Prawda czy jedynie iluzja?
Jest człowiek i go nie ma, znika jak przysłowiowa kamfora, a nawet szybciej. Kamera monitoringu w jednej sekundzie zapisuje jego obecność, a sekundę później już nie ma po nim śladu. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie ktoś przepada bez powodu? Przecież to niemożliwe, a jednak wydarzyło się w samym centrum miasta. Niczego podejrzanego nikt nie zauważył, żadnych wskazówek co do przyczyny zdarzenia i ewentualnych sprawców. Po prostu nic, pustka, żadnego punktu zaczepienia dla prowadzących dochodzenie. Jedenastoletni chłopiec nie mógł zapaść się pod ziemię, do jego rodziców nie zgłosił się żaden porywacz, obszar hrabstwa został przeszukany, a każdy policjant w kilku okolicznych stanach ma zdjęcie zaginionego dziecka. Nie zlekceważono nawet najmniejszego śladu, ale może czegoś nie wzięto pod uwagę?
Takie zdarzenie nie jest pierwsze w historii Niceville i jak się okazuje nie ostatnie ... Od dłuższego czasu ilość zaginionych osób grubo przekracza średnią krajową, jednak do tej pory nie dotarto do źródła takiego stanu rzeczy. Może za sielankowym portretem kryje się całkiem inna prawda? Pytanie takie zadał sobie ojciec znanej prawniczki i jednocześnie teść prowadzącego śledztwo, ale nie podzielił się jego wynikami, co odkrył? Niedaleko miasteczka jest pewne miejsce, omijane od lat, legendy indiańskie wiążą je z mrocznymi siłami, lecz kto wierzy w mity? Przecież chłopiec odnalazł się, chociaż okoliczności są dość niespotykane i tragiczne zarazem. Jaki sekret ukrywa miasteczko Niceville i jego tajemnicze sąsiedztwo? Może przeszłość wcale nie odeszła i towarzyszy ciągle teraźniejszości? Co mogą oznaczać ostatnie słowa umierającej ofiary wypadku, wciąż powtarzającej słowa "Ona korzysta z lustra"? Zdjęcie sprzed lat zawiera wskazówkę, reszta to opowieść, w jakiej główną rolę odegrało uczucie i niedotrzymana obietnica. Zaginięcia wcale nie wydają się przypadkowe, gdy się im przyjrzeć dokładniej, dotyczą jedynie pewnej grupy i zaczęły się prawie sto lat temu ... Po nobliwej starszej damie i jej ogrodnikowi również ginie słuch. Coś czai się w powietrzu, zaczyna to dostrzegać coraz więcej osób, ale może to jedynie gra światła i cienia oraz traumatyczne doświadczenia? Zło ma różne oblicza i przybiera wiele postaci, chociaż co faktycznie jest złem, a co tylko wymierzeniem kary za wyrządzone krzywdy?
Miłe, spokojne, wręcz idylliczne miejsca nie raz stanowiły tło dla historii z dreszczykiem, podobne kulisy wybrał dla swej powieści także Carsten Stroud i na tym kończy się większość podobieństw. Czytelnik szybko przekonuje się, że coś w tym sielankowym obrazie "nie gra", pytanie tylko co? Kilka ciekawych wątków przeplata się, jednakże początkowo mogą wydawać się one oderwanymi od siebie elementami, lecz wraz z rozwojem sytuacji zaczynają się zazębiać. Każdy rozdział przynosi nowe poszlaki, ale aura tajemnicy pozostaje nadal, jak mgła otacza nieuchwytny fragment układanki. Podczas lektury "Miasteczka Niceville" słowo nuda przestaje istnieć, za to niepokój staje się stałym towarzyszem. Co czai się na kolejnej stronie? Jaki sekret zostanie odkryty w następnym rozdziale? Czym jest rzeczywistość? Każde pytanie jest punktem wyjścia dla nowego, ale czy znajdą się na nie odpowiedzi? Pomiędzy prawdą i faktem jest przestrzeń na to co niewiarygodne, lecz wcale nie niemożliwe, wystarczy uwierzyć, by się przekonać, że niezakończone sprawy zawsze powracają. Koniec jest finałem czy stanowi wstęp do dalszego ciągu?
Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)
Carsten Stroud, "Miasteczko Niceville", Prószyński i S-ka, Warszawa 2012