałam sobie, że miałabym problem z opisaniem jej. O czym tak naprawdę jest ta powieść? O trzech siostrach pomiędzy którymi różnie bywa? O zamku kryjącym sekrety swoich mieszkańców? A może o znajdującym się na skraju szaleństwa pisarzu, którego prześladują… bohaterowie jego książek?
„Milczący zamek” to monumentalna, wielowątkowa historia, która dotyka wielu problemów. Najbardziej podoba mi się klimat całej powieści. Stara posiadłość z sekretami, ekscentryczni i tajemniczy właściciele, mroki z przeszłości przywodzą na myśl powieści w stylu gotyckim. Na uwagę zasługuje również szkatułkowa kompozycja powieści (czyli „książka w książce”), w której niebagatelną rolę pełni opowieść o Człowieku z Błota, gdzie fantazja misternie przeplata się z rzeczywistością, a jej fabuła wpływa na los bohaterów i podejmowane przez nich decyzje. Co tak naprawdę łączy zamek, siostry i tajemniczy list, który doczekał się otwarcia po latach? Co kryje zamek Midlehurst? Czego dowie się Edith o dzieciństwie swojej matki?
Akcja powieści toczy się nieśpiesznie; przypomina kota, który leniwie przeciąga się przed kominkiem i powolnie krąży wokół niego, aby móc się ogrzać w jego iskrzących płomieniach. Tajemnice są odkrywane powoli. Autorka tak prowadzi akcję, aby nie odkrywać od razu wszystkich kart; momentami miałam wrażenie, że wręcz się nią bawi – odkrywa, zakrywa, potem znów odkrywa, ale coś zupełnie innego. Jak magik. Z tej powieści – niczym nuty uciekające z pięciolinii – wyłaniają się szepty, głosy, ciche westchnienia, a także stare historie. Bezlitośnie upływający czas niesie ze sobą wszystko – co dobre, i co złe – marzenia, nadzieję, cierpienie, miłość. Wszystko oblepione kurzem i pachnące stęchlizną. Coś niesamowitego.
Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła języka powieści. Jest on na wskroś przesiąknięty romantyzmem i duchem, w którym cała książka została napisana. Każde słowo tu pasuje, niesie za sobą piękno, ale i ogromną tajemnicę. Czaruje. Pozwala nam tańczyć w takt wygranej melodii. Uważam tę pozycję za przemiłą odmianę po setkach tysięcy kryminałów, erotyków i obyczajówek pisanych bez wyczucia, bez klasy, bez namiętności.
Jeśli szukacie powieści nietuzinkowej, innej niż wszystkie; książki przesiąkniętej tajemnicami, która w długie, jesienne wieczory zabierze was do innego świata, sięgnijcie po „Milczący zamek”. Wierzcie mi, o tej historii nie można zapomnieć; żyje się nią długo po jej zakończeniu. Polecam z całego serca.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Kate Morton, „Milczący zamek”, Albatros, Warszawa, 2021.