„Dziewczyna lotnika” – recenzja

Recenzja książki „Dziewczyna lotnika”.
"Czasem jednak nie sposób zrozumieć rzeczy nieuniknionych, a jedynym ratunkiem jest akceptacja i pozwolenie losowi na to, by nami kierował".

Iza i Janek byli sobie pisani właściwie od urodzenia, a tak przynajmniej twierdzili członkowie ich rodzin zamieszkujący małą wieś Dylągowa. „Zarówno Sadowscy, jak i Smażewscy cieszyli się we wsi dobrą opinią. Liczono się z ich zdaniem, głównie za sprawą sporych wielohektarowych majątków. Sadowscy uprawiali warzywa i owoce, a Smażewscy hodowali zwierzęta Jedno gospodarstwo okalało wschód wsi, drugie zachód. Oba rody były niejako strażnikami osady. Dobrymi sąsiadami, którzy zawsze poratowali zapasami w czasie nieurodzaju czy długiej zimy.” Marzenia rodów o połączeniu majątków wydawały się czymś naturalnym, ale… nie dla samych zainteresowanych, którzy o ile w młodości za sobą nie przepadali, o tyle później ulegli tej zwodniczej strzale amora. Tyle że… w nieodpowiednim czasie. Marzenia o wielkim weselu kończą się wraz z wybuchem wojny, przed którą para bierze szybki, skromny ślub w obecności świadków. Janek, choć zakochany, udaje się na front, aby brać udział w walkach powietrznych i tym samym oddawać się swojej drugiej wielkiej miłości – lotnictwu. Izabela zaś zostaje sama z malutką córeczką, o której istnieniu Janek nie ma pojęcia. A to właśnie ze względu na nią kobieta będzie musiała podjąć trudną decyzję, która zaważy na jej przyszłości. Mimo wszystko Iza usilnie wierzy, że jej ukochany po wojnie ją odnajdzie; że wróci do niej i będą mogli być szczęśliwą rodziną. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy parze będzie dane zaznać szczęścia?

Powieść „Dziewczyna lotnika” jest debiutem autorki, a że mam ogromną słabość do książek związanych z tematyką wojenną, na tle której rozgrywają się losy jednostek – ludzi takich jak my – postanowiłam po nią sięgnąć. I choć, jak się okazało, akcja toczy się w latach po wojnie, w czasach równie trudnej odbudowy, to ta wraca jak echo – we wspomnieniach, w bólu, w poczuciu samotności, w wylanych łzach. Polska powstająca z kolan wcale nie była przyjemnym miejscem do życia, co zresztą autorka bardzo sumiennie przedstawiła. Zaglądający w oczy głód, bieda, intensywna rusyfikacja, absurdalne decyzje rosyjskich aparatczyków, którzy jednym podpisem potrafili pozbawić kogoś domu były codziennością ówczesnych ludzi. W tej zawierusze śledzimy losy nie tylko Izy i Marysi oraz Janka, ale i Hanny Walter – niezwykle oddanej, niemieckiej lekarki – oraz Stanisława Potokiewicza – przyjaciela Janka.

Książka spodobała mi się nie tylko za sprawą świetnie wykreowanych bohaterów i wiernie odmalowanej powojennej rzeczywistości, ale też ze względu na narrację prowadzoną z różnych perspektyw, która pozwala nam dogłębniej poznać postacie oraz kierujące nimi motywy. W historię wsiąka się bardzo szybko, a kolejne wydarzenia pozwalają nam towarzyszyć bohaterom w ich zmaganiach. To z pewnością zasługa płynnego, lekkiego pióra autorki, które – mam nadzieję – będzie rozwijała w przyszłości. Oczywiście w książce – w moim odczuciu – jest trochę niedociągnięć; brakowało mi emocji, którym mogłabym się poddać. Mimo wszystko uważam, że Nina Zawadzka doskonale wystartowała i mam wielką nadzieję, że już niedługo będę mogła czytać kolejną książkę jej autorstwa.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Nina Zawadzka, „Dziewczyna lotnika”, Filia, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat