„Projekt rozwód”- recenzja

Recenzja książki „Projekt rozwód”.
Rozwód w Polsce to temat tabu. Przez wielu wciąż postrzegany jako wstydliwa część życiorysu, a nawet rodzaj porażki.

Książki o rozwodach mają zwykle charakter poradnikowy. Podpowiadają, jak przetrwać  trudny czas, jak przygotować dzieci na wiadomość o rozstaniu rodziców, jak zbudować życie od nowa. Autorka „Projekt rozwód” obrała inną drogę¬ - pozwoliła o przyczynach i skutkach rozstania opowiedzieć rozwodnikom. Ich historie nie należą raczej do spektakularnych i porywających. Trudno, nawet zaraz po lekturze, jakąkolwiek streścić, bowiem wszystkie zlewają się w jedną opowieść o trudach rozwodu. Początkowo traktowałam brak wyrazistości postaci i ich doświadczeń jako poważny mankament książki, ale z czasem przekonałam się do takiej konwencji, a nawet ją doceniłam.

Sięgnęłam po książkę, ponieważ zainteresował mnie temat oraz obietnica intymnych, szczerych rozmów. Nie szukałam bynajmniej taniej sensacji, ale możliwości zbliżenia się do emocji ludzi, którzy zmierzyli się z rozstaniem. Czy dostałam zatem to, czego oczekiwałam? I tak, i nie. Odbiór zaburzały mi autobiograficzne retrospekcje, filozoficzne rozważania Izabeli Kosmali-Świerczyńskiej i jej próby zrozumienia rzeczywistości, które często miały pozorny związek z przewodnim tematem albo nie miały go wcale. Odniosłam wrażenie, że autorka ma silną potrzebę rozprawienia się ze swoimi „demonami”, ale nie znajduję uzasadnienia, dlaczego akurat w książce, która, jak pisze wydawca, ma być „reporterskim śledztwem”. Wydaje mi się, że czytelnik sporo zyskałby na lekturze, gdyby dziennikarka pozostała mniej wylewna, a narrację skupiła w zupełności na swoich rozmówcach i ich emocjach. Jeśli autorka chciałaby koniecznie podzielić się przemyśleniami, informacjami o swoim życiu, myślę, że lepiej, gdyby umieściła je w epilogu. Nie przekierowywałaby wówczas nieustannie uwagi czytelnika na siebie, tylko na osoby, które są de facto bohaterami jej książki.

Zanim przejdę do tego, co mi się w tej pozycji podoba, zwrócę jeszcze uwagę na jedną rzecz. Mianowicie zastanawia mnie, dlaczego rozdział poświęcony genealogii rozwodów, notabene ciekawy, znajduje się niemalże na końcu książki, wrzucony (nieprzypadkowo używam tego słowa) między rozdziały, w których bohaterowie opowiadają o rozwodach, a autorka relacjonuje swoją wizytę u psychiatry. Można się pogubić. Przyznam, że podczas lektury odczuwa się lekki chaos, który jest, na szczęście, do przebrnięcia.

Powracając do historii rozwodników - jak już na początku wspomniałam - są przyziemne i dość do siebie podobne. Myślę, że w tym właśnie tkwi ich siła. W pewien sposób odczarowują wizję rozwodu i życia po nim. Cierpienie, problemy finansowe, odtrącenie, zniechęcenie, kłótnie, ale i przyzwoite relacje - rzeczywistość pozbawiona idealizmu, po prostu - zmagania dorosłych ludzi. Przypuszczam, że czytanie o nich może mieć wartość terapeutyczną dla osób, które chcą się rozwieść lub już to zrobiły. Świadomość, że inni mierzą się z podobnymi doświadczeniami, ułatwia z pewnością przepracowanie swoich.

Moim zdaniem „Projekt rozwód” miał potencjał, by być lepszą książką. Przede wszystkim bardziej skoncentrowaną na rozmówcach. Doceniam jednak to, że autorce udało się namówić bohaterów do intymnych zwierzeń, co jak dowiadujemy się już we wstępie, nie było łatwe. Książki w każdym razie nie odradzam. Może rozpocznie dyskusję o rozwodach bez wstydu i poczucia winy?

Paulina Kryca
(paulina.kryca@dlalejdis.pl)

„Projekt rozwód”, Izabela Kosmala-Świerczyńska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2020.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat