„Peryferal” – recenzja

Recenzja książki „Peryferal”.
William Gibson bywa nazywany ojcem literackiego cyberpunku.

Gatunku, który związany jest z science fiction, a także z przyszłością informatyczną, w której często społeczeństwo jest podzielone na zdegradowane grupy. Anarchia może przenikać się z luksusem, a świat rządzony jest przez korporacje. Szerokiej publiczności, w tym także niezainteresowanej generalnie literaturą s/f, Gibson stał się znany dzięki filmowi „Johny Mnemonic”. Scenariusz napisał na podstawie własnego opowiadania. Tytułowy bohater nielegalnie przemyca informacja we własnej głowie. W skutek różnych zdarzeń zawartość danych zaczyna mu wyciekać do mózgu. Dodatkowym problemem jest treść zlecenia: leku na powszechną chorobę, którego olbrzymia korporacja (właściciel patentu) nie ma ochoty ujawniać.

Peryferal” to najnowsza powieść. Między nią a „Johnym Mnemoniciem” Gibson stworzył wiele innych dzieł. Podobnie jak w kilku innych „Peryferal” to powrót do klimatu świata nieodległej przyszłości. Co by było gdyby można było ingerować w pewną przeszłość, pewnego kraju lub kontynentu, która nie ma wpływu na naszą teraźniejszość. Gdyby, tak jak nieraz mają w zwyczaju politycy, traktować ludzi w innym kontinuum czasowym, po prostu jak zabawki, w grze komputerowej. Czasem mieć z tego zabawę, a czasem zadać ból. Flynn żyje w Stanach Zjednoczonych, które przeszły już swoje. Wojnę, wojny lub krach gospodarczy. Dziewczyna i jej bracia eks marines mieszkają w małej mieścinie. Typowa prowincja amerykańska, jedynie wzbogacona o liczne choć i pojedyncze nowe technologie. Drukowanie telefonów, jedzenia, drony. Burton dorabia do renty wojskowej grając w grach strategicznych. Gdy prosi Flynn o zastępstwo, sprawa wydaje się być błacha. Pilot quadrocoptera ma za zadanie obserwację wieżowca, w którym przebywa pewna kobieta i mężczyzna. Gdy jedno z nich zginie, gra przestanie być zwykłą grą. Z biegiem wydarzeń dowiadujemy się razem z Flynn, że gra nie była zwykłą grą. A świadek zabójstwa nie może czuć się bezpiecznie nawet żyjąc w innej przestrzeni czasowej.

To co lubię w książkach Gibsona to natychmiastowe wprowadzanie czytelnika do istniejącego świata. Od razu stajemy się obserwatorami lub prawie uczestnikami pewnych zdarzeń. Kolejno poznajemy otaczający nas świat i musimy skrupulatnie poskładać elementy całej układanki. Tak jest i tym razem. „Peryferal” od razu wbija nas w pewien punkt historii. Poznajemy oba światy, bardzo sugestywnie opisane. Zarówno quasi wojskową Amerykę i życie niczym w bazie marines oraz wyszukany wizualnie i informatycznie Londyn, gdzie na ulicach można mieć problem ze spotkaniem kogoś we własnym ciele. Każdy z bohaterów mierzy się ze swoją rzeczywistością. Szczątkowość pewnych zachowań społecznych czy kiepskie warunki życia nie zmieniły faktu, że emocje to nadal cenna rzecz w świecie przetworzonych technologii. „Peryferal” to świetnie napisana książka s/f. Fani Gibsona nie będą zawiedzeni, a nowi czytelnicy może docenią sugestywność rzeczywistości, którą autor precyzyjnie zbudował.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)

William Gibson „Peryferal”, Wydawnictwo Mag 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat