„Szymek” – recenzja

Recenzja książki „Szymek”.
Lata 90-te, szarość, nijakość, przestępczość i nietolerancja. Piotr Kościelny w formie.

Lata 90-te, ja trzydziestokilkulatka, wspominam z ogromną nostalgią; kojarzą mi się z beztroskim czasem minionego dzieciństwa. To był dla mnie świat, który dziś, choć nieco zatarł się w mojej pamięci, urósł do rozmiarów świata baśniowego. To był czas zabaw, całych dni spędzanych na dworze, na rowerach; czas, kiedy na wieczorynkę czekało się do 19; czas, którego nie zabierały aplikacje i gry telefoniczne. To były chwile pachnące drożdżowym ciastem mojej babci, łąkami, świeżymi warzywami zbieranymi wprost z ogródkowych grządek; czas wypełniony muzyką z pierwszych reklam emitowanych przez polską telewizję. Lata 90 - te to pierwsze piosenki disco polo, boazeria na ścianach, kasety VHS, walkmany oraz Pan Tik Tak.

Bardzo doceniam, że mogłam przeżyć ten czas na wsi, z dala od wielkomiejskich problemów; że moi rodzice stworzyli mi ciepły, bezpieczny azyl, że zawsze mieli dla mnie czas. Wiem doskonale, że lata 90. dalekie były od bajkowości. Polska, niby wyzwolona spod rąk komunistów (każdy, kto interesuje się choć trochę współczesną historią Polski, wie, że tzw. okrągły stół był jednym wielkim wałem) próbowała stawiać pierwsze samodzielne kroki. Prywatyzacja prowadzona przez Balcerowicza spowodowała ogromne bezrobocie i zubożenie społeczeństwa. Rozkwitała przestępczość, policja była bezradna, szerzył się alkoholizm, przemoc i narkomania. Niewygodni politycy lub funkcjonariusze państwowi, którzy dopatrzyli się nieprawidłowości, z dnia na dzień umierali lub popełniali samobójstwa.

I ten właśnie, niezwykle barwny, ale i na wskroś przygnębiający, klimat tamtych lat odmalował Piotr Kościelny na kartach „Szymka”. Jak mu się to udało? Doskonale. Od samego początku czytelnik zostaje wciągnięty w mroczny klimat minionej epoki; na każdej stronie czuć rosnące gdzieś w oddali napięcie; bezduszność, znieczulicę. Oczyma wyobraźni można zobaczyć szare ulice, policyjne polonezy jadące na sygnałach, zaniedbane i zasikane klatki schodowe w popeerelowskich blokach. Również cała historia została nakreślona z zachowaniem typowych dla epoki realiów.

Nastoletni Szymek rzuca się pod pociąg, a kilka dni później z dachu skacze jego starszy brat, Tomek. Choć prokuratura chce jak najszybciej umorzyć te dwie sprawy, policjanci z wrocławskiego wydziału zabójstw postanawiają przyjrzeć się temu bardzo dziwnemu zbiegowi okoliczności. Dochodzenie prowadzi komisarz Piotr Żmigrodzki, alkoholik; żyjący prowadzoną przed laty sprawą w wyniku której na karę śmierci został skazany niewinny człowiek. Jego partnerem zostaje młody i pełen zapału policjant Krzysztof Sawicki. Czy temu nietypowemu duetowi uda się odkryć, co popchnęło braci do tak radykalnych czynów?

Narracja w powieści jest dwutorowa. Bieżące wydarzenia i prowadzone sprawy przeplatają się ze wspomnieniami Szymka sprzed kilku miesięcy, które wyjaśniają, dlaczego nastolatek mający przed sobą całe życie, postanowił je zakończyć. Taki rodzaj narracji przemawia, przynajmniej do mnie; pokazuje rozterki i poczynania głównych bohaterów tej powieści; pozwala rzucić nowe, inne światło na to, co się dzieje. Akcja wciąga niczym ruchome piaski. Czytelnik już na samym początku zostaje rzucony w wir wydarzeń, by dalej pogrążać się w nich coraz bardziej, aż do ostatniej strony.

