„Czarny Staw” – recenzja

Recenzja książki „Czarny Staw”.
Trochę na poważnie i trochę na żarty. Co nieco dla miłośników horroru, ale również młodzieżowej powieści przygodowej. Krótko mówiąc: misz-masz dla każdego!

Do horrorów i podszytych grozą utworów przygodowych opowiadających o młodzieży, zwłaszcza z lat 80, podchodzę ambiwalentnie. Nawet jeśli opowiadają o współczesności, lecz są inspirowane powieściami i filmami o stylistyce z końca XX wieku, mogę je uznać albo za bardzo dobre, albo za tragiczne. Sięgnijmy po przykłady dzieł, które mnie wymęczyły: „Stranger Things”, „It”, „Dark”. A teraz coś doskonałego: „Goonies”, „The Kings of Summer”, „Gulu. Pamiętne lato”. Kiedy sięgałam po nową powieść Roberta Ziębińskiego, pisarza i dziennikarza z wieloletnim stażem, miałam nadzieję, że dołączy do drugiego zbioru.

„Czarny Staw” to powieść z pogranicza horroru, fantastyki i przygody. Opowiada o wczesnych nastolatkach. W przeciwieństwie do „Stranger Things” czy nawet „Gulu. Pamiętnego lata” również skierowana jest do nastolatków. Krwawe sceny są dawkowane skąpo i w porcjach łatwych do przełknięcia dla młodzieży. Nie ma mowy o strachu przed wyjściem do toalety, gdy oddaje się lekturze nocą w łóżku. Co nie znaczy, że książka jest zła! Po prostu trzeba jasno i wyraźnie określić docelowego czytelnika: jest nim nastolatek.

Skoro mamy już z głowy odpowiedź na pytanie: „dla kogo?”, zajmijmy się kwestią: „o czym?”. Powieść Ziębińskiego traktuje o grupce przyjaciół, do której dołącza chłopiec z Warszawy – Kamil. To on jest głównym bohaterem mającym do odegrana najważniejszą rolę. Wraz z mamą przeprowadza się do miejscowości Czarny Staw, której najważniejszym i najbardziej intrygującym punktem jest właśnie czarny staw – zbiornik wypełniony czarną wodą. Ktokolwiek do niego wskoczy, umiera. I to nie przez utopienie czy uderzenie w klif, lecz zmiażdżony, rozczłonkowany, rozharatany. Dorośli konsekwentnie udają, że wszystko jest w porządku, i żyją jak gdyby nigdy nic. Na tym etapie zdajemy sobie sprawę, iż powieść nie ma być realistyczna ani logiczna, nawet pozornie (jak „Stranger Things” bądź „It”), ale czysto rozrywkowa.

Kiedy byłam nastolatką, do kolorowych czasopism młodzieżowych sezonowo dodawano krótkie powieści wakacyjne, które kolekcjonowałam. Nie wiem, czy „Pamiętnik Książniczki” to dobry przykład, gdyż nie pamiętam, czy stanowił dodatek do magazynu, czy po prostu był dostępny w kiosku. Tak czy owak, „Czarny Staw” bardzo przypomina mi powieść tego typu. Lekką, możliwą do przeczytania w jeden dzień – np. podczas opalania się na łące albo podróży pociągiem nad morze – i idealną dla młodych czytelników. Budzi zainteresowanie, wciąga i trzyma w uścisku od pierwszej do ostatniej strony. Cieszy oko i umysł poprawnością językową, więc nie zachodzi obawa, że podczas wakacji młodzież wchłonie złe wzorce.

Moja wewnętrzna nastolatka podczas lektury bawiła się wybornie, więc książkę Ziębińskiego z czystym sumieniem polecam miłośnikom horroru młodzieżowego. Jeżeli wciąż z przyjemnością oglądacie „Gęsią skórkę” i „Czy boisz się ciemności?”, „Czarny Staw” jest dla Was.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Robert Ziębiński, Czarny Staw, Warszawa, Burda Książki, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat