„Ania z Zielonego Wzgórza” – recenzja

Recenzja książki „Ania z Zielonego Wzgórza”.
Czy książka może być ciepła i miękka? Czy może pachnieć wiosennymi kwiatami? A szumieć koronami drzew i dźwięczeć nurtem potoku? Okazuje się, że tak!

Choć „Ania z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery to książka powszechnie znana i przez wiele osób przeczytana – wszak należy do kanonu lektur uzupełniających we wczesnych latach podstawówki – mnie z jakiegoś powodu ominęła. Pamiętam, że w domu rodzinnym znajdowała się zarówno pierwsza część, jak i kilka kolejnych powieści z serii o Annie Shirley. Dlaczego nie przeczytałam jej wówczas? Trudno powiedzieć. Natomiast kiedy poszłam bodajże do liceum i chciałam naprawić zaniedbanie, uznałam, iż jestem już „za stara” na tego typu lektury.

Cóż, może i szesnasto- czy siedemnastoletnia Olga była zbyt dorosła na czytanie powieści o rudowłosej sierocie przygarniętej przez stare rodzeństwo z tytułowego Zielonego Wzgórza w Avonlea, niemniej ponadtrzydziestoletnia uznała, że czas jest perfekcyjny. O dawnej chęci przeczytania „Ani z Zielonego Wzgórza” przypomniałam sobie dzięki nowemu wydaniu ilustrowanemu krakowskiego wydawnictwa MG. Skądinąd to bardzo ładne wydanie, oprawione w twardą okładkę o pieszczącym oko układzie graficznym.

Nie nastawiałam się na lekturę ani wyjątkowo zajmującą, ani nudną i przykrą. Spodziewałam się książki „w sam raz na raz”, w końcu jest to opowieść dla dzieci. Jak się szybko okazało, dla „dorosłych dzieci” również. Po zaledwie kilku stronach wpadłam w historię jak śliwka w kompot. Powieść zaczęła wydawać dźwięki: szumieć koronami drzew i nurtem potoku, stukać kopytami konia o podłoże, skrzypieć drewnem. Za chwilę doszły zapachy, przede wszystkim kwitnących drzew. Książka wydała mi się miękka jak kocyk i ciepła jak promienie słońca. Historia skierowana do dzieci i proponowana jako lektura dla małoletnich wciągnęła dorosłą mnie jak najlepsze seriale na Netflixie.

Nowe wydanie „Ani z Zielonego Wzgórza” wydawnictwa MG spało mi z nieba. Albo z wysokiego kwitnącego drzewa. Nie żałuję, że wzgardziłam książką dwukrotnie – w dzieciństwie i okresie dorastania. Kto wie, jak odebrałabym ją wówczas. Teraz, mając dystans do perspektywy siebie czytającej książkę dla młodego odbiorcy, bawiłam się rewelacyjnie. Dodatkowo klimat powieści narobił mi ochoty na sięgnięcie po „Tajemniczy ogród”, którego również nie miałam okazji poznać w wersji literackiej.

Co mogę dodać na koniec? Chyba to, że cieplutko polecam spotkanie z Anią.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Lucy Maud Montgomery, „Ania z Zielonego Wzgórza”, MG, Kraków, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat