„Na obcej ziemi. Nowe życie” – recenzja

Recenzja książki „Na obcej ziemi. Nowe życie”.
„Nie obrażaj się na świat, że nie sprostał twoim oczekiwaniom, bo to droga donikąd.”

Często słyszymy o tym, że ktoś zaczyna nowe życie. Zapewne sami bardzo często mówimy o tym pod wpływem jakiegoś impulsu. Nowe, czyli inne, w naszym mniemaniu - lepsze. Rozpoczynanie nowego życia bardzo często łączymy ze zmianami zachodzącymi w naszym wnętrzu. Ileż to razy ktoś twierdzi, że: „Będę o siebie dbać”; „Zacznę się zdrowo odżywiać i ćwiczyć”; „Będę doceniać każdą chwilę” czy „Będę wdzięczny za każdy podarowany mi dzień”. Zdarza się jednak i tak, że naprawdę musimy zacząć je na nowo, na innych zasadach. Nowe życie zaczyna się przecież, gdy wchodzimy w związek małżeński, gdy w rodzinie pojawia się dziecko, gdy zmieniamy pracę bądź wyprowadzamy się ze znanego nam miejsca. Bywa jednak i tak, że naprawdę trzeba zacząć wszystko na nowo. Zakopać poprzedni świat. Zapomnieć o wspomnieniach. Zasypać stare życie pokaźną stertą popiołu, a na jego gruzach zbudować zupełnie inne. Jak nasi bohaterowie.

„Na obcej ziemi. Nowe życie” to kontynuacja fenomenalnej trzytomowej Sagi Wołyńskiej („Głód”, „Wojna”, „Exodus”), która wyszła spod pióra Joanny Jax. Nie ukrywam, że bardzo długo czekałam na tę powieść i nie mogłam się doczekać, kiedy poznam dalsze losy swoich ukochanych bohaterów. Wiedziałam, że autorka tego tak nie zostawi; że nie porzuci swoich postaci na pastwę losu i nie pozwoli swoim czytelnikom utonąć w oceanie domysłów i niedopowiedzeń.

Po opuszczeniu Wołynia Wissarion, Nadia, Marta, Marcel, Andrzej oraz Marianka i Boguś przyjeżdżają do Wrocławia, który w tamtym czasie, po wygnaniu z niego Niemców, jest zasiedlany przez Polaków. Bohaterowie na miejscu czują przede wszystkim ogromne rozczarowanie, gdyż nic nie wygląda tak jak przedstawiała to radziecka propaganda: „(…) opowieści o bogato wyposażonych kwaterach można było włożyć między bajki. Uciekający w popłochu Niemcy zostawiali wszystko, co mieli, i zabierali ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale potem nadeszła radziecka swołocz z trofiejnych brygad, która rozkradła wszystko, co się dało. Nie tylko ograbiali prywatne mieszkania, ale także rozmontowywali całe zakłady, wywożąc maszyny i rozbierając linie technologiczne, zapewne po to, by zainstalować je w Związku Radzieckim”. Miasto okazuje się doszczętnie zniszczone, w mieszkaniach kwaterowanych jest po kilka rodzin, często zupełnie sobie obcych. Ludzie boją się rozmawiać ze sobą; boją opowiadać o swojej przeszłości ze strachu przed mackami nowej władzy, która potrafi prześwietlić każdego. Czasem wystarczy jeden nieostrożny ruch, jedno źle wypowiedziane słowo, jedno podejrzliwe spojrzenie, aby zostać wyprowadzonym w kajdankach przez funkcjonariuszy UB…

W tej trudnej sytuacji starają odnaleźć się nasi bohaterowie. Marta i Marcel zamieszkują w kamienicy przy ulicy Stalina razem z Andrzejem i Emilią, paniami Kaczkanowymi oraz ze starymi Osadkowskimi, którzy powrócili z zsyłki z Kazachstanu. Piętro wyżej zostają ulokowani Marianka i Boguś. I chociaż bliscy sobie ludzie mieszkają obok siebie, to powojenna rzeczywistość sprawia, że ich relacje stają się bardzo napięte. Starzy Osadkowscy nie mogą się pogodzić z małżeństwem swojej córki i nieustannie dogryzają Marcelowi, mówiąc, że „córka lekarza wyszła za bandziora i analfabetę”. Andrzej, mimo że był żołnierzem AK, pracuje przy odgruzowaniu miasta i nieustannie boryka się z małżeńskimi problemami. Emilia uważa, że jej mąż wyrzekł się patriotycznych wartości i ciągle jest zazdrosna o Nadię. Oliwy do ognia znów dolewają Osadkowscy, lżąc na nią i nazywając „ukraińską wywłoką”. Do tych wszystkich problemów dochodzi oczywiście strach przed nową władzą oraz bieda. Ot, proza życia.

Mogłoby się wydawać, że jedyną osobą żyjącą jak pączek w maśle jest Nadia, żona pułkownika NKWD, Maksima Fiodorowa. I chociaż kobieta ma wszystko – dom, którego nie musi dzielić z nieznanymi lokatorami, piękne stroje, biżuterię, a nawet samochód z kierowcą – nie jest szczęśliwa. Wszyscy wiedzą, że wyszła za Fiodorowa, aby ratować swoich przyjaciół, jednak w oczach tych Wrocławian, którzy nienawidzą nowej władzy, jest ladacznicą i zdrajczynią, która dla wygody wyszła za sowieckiego dygnitarza. Mimo że kobieta nie kocha swojego męża, stara się przywyknąć do jego obecności. Jej życie diametralnie się zmienia, gdy okazuje się, że jej wielka miłość, Wissarion Zinowjew, żyje.

Jak potoczą się losy bohaterów w zrujnowanym Wrocławiu? Czy uda im się przełamać wzajemną niechęć i dostosować do nowych warunków? Czy małżeństwo Andrzeja i Emilii, wystawione na ciężką próbę, przetrwa? Czy Nadia i Wisza będą wreszcie mogli być razem?

Joanna Jax odmalowuje trudną, powojenną rzeczywistość, wplatając w nią losy swoich bohaterów. Wspaniale kreśli obraz Ziem Odzyskanych, a właściwie ziem ograbionych ze wszystkiego. Mam wrażenie, że ten okres w naszej historii, tuż po wojnie jest tematem raczej niezgłębianym. Mogłoby się wydawać, że euforia spowodowana zakończeniem wojny była tak ogromna, że przysłaniała wszystko inne; tymczasem okazuje się, że nie. Ponure, ciemne czasy stalinizmu nie pozwalały wznieść się na skrzydłach nadziei chociażby o milimetr, bo natychmiast zostawało się sprowadzanym na ziemię. Ludzie łudzili, że będzie tak, jak przed wojną, a tymczasem okazało się, że nowy świat z nowymi zasadami, wartościami, władzą, przechodzi ich najgorsze wyobrażenia. Kiedyś szlacheckie, ziemiańskie pochodzenie było powodem do dumy, w tej rzeczywistości przynosiło tylko wstyd, spychając na sam dół społecznej drabiny.

Autorka z gracją, a zarazem prostotą kreśli te historyczne wydarzenia, zmuszając czytelników do refleksji, do zastanowienia się nad losem tych, który przeżyli i musieli dalej stawiać czoła rzeczywistości. Jej bohaterowie – choć z krwi i kości – są różni. Reprezentują nie tylko różne pochodzenie, wykształcenie czy poglądy, ale przede wszystkim różne charaktery. Każdy z nich ma swoje słabostki i wady, ale każdy z nich stara się na swój sposób poukładać sobie życie. W powieści nie brakowało scen pełnych czułości, tych momentów dających nadzieję, ale i tych, gdy krew buzowała w żyłach niczym sztorm, a napięcie sięgało zenitu. Oczywiście te trudne losy bohaterów przeplatane są również momentami pełnymi humoru, gdzie pierwsze skrzypce grają oczywiście Boguś, Marianka i Marcel ze swoimi powiedzonkami. Te chwile naprawdę fenomenalnie rozpędzały czarne chmury, które co i rusz zbierały się nad bohaterami.

„Nowe życie. Na obcej ziemi” to pierwszy tom serii, która zapowiada się niezwykle ekscytująco. Wielkie nadzieje i wielkie rozczarowania, skomplikowane relacje i nie dająca o sobie zapomnieć przeszłość w połączeniu z miłością – trudną, zaborczą, pochłaniającą – tworzą powieść, której nie da się zapomnieć. Bohaterowie stają się dla nas żywymi ludźmi, a to, że istnieją tylko na papierze, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Joanna Jax po raz kolejny pokazała jak fenomenalnie potrafi połączyć historyczne fakty z losami fikcyjnych postaci, tworząc powieść wielowymiarową, a zarazem niezwykle intymną, dotykającą najgłębszych strun w naszych sercach. Coś pięknego. Polecam i czekam z niecierpliwością na kolejne tomy.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Joanna Jax, „Na obcej ziemi. Nowe życie”, Skarpa Warszawska, Warszawa, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat