Kobiety na skraju załamania nerwowego w Teatrze Rampa

Recenzja spektaklu "Kobiety na skraju załamania nerwowego".
Znakomite kreacje aktorskie i ogromna dawka hiszpańskiego temperamentu. Tego nie można przegapić!

W warszawskim Teatrze Rampa odbyła się polska prapremiera musicalu „Kobiety na skraju załamania nerwowego”. Wspomniany teatr wystawił ową sztukę jako pierwszy w Polsce i jako… trzeci na świecie. Miłośnikom Pedro Almodovara na pewno znany jest komediodramat z 1988 roku o tym samym tytule. Reżyserką całej hiszpańskiej feerii barw i emocji jest Dominika Łakomska, a autorami inscenizacji Jakub Wocial oraz Santiago Bello, który stworzył także fenomenalną choreografię. O oprawę muzyczną zadbał Jan Stokłosa, któremu należą się gromkie brawa.

Główną bohaterką musicalu jest Pepa, ślepo zakochana w Ivanie, który niegdyś dla niej zostawił żonę. Teraz to ona jest tą porzuconą dla młodszej kochanki. Przypadkiem – opuszczona żona, była kochanka i obecna kochanka – w końcu się spotykają. Mogą ze sobą walczyć lub sprzymierzyć się przeciw Ivanowi… Co z tego wynika? Nie możemy zdradzić, bowiem najlepiej, aby widzowie sami się o tym przekonali. Dużym wyzwaniem dla realizatorów było ubranie całej historii w zgrabny musical. Trudną, ale jednocześnie trafioną w punkt. Utwory, które pojawiają się w spektaklu przepełnione są emocjami, a aktorzy, którzy je wykonują wkładają w swoje postacie całe serce. Główny ciężar spoczywa oczywiście na Małgorzacie Regent, która wciela się w Pepę. Jej zakres umiejętności aktorskich i wokalnych jest niemalże tak szeroki jak wachlarz do flamenco. Potrafi pokazać skrajne emocje: od głębokiej miłości, poprzez złość, rozpacz, rozgoryczenie, kończąc na nienawiści. Duże brawa dla Małgorzaty!

Pośród innych postaci, które zwróciły naszą uwagą – zresztą nie tylko naszą – jest Candela, którą gra Paulina Grochowska. Jest to przyjaciółka Pepy, modelka, która ma spore problemy ze swoimi rozchwianymi stanami emocjonalnymi. Jej postać jest komiczna. Ogromny talent komediowy pozwolił jej rozbawiać publiczność praktycznie do łez – mimo, że sztuka nie jest komedią. Nie możemy jednak zapominać, że tak naprawdę cały zespół wykonawców pracował w pocie czoła na finałowy efekt, czyli owacje na stojąco, które zgotowała zgromadzona publiczność. Podczas spektaklu mamy do czynienia z różnymi zwrotami akcji, które są przeplatane humorystycznymi dialogami, by za chwilę odpłynąć przy nastrojowych utworach wykonywanych przez głównych bohaterów. I jeszcze na zakończenie naszych wrażeń dwie ważne kwestie: choreografia i kostiumy. Po prostu fenomenalne. Santiago Bello, który jest rodowitym Hiszpanem mógł przenieść na polską scenę trochę rodzimej kultury. I dzięki temu widzowie mają okazję podziwiać elementy passo doble, flamenco czy klasycznego tańca hiszpańskiego. Pełen dynamizm i gorący temperament aż iskry lecą ze sceny! Dodatkowo efektu dodają przepiękne kostiumy, które podkreślają charakter danej postaci.

Podsumowując sztukę „Kobiety na skraju załamania nerwowego” szczególnie polecamy ją w długie zimowe wieczory, będziecie mieli okazje rozgrzać emocje do czerwoności, a przy okazji posłuchać znakomitej muzyki. Do tego jeszcze zobaczycie profesjonalny pokaz mappingu w postaci scenografii. Jeszcze raz duże gratulacje dla wszystkich twórców!

Joanna Sieg (joanna.sieg@dlalejdis.pl)
Joanna Ulanowicz (joanna.ulanowicz@dlalejdis.pl)

Teatr Rampa, ulica Kołowa 20 w Warszawie, Kobiety na skraju załamania nerwowego




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat