„Profesor Wilczur” – recenzja

Recenzja książki „Profesor Wilczur”.
Dla fanów „Znachora” to pozycja obowiązkowa!

Kiedy cały świat zachwyca się polską produkcją „Znachora” na Netflixie; gdy sami, często z sentymentu, oglądamy jego starą wersję w reżyserii Jerzego Hoffmana, wydawnictwo MG w niemalże tym samym czasie wznawia powieść będącą kanwą tychże produkcji. Tymczasem, gdzieś tam umyka nam wiadomość, że kultowe dzieło Tadeusza Dołęgi – Mostowicza ma swoją kontynuację przedstawiającą dalsze dzieje profesora Rafała Wilczura.

Kiedy profesor Dobraniecki rozpoznaje w brodatym, zaniedbanym mężczyźnie znakomitego chirurga, swojego dawnego szefa i nauczyciela, profesora Wilczura, ten odzyskuje swoją pamięć oraz przypomina sobie swój świat przed amnezją. Głośne odnalezienie wybitnego specjalisty przysparza mu jeszcze więcej sławy i pieniędzy. Niestety, środowisko lekarskie Warszawy z lat 30. XX w. okazuje się toksyczne; zazdrosne i nienawistne. W profesorze Dobranieckim narasta sprzeciw, bunt i wrogość wobec Wilczura, który powrócił na swoje dawne miejsce. Jakby tego było mało żona Dobranieckiego – Nina – bezustannie namawia go, aby ten zniszczył Wilczura , odebrał mu pacjentów i pozycję. Jej plotki i pomówienia zataczają coraz szersze kręgi i stają się coraz bardziej perfidne, narastając do opowieści niemal fantastycznych.

Profesor Wilczur, zmęczony napaściami i bezustannym podważaniem swojego autorytetu, postanawia opuścić toksyczne warszawskie środowisko i wyjechać na wieś, aby założyć tam ambulatorium dla ludzi nie mających możliwości ani środków na leczenie. Okazuje się, że właśnie tam, w Radoliszkach, profesor na nowo odzyskuje radość z tego co robi; zyskuje sympatię i prawdziwych przyjaciół.

„Profesor Wilczur” jest piękną, sentymentalną powieścią, poruszającą wiele wątków, które tak naprawdę są aktualne i dzisiaj. Mało dziś jest ludzi, którzy padli ofiarą podłych spisków, fałszu, hejtu? Mało osób rezygnuje z pracy z powodu niesprzyjającego środowiska? Mało ludzi przenosi się z wielkiego miasta na wieś w poszukiwaniu życiowej równowagi?

Książka „Profesor Wilczur”  jest nieco inna od „Znachora” – bardziej melancholijna, filozoficzna; mam wrażenie, że więcej w niej wątków. Jednak nie nazwałabym jej gorszą. Nie. Uważam, że ma swój urok, swoje momenty; mam wrażenie, że współczesnym ludziom jest zdecydowanie bliższa. Chyba najbardziej uwierał mnie „brak sprawiedliwości”; miałam nadzieję, że profesor Wilczur po tylu latach zapomnienia, po procesie z miejscowym lekarzem i odnalezieniu córki, zatriumfuje. Chciałam, aby świat wynagrodził mu lata cierpień i tułaczki. Tak się nie stało, a wręcz przeciwnie – środowisko lekarskie zaszczuło go. Czytając tę powieść czułam narastający sprzeciw, ale ustąpił on miejsca spokojowi. Profesor Wilczur może nie doczekał się sprawiedliwości od świata, ale doczekał się wspaniałych i pięknych chwil, w których robił to, co kochał i w których otaczał się życzliwymi ludźmi.

Powieść, mimo upływu lat, starzeje się pięknie. Jest to kapitalnie napisana historia człowieka, który nie chciał zaszczytów, adoracji i pieniędzy, ale przede wszystkim godnego i spokojnego życia w zgodzie z samym sobą. To historia o wartości pracy, o znaczeniu spokoju, o potrzebie miłości i bezpieczeństwa. Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Tadeusz Dołęga – Mostowicz, „Profesor Wilczur”, MG, Warszawa, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat