„W szponach” – recenzja

Recenzja książki „W szponach”.
Brudny świat w kolorach sepii.

O książkach Izabeli Janiszewskiej wiele słyszałam. Czytałam recenzje jej powieści i oglądałam różne polecajki na Tik Toku, jednak do tej pory nie miałam okazji żadnej z nich przeczytać. Gdy zobaczyłam, że na półki księgarń trafiła nowość – „W szponach” – postanowiłam, że to już najwyższy czas, aby zapoznać się z twórczością tej poczytnej i chwalonej autorki.

„W szponach” to powieść wielowarstwowa pod wieloma względami. Fabuła płynie dwutorowo – w latach 90-tych i obecnie; sami bohaterowie – jak się z czasem okazuje – skrywają więcej tajemnic niż można byłoby przypuszczać, a ich kolejne – niekoniecznie słuszne – wybory sprawiają, że muszą mierzyć się z ich konsekwencjami.

Julia w tragicznych okolicznościach traci męża, a jej sześcioletni syn Benjamin – ojca. To przeżycie sprawia, że chłopiec staje się milczący i wycofany. Mimo zmiany otoczenia stan chłopca nie poprawia się, a wręcz przeciwnie. Z udziałem dziecka zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Wózek małej sąsiadki zostaje zepchnięty ze skarpy, stając się przyczyną karambolu, na telefonie Julii pojawiają się dziwne zdjęcia, a ozdoby w przedszkolu zostają pocięte nożem. Chłopiec twierdzi, że to nie on jest winowajcą, ale jego tajemniczy przyjaciel. Początkowo Julia jest przekonana, że ów przyjaciel jest tylko wymysłem dziecięcej, poharatanej przez śmierć ojca wyobraźni, jednak z czasem nabiera przekonania, że jest on człowiekiem z krwi i kości…

Pomiędzy rozdziałami, w których poznajemy perypetie Julii i Benjamina, przenosimy się do roku 1996, kiedy to Hela – córka nauczyciela wychowania fizycznego – zostaje brutalnie zgwałcona. Gdy policja bezradnie rozkłada ręce, zrozpaczony ojciec postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.

Co łączy te dwie historie? Z pozoru nic, jednak z czasem odkrywane są kolejne karty, które pokazują, że historię Heli i Julii łączy więcej niż można byłoby przypuszczać.

Powieść „W szponach” wywołała we mnie dość ambiwalentne odczucia. Z jednej strony muszę przyznać, że cała historia wywołuje ogromny niepokój i trzyma czytelnika w garści. Fragmenty poświęcone Benjaminowi i jego „przyjacielowi” były chyba najmroczniejsze i nachalnie przywoływały mi w myślach powieść Lucindy Berry – „Idealne dziecko”. Z pewnością na uwagę zasługuje również tematyka książki oraz psychologiczne rozłożenie bohaterów na czynniki pierwsze. Jednak z drugiej strony ta książka, gdzieś tam, wywoływała we mnie pewne zgrzyty, kiedy dochodziło do rozwikłania zagadki. Końcówka książki przypominała mi walizkę, w której pod wierzch napchano rzeczy i przez to niemożliwe staje się jej normalne zamknięcie. Pod koniec wręcz roi się od niespodziewanych, nieco naciąganych rozwiązań, a relacje, wyciągnięte na światło dzienne, wydają się wręcz nieprawdopodobnymi zbiegami okoliczności, a na dodatek tak zagmatwanymi, że łatwo się w nich po prostu pogubić.

Każdy z nas jest mieszanką dobra i zła. Jednak w jakich proporcjach występują w nas te dwie siły zależy w gruncie rzeczy od wielu czynników. Nasze doświadczenia, relacje i to, co przeżyliśmy staje się naszą integralną częścią. To one determinują nasze postepowanie i podejmowane decyzje od których – bardzo często – nie ma odwrotu. I to właśnie pokazuje ta książka. „W szponach” to mroczna powieść, w której gęsto od niepokoju i lęku bohaterów, które wnikają w samego czytelnika. I choć pod koniec akcja nabiera dość niewiarygodnego obrotu, książkę oceniam pozytywnie i jestem przekonana, że każdy miłośnik thrillerów znajdzie w niej coś dla siebie.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Izabela Janiszewska, „W szponach”, Czwarta Strona, Poznań, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat