Są książki, na które już po przeczytania opisu, czy zobaczeniu okładki chciałoby się rzucić łapczywie, chociaż do premiery jeszcze parę miesięcy. Są i takie, które wybiera się z braku laku, nie robiąc sobie wielkich nadziei i rzadko, ale jednak, udaje się udaje się natrafić na coś, co okazuje się miłą niespodzianką. Tak w moim przypadku było z „Nim skończy się noc” Bartosza Szczygielskiego.
Trzy pary w okolicach trzydziestki przyjeżdżają na weekend w Kredowych Wzgórzach, pod tą nazwą kryje się otoczony gęstym lasem kompleks (trzech?) domków do wynajęcia. Pierwsza to Agata i Tomasz, fitnessowi infuencerzy z instagrama, którzy na portalu społecznościowym pozują na idealne małżeństwo. Takich pozorów nie ma nawet u zmagających się z traumą Justyny i Michała oraz w związku Moniki i Grzegorza, na którym cieniem kładzie się jej zdrada i korposzczurzycyzm pracoholizm korposzczurzycyzm. Lutowy wyjazd ma być szansą na podratowanie nadszarpniętych relacji, a zasypane śniegiem miejsce z dala od cywilizacji miało być tego idealnym tłem (tak, deja vu uderza ponownie, i owszem, chatki znów są szklane, najwyraźniej jest to obowiązujący trend na ten rok, może drewniane wrócą w przyszłym). Nikt nie spodziewa się, że na pierwszy plan niespodziewanie wysunie się pewien denat i próbujący wydusić z małżonków prawdę policjant.
Generalnie związkowe dramaty to ostatnie, co interesuje mnie w literaturze, jednak autor sprawnie przeplata ekspozycję przybliżającą nam bohaterów z właściwym rozwojem akcji. Niemalże co rozdział zmienia się perspektywa czasowa, przeskakujemy w przód i tył. Lektura wymaga więc skupienia (sama w pewnym momencie się trochę pogubiłam w tym, czy czytam o przeszłości, czy teraźniejszości), ale za to na pewno nie można mówić o nudzie i stagnacji. Bartosz Szczygielski potrafi również puścić do nas oko poprzez umiejętnie wplatany humor i aluzje popkulturowe np. kiedy jedna z postaci tłumaczy, że nie gada sama do siebie, ale odprawia afirmacyjną mantrę Chodakowskiej, dzięki czemu jesteśmy w stanie wybaczyć ewentualne nielogiczności.
Mimo iż rozgryzienie tożsamości zwłok nie jest trudne, wcale nie psuje to nam zabawy. Wciąż pozostaje kwestia, kto jest sprawcą, a już wisienką na torcie są ostatnie strony niemalże żywcem wyjęte z czarnej komedii. W ogóle czytając, a czyta się naprawdę szybko, miałam wrażenie, że pomimo jednego przybijającego wątku ta książka to gotowy scenariusz na tego typu produkcję.
Podsumowując, „Nim skończy się noc” to pełna zwrotów akcji i podlana ironicznym sosem porcja rozrywki, z którą, jak sądzę, jeszcze milej będzie spędzić zimowy, wpisujący się w klimat powieści, wieczór.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Nim skończy się noc”, Bartosz Szczygielski, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań, 2022r.