Piotr Kościelny nie boi się poruszać tematów trudnych i bolesnych. Oprócz doskonałego odmalowania realiów lat 90 - tych, autor bezbłędnie odmalował portrety psychologiczne bohaterów. Żmigrodzki to policjant po przejściach, alkoholik chcący jedynie „łapać zbójów”; którego moralny kręgosłup nie pozwala zapomnieć o pomyłce przez którą niewinny człowiek stracił życie. Bohater, choć został mocno poharatany przez życie, nie ustaje w dążeniach do odkrycia prawdy. Z drugiej strony mamy Szymka – zwykłego chłopca, który po prostu był inny; który padł ofiarą silniejszych od siebie. Mamy też portret zbolałej matki niepotrafiącej pogodzić się z tym, co się stało; matki, która wyrzuca sobie, że czegoś nie zauważyła; że nie zareagowała w porę. Ta mieszanka sprawia, że czytelnik czuje autentyczny ból; że sam ma ochotę wejść do fabuły i zrobić porządek z tą rażącą niesprawiedliwością.

Sama przeżywałam fabułę podwójnie – jako matka i jako nauczycielka. Zarówno w pracy, jak i w domu staram się uświadamiać dzieciom, że przemoc nie jest żadnym rozwiązaniem; że jest tak naprawdę równoznaczna z bezsilnością i brakiem argumentów. Zdaję sobie sprawę, że młodzi ludzie są różni, mają różną wrażliwość, podatność na wpływy. Niektórzy biorą sobie te wskazówki do serca, inni – niekoniecznie. Śledząc współczesne media i czytając o tym, jak nastolatkowie skatowali swojego rówieśnika; jak znęcali się nad zwierzęciem nagrywając przy tym filmiki można odnieść wrażenie, że młodzi ludzie są okrutni. Bywają, to prawda. Są okrutni dorośli i są też okrutni, wyzuci z uczuć i empatii nastolatkowie. Całe szczęście są też i tacy, z których możemy być dumni. Trzeba pamiętać o tym, że to my, dorośli, kształtujemy świat, w którym przyjdzie żyć naszym dzieciom i my jesteśmy za nich odpowiedzialni. Nie możemy ustawać w wysiłkach. Nie możemy się poddawać. Musimy działać i reagować. Rodzice i nauczyciele w „Szymku” nie widzieli bądź nie chcieli widzieć problemów swoich dzieci. Nie reagowali nauczyciele (co w moim odczuciu jest skandaliczne), nie reagowali rodzice ofiary karmieni przez syna pokrętnymi wyjaśnieniami, nie reagowali rodzice dręczycieli, być może nie zdając sobie sprawy, co wyczyniają ich dzieci. Ta zmowa milczenia, niedomówień, bagatelizowania problemu spowodowała niezawinioną śmierć, której można byłoby uniknąć. Zmieniły się realia, zmieniła się rzeczywistość i poziom naszego życia, ale pewne zachowania i mechanizmy pozostały takie same. Tylko my możemy coś zmienić.

Powieść Piotra Kościelnego jest jak alkohol – wchodzi szybko, mocno i nawet po skończeniu krąży w krwioobiegu. Nie jest to historia łatwa i przyjemna, wręcz przeciwnie – to książka niezwykle bolesna i przykra; książka w której nieustannie ścierają się wrażliwość i bezwzględność; miłość i nienawiść; emocje i znieczulica. Nie można pozostać wobec niej obojętnym. „Szymek” to kapitalna powieść, która doskonale obrazuje znany nam doskonale aforyzm Edmunda Burkego: „Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił”. Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Piotr Kościelny, „Szymek”, Czarna Owca, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat