„Mikołajek. Western” – recenzja

Recenzja książki „Mikołajek. Western”.
Któż z nas, będąc dzieckiem, nie chciał zostać kowbojem?

Kiedy przypominam sobie swoje pomysły z dzieciństwa, żałuję, że już dzieckiem nie jestem. Pamiętam zabawy swojej paczki z podwórka w piratów, kiedy to robiliśmy sobie przepaski ze starych ubrań, a do rąk przywiązywaliśmy grabki udając złego herszta statku, którym była stara wanna wyrzucona przez sąsiadów w okolice śmietnika. Pamiętam też zabawy w Indian, policjantów i złodziei, no i oczywiście w kowbojów. Wystarczył wyjściowy kapelusz mamy, zwykły sznurek który służył za lasso oraz konik na biegunach, aby czuć się imperatorem Dzikiego Zachodu. Chyba każdy w dzieciństwie (przynajmniej z mojego rocznika i okolic) miał takie pomysły, które dzieci przyprawiały o szybsze bicie serca, a rodziców o ból głowy.

Mikołajek i jego przyjaciele mieli spędzić fantastyczne popołudnie na oglądaniu filmu o kowbojach. Ale co zrobić, gdy odbiornik odmawia posłuszeństwa? Nakręcić własny! Dzieci niezwykle entuzjastycznie zabrały się do realizacji swojego pomysłu. Mikołajek jako pomysłodawca całego przedsięwzięcia obsadził siebie w roli kowboja i reżysera; inne dzieci zaś miały być dzikim ludem Apaczów, który uwięził Jadwinię. Oczywiście nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu spraw. Wkrótce okazało się, że piasek jest za gorący; że wszyscy są spragnieni, a uwięziona Jadwinia chce całkowicie zmienić scenariusz filmu. Czy dzieciom uda się dojść do porozumienia? Czy film stanie się wakacyjnym hitem, czy totalną klapą? Przeczytajcie sami!

„Mikołajek. Western” to kolejna część recenzowanej przeze mnie serii dla dzieci o Mikołajku, który przebywa na wakacjach w Morskich Skałkach (zaraz po „Mikołajek. Klub zaginionych traperów” i „Mikołajek. Sprzedawcy lodów”) i muszę przyznać, że choć – jak wspomniałam w jednej z recenzji – kreskówkowa postać tytułowego bohatera nie do końca wpasowuje się w moją stylistykę, to jego przygody są naprawdę znakomite. Przede wszystkim uczą, bawią i zapadają w pamięć, a także mogą zainspirować dziecko do własnych aktywności, co w dzisiejszych czasach jest szczególnie ważne. Naprawdę, jako rodzic, wolę, jak w moim domu są powywalane poduszki, bazy z kocyków na kanapie i nieustanny tupot nóg aniżeli porządek i włączony telewizor. Bycie dzieckiem z całym tym bałaganem, bagażem najróżniejszych zabaw jest niezwykle istotne, gdyż buduje w dziecku twórczość i wpływa na postrzeganie przez niego świata.

Tę książeczkę, podobnie jak inne z serii, bardzo polecam nie tylko na wakacje, ale i do codziennego czytania. Ostrzegam jednak przed jednym! Nie czytajcie ich dziecku przed snem, bo może okazać się, że zamiast utulić się do snu będzie chciało rozstawiać namiot i bawić się w Indian.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

„Mikołajek. Western”, Znak, Kraków, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat