Można z nich robić ludziki, używać do jesiennych dekoracji w domu, a w medycynie mają cenne właściwości lecznicze – mowa oczywiście o kasztanach. Są one owocami kasztanowca, który ma bardzo szerokie zastosowanie w przemyśle zarówno kosmetycznym jak i farmaceutycznym. W drogerii możemy znaleźć na półce chociażby maść na bazie owoców kasztanowca.
Co powoduje, że są one tak niezwykłe? Przede wszystkim zawierają m.in. flawonoidy, kumaryny i karotenoidy. Natomiast najcenniejszym składnikiem jest escyna. Wszystkie wspomniane przeze mnie związki pomagają przywrócić elastyczność naczyniom krwionośnym, a przy okazji uszczelniają ich ściany. To właśnie dlatego wszelkiego rodzaju maści z wyciągami z kasztanowca są polecane w problemach z żylakami i zakrzepami. Dzięki swoim cennym właściwościom usprawniają także przepływ krwi.
Niewiele osób wie, że owoce kasztanowca zawierają garbniki, które np. stosowane są przy nieżycie żołądka i jelit. Niemniej kasztany znają przede wszystkim rodzice dzieci uczęszczających do żłobków, przedszkoli czy szkół podstawowych. Gdy tylko wybija magiczna data w kalendarzu rozpoczynająca jesień od razu pojawiają się prośby o przynoszenie do zabaw i prac plastycznych tych brązowych owoców. Można z nich tworzyć nie tylko figurki, ale także biżuterię czy używać do dekorowania kompozycji jesiennych, które ozdobią np. domowy stół lub parapet. Opowieści o kasztanach snują także nasze prababcie i babcie, według których ułożenie w wersalce sporej ilości tych brązowych kuleczek może uchronić przed reumatyzmem… Czy to prawda? Odpowiedź na to pytanie musicie znaleźć sami.
Istnieją także tzw. jadalne kasztany, ale oczywiście one pochodzą z innego kasztanowca niż tego, którego możemy spotkać na skwerze czy w parku. Kasztany jadalne zawierają sacharozę, kwas jabłkowy, cytrynowy i lecytynę. Są także źródłem witamin z grupy B, które wzmacniają układ odpornościowy i nerwy. Zatem, jak widać, kasztanowiec i jego owoce są naprawdę cenną rośliną, zarówno pod kątem spożywczym, medycznym, a także użytkowym. Dbajcie o przyrodę, aby ten gatunek istniał w naszych parkach i zieleńcach jak najdłużej.
Joanna Sieg-Ulanowicz
(joanna.sieg-ulanowicz@dlalejdis.pl)
Fot. freepik