Takich historii czytaliśmy już mnóstwo, czy Maxim Hernández swoją książką zdołał powiedzieć coś nowego?
Główna bohaterka, to Teresa, prawie czterdziestoletnia samotniczka, żyjąca niezwykle ostrożnie, bez angażowania się; nie wahająca się nazwać swojej dotychczasowej egzystencji wegetacją. Stłamszona przez dzieciństwo u boku apodyktycznej ciotki, niszczącej w zarodku najmniejszy nawet przejaw buntu i samodzielności podopiecznej.
Stary szyld, zakupiony w antykwariacie staje się impulsem do zmian i przeprowadzki do Paryża, śladem enigmatycznej właścicielki sklepu z tkaninami, drugiej bohaterki książki- Alice. Życie dwóch kobiet zostaje pokazane w niezwykle kontrastowy sposób: Teresa, bogata dziedziczka rodzinnej fortuny, żyje samotna i niekochana; Alice córka ubogich Francuzów, dzięki swojej urodzie, staje się natchnieniem paryskich artystów, inspirując ich i w ten sposób zapewniając sobie nieśmiertelność.
Zauroczona postacią pięknej muzy, Teresa podąża jej śladem, dzięki czemu mamy sposobność do poznawania Paryża lat dwudziestych. Dwutorowo prowadzona narracja ukazuje Paryż współczesny i ten rządzony przez artystów pokroju Modiglianiego. Kolejne ślady na jakie natrafia Hiszpanka pozwalają zrekonstruować biografię Alice i jej skomplikowane losy. Oczywiście Paryż wyzwala w naszej bohaterce jej „prawdziwe ja”, pozwalając na odnalezienie szczęścia i sensu życia, dobroczynny wpływ nowego otoczenia zmienia nie do poznania szarą myszkę.
Niestety, autor nie tylko nie odświeżył schematu tego typu powieści, ale swoją historię opowiedział w sposób nieznośnie pretensjonalny. Kierowana impulsem Teresa zmienia swoje życie, ale hiszpańskiemu pisarzowi nie udało się tego wiarygodnie przedstawić. Tak samo jest zresztą z pozostałymi elementami fabuły: bohaterowie postępują nieracjonalnie, a dekoracje, w jakich odgrywają swoje role, są niestety rodem z taniego teatru. Powierzchownie odmalowany obraz XX-wiecznej bohemy sprowadzony jest do picia, rozpusty i wydawania pieniędzy. Niestety nie udało się w najmniejszym stopniu oddać atmosfery Paryża rozkochanego w sztuce i wolności.
Egzaltowane dialogi przeplatają się z pseudofilozoficznymi wywodami postaci nakreślonych bardzo grubą kreską, topornych i mało przekonywujących. Co rusz natrafiamy na truizmy, z których: „Paryż to nie miejsce, to stan ducha”, jest najmniej oklepany. Narracja jest chaotyczna, nieuporządkowana, a fabuła przewidywalna niemalże od początku, do nieznośnie przesłodzonego zakończenia.
Pomysł, by zderzyć biografię dwóch skrajnie różnych kobiet na tle Paryża był doskonałym materiałem na wciągającą powieść- niestety, Hernández nie sprostał temu zadaniu.
Małgorzata Tomaszek
(malgorzata.tomaszek@dlalejdis.pl)
Maxim Huerta Hernández, "Sklep w Paryżu"; Wydawnictwo Marginesy; Warszawa 2015