„Pielęgniarka” – recenzja

Recenzja książki „Pielęgniarka”.
Czy to aby na pewno… thriller?

Okładka i tytuł, a przede wszystkim pytanie „Bezwzględna morderczyni czy niewinna ofiara?” pozwoliły mi myśleć, że powieść J.A. Corrigan będzie pełnokrwistym thrillerem pełnym zwrotów akcji, dynamicznych cięć i emocji sięgających zenitu. Swego czasu zaczytywałam się w thrillerach medycznych Robina Cooka czy Michaela Palmera, skuszona więc wizją niesamowitych godzin z lekturą, postanowiłam sięgnąć po „Pielęgniarkę”. Jak wyszło?

Rose Marlow poznajemy w momencie, gdy siedzi na ławie oskarżonych za morderstwo i słyszy wyrok skazujący. Kobieta przyznała się do zarzucanych jej czynów. Fakt ten budzi powszechne zdziwienie, ponieważ trudno uwierzyć, że sumienna pielęgniarka, wierna i kochająca żona; a do tego kobieta piękna i niezwykle wrażliwa byłaby zdolna dokonać czegoś takiego. Rose i jej historią interesuje się Theo Hazel – uznany pisarz i reportażysta – który wyczuwa, że bohaterka tego rozgrywającego się dramatu wiele ukrywa i być może to nie ona dokonała tego strasznego czynu. Theo regularnie odwiedza Rose w więzieniu i podczas kolejnych widzeń przelewa usłyszaną historię na papier. Z czasem mężczyzna zaczyna angażować się coraz bardziej w tę sprawę i prowadzić prywatne śledztwo, w czasie którego odkrywa, że Rose i jej ofiarę łączyło bardzo wiele. Zbyt wiele…

Historia Rose prowadzona jest na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony mamy retrospekcje bohaterki, w czasie których poznajemy jej trudną przeszłość – niełatwe relacje z matką i bratem, trudny czas studiów lekarskich, miłość do nieodpowiedniego mężczyzny. Z drugiej zaś mamy obecną rzeczywistość, gdzie możemy śledzić poczynania Theo i innych bohaterów powieści.

Muszę powiedzieć, że historia jest całkiem przyjemna. Książkę czyta się naprawdę szybko, płynnie; można bardzo szybko wciągnąć się w fabułę. Jednak fani thrillerów i mocnych wrażeń będą tą pozycją mocno rozczarowani. Nie ma tu gubienia się w gąszczu niedopowiedzeń ani podejmowania nowych tropów; nie ma wielu podejrzanych; nie ma tego gorączkowego oczekiwania na jakiś zwrot, który by nas, czytelników, przybliżył do rozwiązania zagadki bądź przeciwnie – zmylił nas tak, żebyśmy zostali przez autora totalnie oszukani. Miałam wrażenie, że „Pielęgniarka” to najzwyklejsza powieść obyczajowa z wątkiem romansowym i jakimiś tam elementami thrillera. Mamy tu trudne relacje rodzinne, skomplikowaną sieć powiązań pomiędzy bohaterami, traumatyczne wręcz doświadczenia bohaterki związane z bliskością, związkiem. Miejscami miałam wrażenie, że czytam scenariusz jakieś opery mydlanej a’la „Dynastia”. Dodam, że historia, choć ciekawa, jest tak niesamowicie nieprawdopodobna, że aż momentami przecierałam oczy ze zdumienia. No nawet biedna Esmerdala, Lucecita czy Milagros takich perypetii nie miały.

Nie zrozumcie mnie źle, książka nie jest jakimś tam gniotem; nie zmęczyła mnie, a w czasie czytania nie byłam przepełniona frustracją, że mam przed sobą literaturę lotów podziemnych, którą na dodatek będę musiała zrecenzować. Po prostu i okładka, i promocja tej powieści, i blurb sugerowały zupełnie coś innego. Tymczasem otrzymałam zwykłą obyczajówkę, gdzie końca można się domyśleć tak naprawdę już na początku, a akcja pędzi równo i prosto jak po linie.

Cóż „Pielęgniarki” nie zaliczę do moich ulubionych lektur. Nie polecam jej i nie odradzam; myślę, że przypadnie do gustu fanom przedramatyzowanych historii.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

J.A. Corrigan, „Pielęgniarka”, Słowne, Warszawa, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat