„Pomoc domowa” – recenzja

Recenzja książki „Pomoc domowa”.
„Czego się boisz, Nino?”

A ty, czego się boisz? Włochatych pająków, które czają się w ciemnych kątach? Obślizgłych, grubych węży, których jad skrapla się na języku? Nawiedzonych domów, rodem z horrorów, gdzie każdy krok wywołuje niepokojące skrzypnięcie? A może małych, niepozornych pokoików na strychu?

Millie Calloway jest życiowym przegrywem. Po odsiedzeniu wyroku, wyszła z więzienia. Niedawno straciła posadę kelnerki i musiała wyprowadzić się z wynajmowanego pokoju, na który nie było jej stać. Mieszka w aucie, myje się na stacjach benzynowych i żywi się kanapkami. Desperacko poszukuje jakiejkolwiek pracy, która pozwoli jej stanąć na nogi. Trafia na rozmowę kwalifikacyjną do Niny Winchester, żony bogatego biznesmena, która prowadzi sielskie życie w bajkowym domu. Millie, onieśmielona przepychem tego miejsca, zdająca sobie sprawę z własnej przeszłości, nie daje sobie zbyt wielkich szans. A jednak los się do niej uśmiecha. Uśmiecha? Czy raczej z niej chichocze w jednym z kątów starego pokoju na poddaszu?

Millie wprowadza się do domu Winchesterów i zamieszkuje razem z nimi w charakterze pomocy domowej. Codziennie sprząta ich dom, przygotowuje pyszne posiłki i odbiera ich córkę ze szkoły. Niestety Nina okazuje się szefową, której daleko do ideału. Robi okropny bałagan tylko po to, aby patrzeć jak pomoc domowa go sprząta; opowiada kłamstwa o swojej córce; zmienia plany, wmawiając Millie, że to ona źle usłyszała. Z czasem do uszu Millie dochodzą plotki, że Nina próbowała zamordować własną córkę, a ona sama znajduje w jej szafce silne środki psychotropowe. I choć bohaterka jest załamana, robi wszystko, aby utrzymać swoją posadę, zarobić i uciec. Przed odejściem powstrzymuje ją również rodzące się uczucie do męża swojej pracodawczyni, Andrew, który z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej załamany. Jeden błąd sprawia, że Millie zostaje uwięziona w swoim pokoiku na poddaszu. Dziewczyna jednak nie poddaje się i wierzy, że da sobie radę. Winchesterowie nie mają bowiem pojęcia, do czego jest zdolna…

Powieść to absolutny majstersztyk i nie dowie się tego ten, kto jej nie przeczyta. Freida McFadden swoją poprzednią powieścią – „Zamknięte drzwi” – pokazała swoje umiejętności, ale tą udowodniła, że nie jest pisarką klasy światowej. „Pomoc domowa” to druga na polskim rynku przetłumaczona i wydana powieść autorki, których w swoim dorobku ma o wiele więcej i które, mam nadzieję, będę miała okazję przeczytać.

Przede wszystkim autorka wypracowała swój niepowtarzalny styl, którego nie da się w żaden sposób podrobić. Po pierwsze język. Bardzo skąpy, mogłoby się wydawać, że nawet szorstki, ale zarazem niepodrabialny; niesamowicie sugestywny; oddający emocje i rozterki postaci. Po drugie – operowanie raczej krótkimi zdaniami i prowadzenie fabuły w czasie teraźniejszym, co jest naprawdę piekielnie trudnym wyzwaniem i wreszcie po trzecie – mocne ograniczanie bohaterów i miejsc. Fabuła jej powieści skoncentrowana jest w jednym miejscu i kręci się dokoła kilku bohaterów (2-4).

Autorka doskonale operuje emocjami bohaterów, idealnie kreuje sytuacje, które pokazują ich prawdziwe bądź „fałszywe” oblicze, z czego oczywiście, my, czytelnicy nie zdajemy sobie sprawy. Konsekwentnie prowadzi fabułę, stopniowo odkrywa kolejne wydarzenia, które doprowadzają do punktu kulminacyjnego po to, aby… znów wrócić do wyjścia i pokazać historię z zupełnie innej perspektywy.

Przeczytałam mnóstwo thrillerów i kryminałów i nie ukrywam, że to mój, obok powieści historycznych, ulubiony literacki gatunek, jednak powieść McFadden naprawdę wyróżnia się na ich tle. Przy jej czytaniu włączył mi się syndrom „jeszcze jednego rozdziału”, który nie pozwolił mi odłożyć książki dopóty, dopóki nie skończyłam jej czytać. A zakończenie? Zwala z nóg, daje do myślenia i niesamowicie satysfakcjonuje. Daje też nadzieję na kolejne powieści z udziałem głównej bohaterki, Millie, co zresztą znajduje potwierdzenie w rzeczywistości, gdyż autorka rzeczywiście szykuje kontynuację „Pomocy domowej”. Już nie mogę się doczekać!

Powieść polecam wszystkim, bez wyjątku. Miłośnicy mocniejszej literatury będą zadowoleni z lektury tej powieści, natomiast ci niezdecydowani z pewnością się do tego gatunku przekonają. Polecam! Pamiętajcie, że często, to, co najstraszniejsze, znajduje się tuż pod naszym nosem.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Freida McFadden, „Pomoc domowa”, Czwarta Strona, Poznań, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat