„Opowieść błękitnego jeziora” - recenzja

Recenzja książki „Opowieść błękitnego jeziora”.
Przedświąteczny czas to dobry moment na to, żeby sięgnąć po lekturę, która pozwoli odpowiednio się nastroić. Nie mam wątpliwości, że taką właśnie książką jest „Opowieść błękitnego jeziora” Doroty Gąsiorowskiej.

Dziennikarka Sonia przyjeżdża do Bukowej Góry, żeby napisać artykuł o historii związanej z przytulną kawiarenką „Złote serce” prowadzoną przez sympatyczne starsze małżeństwo. Od razu zaczyna czuć się jak u siebie nie tylko w malowniczej, ośnieżonej miejscowości, ale także w cukierni. Starsze małżeństwo opowiada jej historię miłości z dawnych lat, z którą związana jest miejscowa legenda. I tu zaczyna się magia… Czytając powieść, nie możemy się doczekać, aż usiądziemy w przytulnym salonie Rozalii i Gabriela, aby posłuchać kolejnych części historii z przeszłości. To lepsze niż czekanie na kolejny odcinek ulubionego serialu! Fabuła powieści jest prowadzona na dwóch przestrzeniach czasowych. Bukowa Góra współcześnie oraz dawniej i do mnie bez wątpienia bardziej trafił klimat starych opowieści, chociaż miło się też wracało do świata Soni. Dzięki narracji prowadzonej w pierwszej osobie, naprawdę wczułam się w losy dziewczyny, polubiłam ją i miałam ochotę wspólnie odkrywać tajemnicze historie sprzed lat. Druga przestrzeń czasowa to Bukowa Góra dawniej i piękna, tajemnicza, magiczna historia wielkiej miłości. Dawno tak mocno nie kibicowałam bohaterom! Chociaż to wszystko przecież już się zdarzyło. Autorka ma niezwykły talent do pięknego pisania o rodzących się między młodymi ludźmi uczuciach, o tęsknocie, strachu, niepewności, żalu, stracie.

To powieść nie tylko o miłości, ale także o bardzo trudnych relacjach pomiędzy córką, a ojcem, o rodzinie, przyjaźni, tworzeniu więzi, zawikłanej przeszłości, śmierci. Nie ukrywam, że początkowo objętość książki trochę mnie zniechęciła – ponad 500 stron, a przecież wiadomo, że nie zawsze mamy czas, żeby oddać się w pełni lekturze. Po przeczytaniu okazało się jednak, że… było mi mało! Zamknęłam ostatnią stronę powieści i poczułam smutek. A to chyba najlepiej świadczy o wpływie książki na czytelnika!

Powieść niesie olbrzymi ładunek emocjonalny, uczy, że każdy zasługuje na drugą szansę, że nigdy nie jest za późno, najbardziej skryte marzenia mogą się spełnić nieoczekiwanie, a wspaniałych ludzi możemy poznać wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Autorka stworzyła tak niesamowity klimat… podczas czytania czujemy zapach czekolady, świąt, wdychamy świeże powietrze Bukowej Góry. Miałam wrażenie, że jestem częścią tej historii i razem z Sonią siedzę w kawiarence, racząc się pysznościami. Autorka ciekawie rozwinęła również wątek głównej bohaterki. Przedstawiła jej przeszłość, która wzbudziła moje współczucie, ale też sprawiła, że naprawdę poczułam siłę bijącą od dziewczyny.

„Opowieść…” ma bez wątpienia baśniowy, magiczny charakter, nie wzbudza w czytelniku żadnych negatywnych odczuć. Autorka pokazuje, że opowieści mają terapeutyczną moc i faktycznie legenda o dawnej miłości wpłynęła nie tylko na Sonię, ale także na mnie. Historia bohaterów ukoiła moje serce, wprowadziła mnie w nastrój spokoju, nostalgii. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego przekazu na przedświąteczny czas! Takich książek na pewno potrzeba zestresowanym, biegnącym gdzieś ludziom… żeby chociaż w okresie świątecznym można było usiąść i wejść w całkiem inny świat. Zazdroszczę wszystkim, którzy będą czytać tę powieść pierwszy raz…

Elżbieta Kaźmierowska
(elzbieta.kazmierowska@dlalejdis.pl)

Dorota Gąsiorowska, Opowieść błękitnego jeziora, wyd. ZNAK, 2023 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat