„Nagle trup” – recenzja

Recenzja książki „Nagle trup”.
„A mnie się dotąd wydawało, że w książkach robią ludzie tacy raczej… stabilni. Nie?”

Wbrew pozorom komedia jest trudniejszym gatunkiem niż dramat, zarówno, jeśli chodzi o literaturę, jak i filmy, czy seriale. Łatwiej jest zrzucać na bohaterów kolejne problemy maści wszelakiej i patrzeć, jak próbują sobie z nimi poradzić niż utrzymywać stały poziom rozbawienia odbiorcy przez kolejne strony, odcinki i sezony. Jeszcze większe wyzwanie stanowią mieszanki takie jak czarna komedia, która nierzadko okazuje się paradą niesmacznych żartów na jedno kopyto, czy komedia kryminalna balansująca na cienkiej granicy między humorem i zagadką „kto to zrobił i dlaczego?”. Z tym drugim podtypem ostatni raz miałam do czynienia ponad dwa lata temu za sprawą „Najgorętszej plaży w Finlandii” Anttiego Tuomainena, a teraz miałam okazję przekonać się, jak wypada w rodzimym wydaniu w „Nagle trup” Marty Kisiel.

Punkt wyjścia jest dość nietypowy i zaskakujący. W poniedziałkowy poranek zastępczyni kierowniczki redakcji odkrywa w ubikacji tytułowego denata, czyli redaktora współpracującego Pawła Chojnowskiego. Mała dygresja: po lekturze „Centrum śmierci” doskonale zdaję sobie sprawę, że zgon na sedesie bez pomocy osób trzecich jest jak najbardziej możliwy, niemniej w tym przypadku okoliczności podpowiadają policjantom, że coś tu nie gra, a co za tym idzie - każdy pracownik wydawnictwa JaMas jest podejrzany o uśmiercenie kolegi. Na domiar złego z firmą powiązana jest idąca do celu po trupach emerytowana pani komendant, na której ten z toalety nie tylko nie robi wrażenia, a już na pewno nie stanie na drodze jej debiutu i towarzyszącej mu kampanii promocyjnej.

Bohaterów jest sporo i są mocno/celowo przerysowani. Wielką pomocą jest zamieszczony na początku spis postaci, bo po samych dialogach i mieszaniu nazwisk z przydomkami raczej trudno ogarnąć, kto jest kim, co robi i w jakim jest wieku. Sam Chojnowski raz jest urodzony w 1978 roku, kiedy indziej podejrzewany o dobieganie osiemdziesiątki. Z pewnością pisarce bardzo zależało na oddaniu ducha redakcyjnego chaosu, ale czasami był on po prostu przytaczający.

Jeśli chodzi o wątek kryminalny, powiedziałabym, że jest całkiem nieźle. Co prawda, mamy zbrodnię bez rozlewu krwi i nie obgryzamy paznokci w nerwowym oczekiwaniu, a kluczowe elementy układanki pojawiają się dość późno. Niemniej prowadzą one do zgrabnego zakończenia, czego, niestety, nie można powiedzieć o wielu „czystych” powieściach z dreszczykiem.

Poczucie humoru autorki niespecjalnie wpasowało się w mój gust. Wielokrotnie dochodziło do recyklingu żartów i wywoływały one co najwyżej uniesienie brwi. Na tle całości na wyróżnienie zasługuje absurdalna scena sesji zdjęciowej, ale i tak bardziej od niej bawił mnie fakt, iż znam kogoś o nazwisku użytym w tekście, kto w przypisanej mu roli okazałby się chodzącym nieszczęściem.

Podsumowując, myślę, że „Nagle trup” sprawdzi się w okresie wakacji i urlopów, kiedy więcej wybaczamy i chętniej sięgamy po lżejsze treści. Tajemnicza śmierć i karykaturalne(?) kulisy pracy tych, dzięki którym dostajemy w ręce kolejne nowości, być może nie u każdego wywołają salwy śmiechu, ale na pewno wprowadzą pewną nutę świeżości.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Marta Kisiel, „Nagle trup”, Wydawnictwo Mięta, Warszawa, 2022r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat